poniedziałek, 25 marca 2013

A propos... w zasadzie niczego plus życzenia


Wbrew animacji powyżej to nie brak czasu a chęć zamieszczenia kilku rysynków satyrycznych autorstwa Mleczki. Proponuję je jako odpowiedź intelektualną na coraz bardziej nudne i pospolite demotywatory. Wybrałem z oficjalnej strony artysty kilka, które w sposób szczególny mnie rozbawiły. Pośmiejcie się więc ze mną.... ( Po więcej zapraszam do odwiedzenia strony artysty http://mleczko.interia.pl/ 








Rysunki pochodzą z oficjalnej strony artysty satyryka Andrzeja Mleczki

Korzystając z tego, że do końca miesiąca tu nic nie napiszę
(praca etc) 
Życzę wszystkim tu zaglądającym pogody ducha na święta a na nadciągającą niemiłosiernie wolno wiosnę sporo radości 
z życia. Dołączam też radę gdzieś kiedyś zasłyszaną. Róbmy sobie przyjemności sami bo nikt lepiej od nas nie wie co dla nas jest dobre po co więc ryzykować. Poza tym człowiek zadowolony to człowiek szczęśliwy a jak każda osoba wokół będzie czyniła podobnie to można rzec powstanie z licznych jednostek  szczęście zbiorowe  a od tego już tylko krok do dobrobytu ;)



czwartek, 21 marca 2013

Klub80 Records - powrót do przeszłości






W porzednim wpisie rozpocząłem temat o italo disco w sensie dość ogólnym i poza moimi "wycieczkami" ,zresztą nawet niezbyt górnolotnymi nic z tekstu nie wynikało.No może poza tym, ze lubię czasami sobie posłuchać i powspominać swoje młode lata. Dziś napiszę coś co mnie boli a na co nie mam wpływu.Tylko powierzchownie dotykać on będzie problemu samego stylu italo, bo gdy się tak dokładnie rozejrzymy problem jest o wiele szerszy.Wspomnę też o kilku wartych zakupu pozycjach.

Swego czasu w przeogromnych czeluściach internetu spotkało się kilku pasjonatów. Ktoś założył stronę, powstało forum i od rozmowy do rozmowy ktoś (kto ? odsyłam do strony www.klub80.pl) wpadł na pomysł by zajać się poważnie swoją pasją muzyczną. Dzięki zawiązaniu się przyjażniom i przy pewnej wiedzy owych zainteresowanych postanowiono wydać oficjalnie i legalnie płytę. Na pierwszy ogień poszedł album Savage "Tonight" wcześniej nigdy nie wydany w wersji cd. Postarano się przy tym by edycja była godna i wręcz kolekcjonersko piękna. Dokonano przy tym profesjonalnego remasteringu by całość dodatkowo zaświeciła pełnym blaskiem.Mam ten album w tym wydaniu.Pisałem o nim prawie na początku mojego bloga.W ślad za tym unikatowym wydawnictwem pojawiły się kolejne, tym razem serie składankowe z muzyką z kręgu italo i euro disco.Powstał label Klub80 Records i wszystko wskazywało na to, że pomysł połączony z wykonaniem musi zagwarantować sukces. Niestety, wyniki sprzedaży nie pokryły się z oczekiwaniami. Płyty okazały się bowiem wielkimi hitami ale głównie dla piratów internetowych.Jak widać przeciętny a być może i nawet nieprzecietny fan nurtu disco z lat 80tych gdzieś ma edycję płytową a jedynie na czym mu zależy to znależć sposób na to jak zapełnić pendrive 32 giga swoimi ulubionymi piosenkami z młodości.Rozumiem takie podejście ale to nie oznacza, że się zgadzam z takim postępowaniem.Dziś już się nie słucha muzyki na dobrym sprzęcie i wysokiej klasie kolumnach. Dziś muzyki słucha się z gównianych słuchawek i I-podów. Szczytem jakości są systemy car audio. Wiadomo, że w aucie pudełko od płyty tylko przeszkadza.Kończy swój żywot zazwyczaj połamane po roku leżenia w schowku. Zazwyczaj robi się przydatne w chwili nieoczekiwanego ataku zimy gdy deseracko szukamy skrobaczki a owo opakowanie płyty jest jedynym możliwym narzędziem będącym pod ręką do skrobania szyb. Gdy dodamy do tego, że wersja płytowa to wydatek kilku litrów paliwa to mamy odpowiedź co myśli przeciętniak dla którego muzyka to tylko tło jego jestectwa. Efektem tego jest to, że Klub 80 Record zawiesił swoją działalność wydawniczą. 

