piątek, 7 grudnia 2012

ABBA - Trochę gorzkich słów rozżalonego fana


Piszę to z pozycji osoby która ABBĘ uwielbia.Jeśli komuś moje przemyślenia wydadzą się krzywdzące to proszę o wybaczenie.
W końcu to tylko myśli jakie błąkają się po mojej głowie od kilku już lat
.
Urażonych przepraszam

Prawdopodobnie jestem jednym z nielicznych, któremu nie zależy na tym by zespół ABBA się reaktywował. Jeśli by mieli to uczynić na jeden koncert to w ogóle bez sensu bo to nie była grupa typowo koncertowa. Jeśli by mieli nagrać nową płytę to jaką ? Osadzoną w brzmieniu ABBA made in 1976r ? Projekt spaliłby na panewce bo nowe piosenki zawsze zestawiane byłyby ze starymi a owe znane już przeboje ciągną za sobą całą legendę której nowościom byłoby brak. Klapa murowana.Poza tym wizerunek grupy dla wielu jej fanów zatrzymał się na tym 1981r i obecny image mógłby w konfrontacji z utrwalonym spowodować kancerę w naszej wyobraźni Agnetha choć nadal urocza ma już 62 lata. Bjorn 67. Osobiście nie chcę na scenie widzieć ludzi w obecnym ich wizerunku, by nie niszczyć w sobie wizji, jaką stworzyli mi jako dziecku swego czasu, dając pewien estetyczny wzorzec. ABBA dla mnie to produkt doskonały i spięty klamrą obejmującą okres pomiędzy debiutem a ostatnią płytą. Nawet nie rajcują mnie te wszystkie smaczki muzyczne wydawane dla koneserów a udostępnione publice dopiero grubo po zaprzestaniu działalności.Drobnym wyjątkiem darzę tylko jeszcze solowe płyty Agnethy na których miejscami pobrzmiewa muzycznie mi to co tak polubiłem wcześniej.ABBA skończyła się bezpowrotnie zostawiając po sobie nam osiem płyt długogrających wzbogaconych o kilka piosenek singlowych.To spory materiał ilościowy i jakościowy i jak dla mnie wystarczający.

 Agnetha i Frida w 2009r
(Agnetha  i przygryzanie wargi - to jej pozostało)

Inna rzecz mnie frapuje, gdy rozważam przyszłość a w zasadzie przeszłość ABBY. Panowie Bjorn i Benny to wybitni kompozytorzy, którzy w ciągu kilku lat potrafili stworzyć razem ponad 30 przebojów muzyki rozrywkowej. Co się z nimi nagle stało ?

Po zawieszeniu działalności grupy stworzyli jeszcze musical "Chess", który odniósł umiarkowany sukces, ale to wszystko zamknęło się rokiem 1984. Dziś przypomnę mamy 2012. Przez 28 lat panowie będący cały czas zgodnymi przyjaciółmi nie napisali nic na miarę tego co robili będąc w ABBA. W jednej z licznych wypowiedzi Bjorn z Bennym powiedzieli, że już udowodnili to, że potrafią tworzyć przeboje pop i nastał czas by zająć się czymś innym - poważniejszym. Owszem, udawadniać, że potrafią nie muszą ale czy my czekaliśmy swego czasu za nowymi piosenkami ABBY po to by sprawdzić czy Bjorn z Bennym potrafią je stworzyć ? Co mam myśleć o ludziach, którzy tworzą muzykę po to by coś udowodnić ?