Wracając do owych odbiorców.Owszem jest spora grupa fanów i to nawet na tyle duża, że mnie czasami na aukcjach przyprawiają o zawrót głowy gdy próbuję coś nabyć. Skupiają się oni głównie na płytach winylowych.Po kilku nieudanych próbach kupna analogowych singli postanowiłem rozeznać się w ofercie płyt audio cd.Ku mojemu zaskoczeniu oferta jest o wiele pełniejsza i brak jest jakichkolwiek szaleństw (z drobnymi wyjątkami).Po rozpoznaniu sytuacji postanowiłem nie męczyć się już w szukaniu i polowaniu na muzykę italo disco wydaną na winylach.Tym bardziej, że nie uważam by te płyty za lat 20 utrzymały swoją cenę i że póki co wartość ich dyktuje pewna niszowa moda.By nie męczyć więcej swojego sumienia skompresowaną papką mp3 postanowiłem rozszerzyć swoją płytotekę z nurtem disco lat 80tych o kilka pozycji Wybór padł na sprawdzoną wcześniej firmę Disco Klub 80 (dzięki wcześniejszemu zakupowi płyty Savage).Pozyskałem zatem całą serię Disco klub 1 do 4 oraz 80s Revolutiion 1 do 3 (akurat ta druga seria nie jest opatrzna logo klubu). 



Jakie wrażenia ? Miałem już w rękach różne pozycje zawierające taką muzykę łącznie z wydawnictwami "I Love disco Diamond" czy  "I love ZYX Italo disco collection" żadne z nich jakościowo nawet nie zbliżyło się do tego co zaoferował Klub80 Records. 

Jakość remasterngu jest kapitalna, szata graficzna również. Najważniejsze jest jednak to co widzimy w spisie treści a dokładniej to co zawiera materiał nagrany na płycie. Pisałem już że nie jestem ortodoksyjnym fanem tego nurtu ale również nie należę do osób którym jest obca twórczość dyskotekowa z lat 80tych.Widać na pierwszy rzut oka, ze wyboru dokonywali ludzie (a może tylko jeden "ludź" - nie wiem) ogarnięci pasją i posiadający wyrafinowany gust. Dobór perfekcyjny. Układ utworów, czyli ich kolejność również czuć, że nie przypadkowa. Dobór wersji piosenek także dokonany po mistrzowsku.Widać w każdym calu, że tą składankę tworzył ktoś z miłości do tego i kierował dla takich równych sobie maniaków.Idealnie przeplatają się tu piosenki bardzo popularne z tymi ciut mniej.Każda piosenka to wersja pochodzące z maksisingli. Całkowicie pominieto tzw wersje radiowe. Część z tych utworów jak zapewniają wydawcy płyty to premiery na nośniku cd. Gdy teraz mam tych kilka płyt przed oczami to wręcz czuję powiew swojej imprezowej przeszłości a gdy płyta gości w odtwarzaczu i kolumny łapią swoje dreszcze mnie też przechodzą ciarki.

Niby to zwykłe disco, muzyka bez ambicji dla niewybrednych. Produkowana często na szybko gdzieś w studiu przy konsoletach i nagrywana przez osoby które nie są wirtuozami ale dla mnie ma to coś. Tym czymś są wspomnienia kapitalnych imprez i osób na nich bawiacych się wraz ze mną a których być może nie spotkam już nigdy.Słuchać takich nagrań to tak jakby cofnąć się, zrobić stop klatkę filmową z zamierzchłych czasów. Pewnie można to samo poczuć również słuchając innych styli, z tych określanych mianem ambitnych ale te inne gatunki są ze mną przez cały czas od chwili ich poznania a italo disco styl był tylko i wyłacznie w okresie kilku lat i to też w postaci nie dominujacej. Później popadł dodatkowo w sporą niełaskę bo znikł z imprez i dopiero jak się człowiek zestarzał i pojawiła się nostalgia właściwa osobom już "wiekowym" doceniłem sporo z tych kompozycji. Poniżej podaję wykonawców i tytuły piosenek z zawartości tych składanek.Polecam je póki są jeszcze w sprzedaży. Wróżę tym płytom w niedalekiej przyszłości spore branie. Tym bardziej, że "label Klub80" przestał być aktywny i jak zarzekają się twórcy tych wydań nie zamierzają już wracać do tego typu działalności. To co jest jeszcze w sprzedaży to zapewne końcówka.

zainteresowanych tematem odsyłam do strony wydawnictwa klub80

www.klub80.pl/wydawnictwa.php

Dla ciekawych podaję track listę z serii Disco Klub 80

DISCO KLUB 80 VOL. 1 

CD 1:

1. Runner (Run Dub Version) - Joe Yellow
2. Light - Giusy Ravizza
3. We Are The Video - Video
4. Russian Affair (Special Dance Mix) - Chaya
5. I'm So I'm So I'm So - Secret Service
6. Don't Let Me Down Again - M.B.O. 99
7. Another Game - Lamby
8. I Love You - Helen
9. My Love - London Boys
10. Hot Desire - Rizzo

CD 2

1. Lady Of The Night (The Night Affair Mix) - Boys Next Door
2. Mama Told Me - Fantastique
3. Butterfly - Op. 8
4. September, Remember - Deborah Kinley
5. Flash in your mind - Air Mail
6. Living On Video (Remix '86) - Trans-x
7. Easy Way - Wish Key
8. Ole Ole (Bandolito Amor) (Sun Mix) - Mauro
9. Love Cheaser - Written By Joey Tempest
10. More More More - Mark Tower

DISCO KLUB 80 VOL. 2 

CD 1

1. Paolo Music - Disco Winter (Vocal Version) (Massimo Berti)
2. Camaro's - Companero (Vocal)
3. Drion - Lady Valentine (Original 12" Version)
4. Joe Yellow - Take My Heart (Vocal Version)
5. Total Toly - Lady Blue (12" Version)
6. Quinn Martin - One More Mission (Original Version)
7. Yoh Yo - Main Attraction (Original Version)
8. Venise - Roissy (Original Version)
9. Ryvon - Up And Down (Vocal 12" Version)
10. Common Sense - Babylon (Original Version)

CD 2

1. S.C.O.R.T.A. - Pertini Dance (English Vocal Version)
2. Cricket - The Call Up (Original 12" Version)
3. Dea - What To Say (Vocal)
4. Terrez - Seduced (Long Version)
5. Boys Next Door - I Will Follow You (Original 12" Version)
6. Malcom & Leo - Living In The Dark (Vocal)
7. Tapps - Runaway (With My Love) (Love Remix)
8. Fluo - Magic Mirror (Original Version)
9. Trick - Don't Cry Roxanna (Original 12" Version)
10. Webo - Miracles (Vocale)

DISCO KLUB 80 VOL. 3

CD 1:
1. Radiorama - Vampires
2. Grant Miller - Red For Love
3. Janet D'eon - Anything Like You
4. Shah - Images (Get Up...)
5. Mad Matrix - Men Alone
6. Corona Taps With Shipra - Kung Fu Clan
7. Cliff Turner - (I Need) Your Love
8. Xenon - Symphony
9. Fred Ventura - The Years (Go By)
10. G. Race - On Fire

CD 2:
1. Valerie Dore - King Arthur
2. Kissing The Kiss - Run Stop
3. Linda Jo Rizzo - Fly Me High
4. Body Power - Dancing In The Tears
5. Denise & Baby's Gang - Disco Maniac
6. Charlie G - Love Plays Tricks
7. Giusy Ravizza - Save The Fire
8. Prime Time - Ocean Of Crime (We're Movin On)
9. Angel - Lover
10. Amadeus Liszt - La Donna

 DISCO KLUB 80 VOL. 4 

CD 1: The Hits

1. Radiorama - Desire (Swedish Remix) 07:16
2. Sweet Connection - Heart To Heart (Big Bird Remix) 07:51
3. Ken Laszlo - Don't Cry (Swedish Remix) 06:38
4. Jessica - Chinese Magic 5:18
5. Miko Mission - Two For Love (Mission 2 Mix) 06:26
6. Joe Yellow - Love At First (Instrumental) 06:06
7. Silent Circle - Danger Danger (Racing Mix) 06:01
8. Koto - Jabdah (Swedish Remix) 07:03
9. Martinelli - Voice (In The Night) (Vocal) 08:43
10. Hipnosis - Droid (Swedish Remix) 08:23

CD 2: The Rarities

1. Flying Dj - Marylin (Long Mix) 08:03
2. Shah - Serenade (Vocal) 06:13
3. Tabu D'apache - Don't Believe In Love (12'' Version) 06:47
4. Gary Richard - That's Mine (Vocal) 06:59
5. Sher'e - I Feel Your Love (Dance Version) 07:49
6. Simoncioni - Hello (Vocal) 06:06
7. Milou - You And Me (12'' Version) 06:20
8. Sir J - Sunny (Vocal) 05:36
9. Marce - I Want You (Spanglish Version) 05:49
10. Elvin - You Set My Heart On Fire (Original Version) 05:11




środa, 20 marca 2013

Koncert McCartney 22 czerwca w Warszawie


PAUL MCCARTNEY ZAGRA W WARSZAWIE!