Czyzby za tymi dwoma sympatycznymi Szwedami tak naprawdę kryło się dwóch narcyzów, których głównym celem jest pompowanie legendy o sobie samych ? Obaj panowie nie kryli tego, że fascynowała ich wielka czwórka z Liverpool. Czyżby postanowili w sztuczny sposób stworzyć analogicznie do Beatlesów swoją własną legendę ? Chyba to zbyt śmiała teoria ale porównań nie brakuje. Zawieszają działalność w okresie dużej płodności artystycznej i tuż po ogromnym sukcesie komercyjnym. Podobnie jak Beatlesi będąc skłócenie ze sobą (przynajmniej częściowo).Również ich zamiarem jest nie reaktywować zespołu. Beatlesi jednak komponowali i wydawali po rozpadzie kapitalne płyty. Bjorn z Bennym rozpoczęli odcinanie kuponów od swojej popularności. Mieli w tym sporo szczęścia, bo opatrzność czuwała nad ich rozbudowanym ego. Tą opatrznością była Catherine Johnson, która napisała scenariusz na podstawie piosenek zespołu i stworzyła coś czego nigdy Bjorn z Bennym by nie zrobili. Ona do współy z reżyserką Phyllida Lloyd stworzyła musical pokazując obu panom, że to czego tak pragnęli czyli napisanie przeboju musicalowego stało się faktem tylko sami nie dostrzegli tego jaki potencjał zawierały piosenki napisane wcześniej.Po latach różnych prób, zazwyczaj nieudanych Bjorn i Benny odnaleźli nową pasję. Sprzedać swój produkt muzyczny ponownie przyozdobiony w nowe szaty. Zaangażowali się mocno w projekt przedstawienia i tak oto w 1999r w Londynie miała miejsce premiera ich musikalu "Mamma Mia".Przedsięwzięcie artystyczne odniosło ogromny sukces i panowie ponownie znaleźli się na szczycie. Tym razem już nie jako kompozytorzy pop a twórcy muzyki do najbardziej kasowego musicalu ostatnich lat.Duma ich rozpierała mocna bo brali czynny udział w organizacji tego spektaklu.Oni mieli decyzdujący głos na kastingach w doborze wokalistów i wokalistek. Oni czuwali nad ścieżką dźwiękową. Nic bez nich nie mogło być zrobione w sferze muzycznej. Przy tej pracy nad całością dorobili się opinii perfekcjonistów.

 Geniusze ? Szarlatani muzyczni ? Narcyzi ? Może wszystkiego po trochu. Jedno jest pewne to dzięki nim powstało osiem przepięknych płyt a reszta (po Szekspirowsku) niech będzie milczeniem

Zresztą w latach późniejszych gdy Mamma Mia była wystawiana w innych krajach, wszędzie byli obecni i wszędzie decydowali o obsadzie (pod względem wokalnym) i całości pod względem muzycznym.Sukces pozwolił panom w glorii spędzić całą pierwszą dekadę nowego wieku. Kolejne premiery w kolejnych państwach odgrzewały ABBA-manię.W 2008r ekrany kin zaszczyciła wersja filmowa tego przedstawienia.Obsada iście Holywoodzka dopełniła nobilitacji i tak oto panowie odgrzali po raz enty swoje dokonania sprzed powiedzmy 30 lat."Mamma Mia" dorobiła się też dokumentalnego filmu w którym pokazano kulisy kręcenia jak i wzbogacono go o materiał zdjęciowy pochodzący z różnych krajów w których odbyły się premiery tego musicalu na deskach.Nie zabrakło też wypowiedzi Bjorna i Bennego.Do nich właśnie chciałbym się odnieść a zwłaszcza do jednej.Bjorn w tym filmie powiedział,że sukces ABBY to oni sprawni kompozytorzy.Dziewczyny tylko śpiewały i praktycznie było to bez znaczenia, zę to właśnie one. Akurat trafiło na nie bo były związane z nimi i nie było potrzeby szukania.Potraktowali to jako przypadek.Uważają, ze sukces odnieśli by z innymi wokalistkami również.I jak tu lubić tych dwóch "przesympatycznych" Szwedów ? Umniejszają rolę Fridy i Agnethy na każdym kroku a to one były głównymi twarzami i głosem grupy.To one tworzyły cały wizerunek i to dzięki nim ABBA miała taką a nie inną pozycję.Panom jednak ciut odbiła sodówka widząc jak kolejne premiery Mamma Mia z różnymi obsadami odnoszą kolejne sukcesy. Tylko czy te sukcesy byłyby takie same gdyby wcześniej głosy Agnethy i Fridy nie stworzyły pod to podwalin ? Sporo pytań zadaję ale tylko już takie gdybanie pozostało. Zwłaszcza,że tacy sprawni wręcz geniusze kompozytorscy na przestrzeni ostatnich prawie 30 lat nie pokazali światu nic. Panowie jak widać nie czują potrzeby tworzenia a jedyne zajęcie jakie sprawia im przyjemność to jeżdżenie po świecie i kreowanie się na wielkich "nadtwórców" muzyki pop.Zapewne chcieli by być porównywani do McCartneya tylko że sir Paul cały czas tworzy i od czasu rozpadu zespołu napisał drugą część swojej historii jako twórca. Podobnie pozostali członkowie The Beatles. Bjorn i Benny zaś płyną cały czas tylko na fali swojego dawnego sukcesu, zresztą zawdzięczają go prawdę mówiąc dwóm paniom, które stworzyły z ich pracy nową jakość w postaci przedstawienia a później filmu.Jak znam życie całe ochy i achy i tak spijają oni, choć gdyby nie pani Johnson i Lloyd tyle by ze swojej popularności dzisiaj mieli ile pozostałoby ludzi z nostalgią wspominających czasy gdy dwie dziewczyny swoimi głosami podbiły pół świata.