Dzisiaj ogłoszono sensacyjną wiadomość dla mnie. Paul McCatney zagra 22 czerwca w Warszawie koncert w ramach tracy "Out There". Wystąpi u nas w kraju po raz pierwszy. Zapowiedział repertuar przekrojowy z całej swojej kariery w tym również z okresu The Beatles. Koncert odbędzie się na "basenie" Narodowym.


Bilety w cenach
od 242zł do 1100zł

wejdą do sprzedaży 22-ego marca (piątek) o 10.00 na www.LiveNation.pl

Więcej informacji o koncercie w Polsce: www.livenation.pl




Drogo sobie każą zapłacić za posłuchanie Sir Paula McCartneya...


Za tą informację o koncercie dziękuję mojej koleżance z forum80s.pl która jako pierwsza mi to obwieściła. Dziękuję Aurinko !!!






O Italo disco z perspektywy minionego czasu


Nigdy ten nurt muzyczny nie był moim faworytem.Na przestrzeni mijających lat, od roku 1984 zawsze był tylko marginesem w moich zainteresowaniach muzycznych.Kłamałbym jednak gdybym napisał, że był on mi całkowicie obojętny.Traktowałem w okresie prosperity tą muzykę jako typowo użytkową służącą doskonale do tańca. Miejscem dla niej według mnie była tylko i wyłącznie dyskoteka.Siłą rzeczy będąc w okresie 83 - 89 młodym chłopakiem spędzałem sporo czasu po różnych imprezach.W jakiś sposób musiała więc ta muzyka pozytywnie na mnie oddziaływać skoro imprezy nie rozpoczynałem od przyjęcia dużej dawki alkoholu.To nie była dla mnie muzyka do szukania wyższych wartości. Absolutnie nic wspólnego nie miała z jakąś wyszukaną formą gdzie uroda utworów tkwi w często mało wyraźnych szczegółach aranżacyjnych.Była po prostu użyteczna w pewnych sytuacjach i tyle.Mogłem nie słuchać w domu Modern Talking czy Savage co nie oznaczało tego, że człowiek nie znał tej muzyki. Była ona praktycznie wszędzie. Najmniej było jej (zdziwienie !?) w radiu. Z tego co pamiętam jedynym prezenterem  nadający takie klimaty był Bagdan Fabiański. Raczył on słuchaczy muzyką disco raz w tygodniu i to tylko przez godzinkę.Czasami wpuszczano go w niedzielne popołudnie do prowadzenia programu piosenki na życzenie. Wtedy również można było liczyć na posłuchanie kilku piosenek przeważnie nie osiągalnych poza tymi chwilami w eterze.Tak jakoś dziwnie w tym naszym piekiełku polskim jest, że szybko piętnuje się artystów grających dla szerokiej publiczności. Oczywiście "szeroka publiczność" rozumiana w sensie "ta mało wymagająca".Artysta grający coś popularnego to od razu tandeciarz.Przeżyłęm w swoim życiu różne nagonki. Pamietam jak synonimem "chadziajskiej" muzyki był: Afric Simone, grupa Boney M, Bee Gees, Goombay Dance Band. Później: Modern Talking, Bad Boys Blue i cały nurt Italo. Lata 90te to zaś Kelly Familly. O dziwo nie kojarzę by podobną opinię miała kiedykolwiek ABBA.Resztę wymienianki podaruję sobie, gdyż każdy wie o co mi chodzi. Przyznam się, że sam należałem do takich co oceniali innych ludzi podług tego czego słuchali. By zrozumieć swoją durnotę potrzebowałem kilunastu lat. 