 Według Bjorna i bez tych pań ABBA by odniosła sukces. W ich miejsce mogły być inne piosenkarki
(ciekawe jak wtedy by się zespół nazywał ?)

Nie chciałbym być źle zrozumiały. ABBA była zjawiskowa i trafiła idealnie w czasy. Dostarczyła światu jak już pisałem ponad 30 piosenek o statusie przeboju.Była tworem w jakiś sposób doskonałym i wzorem dla wielu później powstałych zespołów.Wkład w historię muzki jest bezsporny.Kocham ich muzykę. Jednak dostrzegam pewną otoczkę którą wykreowano na przestrzeni ostatnich lat, która trochę nie zgadza się z faktami jakie dostrzegają moje oczy. Stąd ten wpis by pokazać, że nie wszystko jest w przypadku ABBY czarne albo białe.Podobnie zresztą jest z wizerunkiem pań. Agnetha otrzymała od mediów wizerunek tej pokrzywdzonej przez los i "niedobrego Bjorna". Problemy z kolejnymi partnerami życiowymi potęgowały to wraenie. Do tego nawet wyczytałem, że całość kasy jaką otrzymują z tantiem i praw zgarniają panowie. Przed fanami powstało wrażenie, że panie zyją pewnie w niedostatkach.Nic bardziej błędnego.Panie żyją bardzo dostanie a ten cały wizerunek aniołeczka pokrzywdzonego przez los w przypadku Agnethy spokojnie można by zweryfikować. Ale po to odsyłam do stron poświęconych zespołowi.

Hasta manana z programu TV nadanego w Hiszpanii.
Do niedawna jedyna dostępna wizyjna wersja tej piosenki

Wielu pisząc o ABBA dokonują porównań do zespołu The Beatles.Przytaczają argumenyty o rozwoju muzycznym. o tym że każda płyta była inna i bogatsza brzmieniowo.Spora przesada w tym. Tam gdzie widoczny był kroczek w rozwoju ABBY w muzyce (z płyty na płytę) tak u Beatlesów widoczne były kroki siedmiomilowe.Oby takich porównań było jak najmniej. Każdy zespół ma swoje miejsce w historii. ABBA również ale na pewno nie obok The Beatles.Swojądrogą ciekawe czym nas Bjorn i Benny zaskoczą niebawem ? W końcu sukces Mamma Mia nie może wiecznie trwać. Może powstanie Anthologia ABBY ? Może powstanie serial 10 odcinków, fabularyzowany i autoryzowany tylko przez panów.Z pewnościa prędzej czy później trzeba będzie tego kotleta odgrzać bo panowie jak widać bez tego splendoru wokół siebie żyć nie potrafią.

bardziej znane fakty odgrzewania "kotleta" w datach

1992 - Erasure (będący zespołem na topie) wydaje Epkę - Abba-Esque zwierającą cztery hity Abby
1999 - Premiera musicalu Mamma Mia
2000 - Premiery Mamma Mia w USA i Włoszech (kolejne lata -kolejne premiery w kolejnych państwach)
1999 - Grupa szwedzka A-Teens wydaje płytę z coverami Abby i umieszcza je na listach przebojów w całej niemal Europie.
2005 - Madonna wykorzystuje sample z "Gimmy Gimmy Gimmy" do swojej piosenki "Hung up"uzyskując zgodę od panów kompozytorów ABBY. Zapewne otrzymała ją z uwagi na swoją pozycję w świecie muzycznym.
2008 - Premiera filmu Mamma Mia

Do tego należy dołożyć średnio co dwa lata informacja o reaktywacji zespołu.

czwartek, 6 grudnia 2012

ABBA - Visitors (1981) - recenzja




Tą płytą ABBA weszła w lata 80te na pełnych prawach i wymogach nowoczesnego brzmienia charakterystycznego właśnie dla tego okresu. Sporo tu brzmień synth-popowych i nawiązań do tego co już było faktem, czyli nastania new romantic. Młodzi co prawda woleli słuchać już wtedy Ultravox i im podobnych niż zachwycać się ABBĄ, ale trzeba oddać sprawiedliwości -  album ten został dostrzeżony także przez nich. Dzisiaj z perspektywy czasu o wiele wyżej cenimy tą płytę niż wtedy gdy się ukazała. To wydawnictwo najlepiej pokazuje jaką długą drogę przeszedł zespół, pod względem rozwoju swoich umiejętności kompozytorskich. Niewątpliwie jest to album najbardziej dojrzały ze wszystkich. Czy najlepszy ? Chyba jednak nie, choć  spotkałem się z ludźmi którzy tą płytę cenią najbardziej. Co ciekawe większość tych którzy faworyzują "Visitors" to na co dzień miłośnicy muzyki rockowej. Może w tym tkwi urok tej płyty, że klimatem blisko jej jest do muzyki rockowej i to takiej  wtedy modnej, czyli mocno zmutowanej elektroniką. Czy album "Visitors" to jeszcze muzyka pop ? Czy adresowany był do słuchacza masowego jak wcześniejsze albumy ? Myślę, że tą płytą panowie po raz kolejny chcieli coś światu muzycznemu udowodnić.Wydaje mi się, że ABBA w tamtym okresie już przestała być dla Bjorna i Bennego celem a została środkiem dla osiągnięcia sukcesu. Fanom nie musieli udowadniać niczego, bo ci i tak kupili by w ciemno cokolwiek by wydali.Jaka jest więc ta płyta ? Moja odpowiedź brzmi następująco - refleksyjna. Tak to najlepsze określenie dla tej produkcji. Bardziej do słuchania niż tańczenia. ABBA skończyła całkowicie z dyskoteką I rozpoczęła flirt z brzmieniem new romantic. Jak dalej by się potoczyły muzyczno - aranżacyjne losy grupy już się nie dowiemy. Wtedy w 1981r ABBA brzmiała dalej świeżo i trzymała jeśli chodzi o modę rękę na pulsie. W warstwie tekstowej  ABBA również poszła dalej. Nie ma co się dziwić temu, Bjorn w 1981r miał już 36 lat więc trudno by pisał teksty o miłości z pozycji nastolatka. W to miejsce powstały teksty choćby jak w "Slipping Through My Fingers" o przemijaniu, o troskach rodzicielskich. Coraz trudniej było ABBIE  dotrzeć z czymś takim do młodych. Pozostała grupa wiernych fanów, która wraz z nimi dojrzewała i chyba głównie dla nich adresowany był ten przekaz. 