Dziś do muzyki italo disco mam stosnek sentymentaly. Dalej nie dostrzegam w niej wielkiej sztuki ani z pewnością nie działa ona na mnie w sposób taki, że rodzi we mnie euforię zmysłów. Raczej przywołują się  wspomnienia mojej młodości co na swój sposób bywa na równi dla mnie miłe co czerpanie piękna ze sztuki.Nie jestem jednak ortodosyjnym miłośnikiem tego gatunku. Całkowicie obojętne jest mi to całe szufladkowanie co jest muzyką italo disco a co euro disco.Oczywiście wiem na czym ta różnica polega ale głowy nie mam do tego by podczas słuchania zastanawiać się czy artysta pochodzi z Włoch czy Niemiec lub Hiszpanii.Wszytko więc wrzucam do jednego worka który roboczo sobie nazywam italo disco styl. W końcu to Włosi zaszczepili w Europie w latach 80tych pewną estetykę w muzyce tanecznej więc nie sądzę bym robił tym wielkie nadużycie słowne.Wspomniałem że nie dostrzegam w tej muzyce sztuki, to prawda. Jest jednak coś co sprawia, że te piosenki zwłaszcza w obecnych czasach zyskują na jakości.To coś to przede wszystkim dbałość o doskonałe melodie. Kolejną cechą jest idealne zgranie basów z resztą dźwięków podczas produkcji.Tutaj nie ma drażniącego umc, umc, umc.Doskonałe dodam i specyficzne brzmienie ówczesnych instrumentów klawiszowych dopełnia całość czyniac z tych piosenek miłe dla ucha dźwieki.Włochom można sporo zarzucić ale nie to, ze nie mają talentu do pięknych melodii.Muzykę disco w latach osiemdziesiatych zdominowali całkowicie producenci. Może jedynie w Stanach było inczej ale powiedzmy sobie uczciwie, że lata 80te Europa i Stany to były oddzielne bajki muzyczne.Przynajmniej jeśli chodzi o muzykę disco. Tam jednak cały czas dominowały brzmienia czerpiące garściami z lat 70tych od czarnych zespołów grających funk, soul czy jak to obecnie nazywamy R'n'B. Europa pod tym względem wypracowała swój własny styl czerpiąc głównie z muzyki pop lat 70tych oraz z eksplozji sythpopu początku lat 80tych. Tak więc na czele sukcesów muzyki disco w Europie stanęli producenci. Historia muzyki zna już taki przypadek gdy całym niemal biznesem muzycznym zarządzały specjalne grupy ludzi wyspecjalizowane w trafianiu w gust słuchaczy. Miało to miejsce w początku lat 60tych w Stanach. Nie liczył się wtedy wykonawca. Liczył się przebój a kto go zaśpiewał było sprawą drugorzędną.W latach osiemdziesiątych Europę w zakresie Disco spotkało dokładnie to samo. W Niemczech na giganta muzyki pop urósł Diether Bohlen, który w przeciagu zaledwie trzech lat na szczyt popularności wyniósł kilka płyt na których roiło się od znakomitych hitów. Część uczynił za sprawą mega popularych zespołów w których był jednym z filarów a mianowicie chodzi mi o Modern Talking oraz Blue System. Pozostałe jego sukcesy to kompozycje i produkcje dla C.C.Catch, Chrisa Normana czy Bonnie Tyler.We Włoszech taką rolę spełniał chociażby Roberto Zanetti bardziej znany pod pseudonimem Savage ale lista takich osób jest o wiele szersza. Wymienic tu powinienem: Alberto Carpani (bardziej znanym jako Albert One) no i przede wszystkim Mauro Farinę, który obecnie zarządza kilkoma wytwórniami płyt a w latach osiemdziesiatych odpowiedzialny był między innymi za sukces grupy Radiorama gdzie był nawet wokalistą oraz za stworzenie Kena Laszlo.