Rozpocząłem niechronologicznie  opisywanie piosenek i chyba przyjdzie mi ten bałagan utrzymać już do końca. Wcześniej na albumie pojawia się "When All Is Said and Done". "Etatowy tekściarz" Bjorn napisał do niej słowa odnoszące się do rozwodu Bennego z Fridą. Po "The Winner Takes It All" miał już pewną wprawę (Przepraszam za drobną złośliwość).Zaśpiewała ją oczywiście sama Frida dając dowód, ze nieprawdą jest by Agnetha miała monopol na liryczne piosenki.  Największą ozdobą a kto wie czy i nie przebojem jest na tej płycie "One of Us". Ponownie fani zaczęli doszukiwać się w tekście piosenki odniesień do prywatnego życia Agnethy. Piosenka podobno opowiada o kobiecie, która chciałaby, aby związek, który się skończył, ponownie zaistniał. Tekst oczywiście napisał Bjorn. A oto moja krótka refleksja nad tymi spekulacjami fanów odnośnie łączenia prywatności z tekstami zespołu. Nie chce mi się wierzyć by Bjorn był aż takim narcyzem i pławił się nieszczęściem kogoś do niedawna bardzo bliskiego. Myślę, że faktycznie coś między Bjornem i Agnethą się skończyło i pozwoliło tworzyć tematycznie piosenki będące pewnym wyobrażeniem opartym owszem na własnym doświadczeniu ale mimo wszystko było to już pozbawione osobistych emocji. Trochę niesmakiem trąci mi tylko to, że Bjorn musiał być świadomy tego, że te teksty przez fanów odebrane zostaną w sposób wiadomy. Czyżby to był celowy zabieg marketingowy ? Ale to tylko takie moje domysły zupełnie nieistotne jeśli zestawimy je  z muzyką . Z tej płyty miano przeboju (poza "One of us") dorobiło się chyba jeszcze tylko "Head over Heels". Trudno w ogóle doszukiwać się na niej hitów typowych dla ABBY. Jak już pisałem to płyta do słuchania. Moim faworytem tego albumu jest piosenka "Soldiers" z uroczą melodią w refrenie. Niestety ze zwrotek powiewa smutkiem. Kończy ona stronę A na wydaniu winylowym. Gdy przełożymy na drugą stronę  pierwsza zabrzmi piosenka "I Let The Music Speak" - kolejna smutna piosenka (która to już na tym albumie). W ogóle na całości albumu smutek jest dominujący. Praktycznie każda piosenka zawiera go mniej lub więcej. Nie ratuje tego nawet zabawny miejscami tekst w "Two for the price of one" gdzie Bjorn wciela się w postać "szukającego" faceta i znajdującego na raz dwie panie (druga okaże się na końcu matką pierwszej, mająca dokonać oceny kandydata). Płyta jako całość jest po prostu smutna i tyle. Być może to główny powód, który sprawił, że nie osiągnęła ona zamierzonego sukcesu. Niektóre piosenki przewinęły się przez listy przebojów ale szału nie było. ABBA szła powoli w odstawkę. Młodzi mieli już nowych idoli a ABBA stała się symbolem starego brzmienia lat 70tych. ABBY nie wypadało już w 1981r słuchać. Warto dodać, że tłem dla albumu były jeszcze piosenki singlowe i to nie byle jakie: "Should I Laugh Or Cry"(aż szkoda, ze poza albumem się znalazła),"The Day Before You Came"(smutek, smutek i jeszcze raz ponownie smutek),"Cassandra( bez fajerwerków ale poprawnie ładna piosenka),"Under Attack" (ponownie szkoda, ze brak go na podstawowym krązku) Wszystkie piosenki dołączono na reedycji albumu w latach 90tych.


Dzisiaj płyty zespołu oceniamy z perspektywy próby czasu jakiej poddane były te wszystkie piosenki. Nie zdajemy sobie nawet sprawy jak przez wiele lat media kształtowały w nas przekonanie do tego, że ABBA to kunszt i wielka sztuka. Nie podważam tego wizerunku ale fakt jest taki, że obecnie do albumów tej grupy podchodzimy z niebywałą wręcz estymą. Obiektywnie gdybym miał oceniać poszczególne albumy tej grupy w odniesieniu do całości historii muzyki rozrywkowej to każdej należy się ocena pięciogwiadkowa. Nawet te mniej lubiane przeze mnie albumy jak "Voulez vous" i "Album" to materiał rewelacyjny. Chciałem jednak jakoś wyróżnić w tym zbiorze dzieła wybitne stąd oceny niektórych krążków musiałem zaniżyć. Płytę "Visitors" oceniam na cztery gwiazdki i to głównie klimat "pożegnalnej płyty" sprawił, że ocena poszybowała wyżej. Nie ulegnę wpływowi pewnych recenzji chcącym nadać płycie "Visitors" rangę płyty Abbey Road zespołu The Beatles. ABBA w przeciwieństwie do Beatlesów wcale nie żegna nas najlepszą swoją produkcją.Podziwiać należy za to, że będąc w zawiłych układach personalnych potrafili jeszcze stworzyć tak doskonały album, z którego może i wieje smutkiem ale z pewnością nie wieje nudą. Zresztą smutne też potrafi być piękne choć jeśli chodzi o zespół ABBA to dla mnie grupa zawsze kojarzyć się będzie z beztroskimi melodiami i wspaniałymi czasami mojego dzieciństwa.

Zapraszam niebawem na podsumowanie i osobiste refleksje dotyczące całej kariery i  twórczości ABBY.