Paradoks popularności stylu italo disco jest taki, ze dzisiaj w naszym kraju mamy o wiele lepszy dostęp do tych nagrań niż w okresie ich świetności. Zdobycie poszczególnych piosenek w roku na przykład 1984 czy 85 graniczyło z cudem. Docierały do naszych klubów dyskotekowych tylko nieliczne piosenki i to głównie wydawane przez wyspecjalizowaną w tym nurcie muzycznym niemiecką firmę płytową ZYX. Szary obywatel mógł co najwyżej kupić na bazarze kasety pirackie lub polować z magnetofonem przy audycjach Bogdana Fabiańskiego.Pomagały też znajomości u DJ-ów prowadzących dyskoteki którzy posiadali płyty pozyskane tylko ze sobie znanych żródeł.Nie mniej do szerokiego odbiorcy i tak trafiało sporo kawałków disco. W dobie internetu widać jak wiele piosenek znakomitych pouciekało nam i nie zaistniało w naszej świadomości w okresie gdy powinny.Obecnie żyją one sobie w obiegu niszowym i budzą zachwyt u osób które po dzisiejszy dzień pasjonują się tym gatunkiem muzycznym.Na fali sentymentu powstały też strony internetowe zrzeszające wielbicieli. Jedne działają prężniej inne trochę mniej.Łączy je jedno. Wielka pasja do muzyki z lat młodości.Mogę śmiało polecić stronę www.Klub80.pl oraz www.Top80.pl. Sporo również spotkacie osób zamiłowanych w italo i euro disco na www.forum80s.pl. Wchodząc na podane adresy można poznać wielu ludzi z wielką pasją do muzyki, która tylko z pozoru jest banalna i "chadziajska". Bo w sumie co tak naprawdę jest mało ambitne ? "Be bop a lula" Gene Vinceta to chyba najbardziej durny tekst i banał jeśli chodzi o melodię o interpretacji nie wspomnę a to przecież jeden z najważniejszych klasyków w całej historii muzyki rozrywkowej (celowo nie napisałem rockowej). Tak więc jakoś nie przeszkadza mi jednego dnia słuchać grupy Camel czy Stradovariusa a następnego włączyć sobie ku rozluźnieniu Mike'a Mission czy duet Primadonna. Wszystko zależy od nastroju jaki mam w danym dniu.


Do tematyki italo disco powrócę jeszcze niebawem bo temat to w ostatnim okresie u mnie gorący za sprawą... no właśnie o tym niebawem.

wtorek, 12 marca 2013

O śmierci, ratownictwie i rodzicach nieudacznikach

Może trochę pojadę po bandzie..

Niedawno byliśmy w całym kraju świadkami totalnej "jazdy" po służbie zdrowia wszelkich dziennikarzy.Pretekstem tego była tragedia, która miała miejsce w Skierniewicach. Dokładnie chdzi mi o śmierć dwuletniej dziewczynki, która nie otrzymała pomocy na czas. Kto nie pamięta przypomnę w skrócie. Rodzice zadzwonili na Pogotowie Ratunkowe podając jako powód wezwania bardzo wysoką temperaturę. Dyspozytor zalecił rodzicom kontakt z lekarzem pomocy doraźnej, gdyż według niego dziecko z temperaturą kwalifikuje się do lekarza rodzinnego a nie do przyjazdu zespołu spcjalistycznego czyli dawniejszej Erki. Na innych zespołach w Pogotowiu, wyjasnię pracują tylko ratownicy medyczni wyuczeni w kierunku diagnozowania bezpośrednich stanów zagrożenia życia i radzenia sobie z nimi. To nie są ludzie którzy mogą rozpisywać na recepach leczenie chorób. Tym bardziej wizyta pediatryczna nie jest wskazana dla ich kompetencji. Zresztą nawet na zespole specjalistycznym lekarz przeważnie nie posiada recept,  bo do niczego nie są one potrzebne w pracy gdzie bazuje się na lekach w ambulansie. Zespoły ratownictwa medycznego działają doraźnie niosąc pomoc jak nazwa wskazuje - doraźną. Leczenie jest obowiązkiem lekarzy pierwszego kontaktu lub w szpitalu. Pogotowie zabezpiecza pacjenta na czas dotarcia do szpitala. Przeziębienia, choroby to nie wezwania dla Pogotowia. Do Pogotowia dzwoni i wzywa się w przypadku stanów ostrych, nagłych zmian, nagłych bardzo silnych bóli, utrat przytomności, bardzo silnych krwawień, w zaburzeniach krążenia czy też pracy serca, przy silnej duszności, mocnych i sporych pod względem powierzchni ciała oparzeniach.. mógłbym wymienić jeszcze kilka powodów. Na pewno jednym z nich nie jest wysoka temperatura.Według mnie dyspozytor podjął słuszną decyzję przekazując zgłaszającym by skontaktowali się z pomocą wieczorową działającą w ramach Podstawowej Opieki Zdrowotnej.Tam ponoć rodzice dziewczynki dowiedzieli się, że lekarz nie przybędzie do ich domu obejrzeć i zdiagnozować dziecko gdyż na miejscu posiada innych pacjentów potrzebujących pomocy. Nie będę oceniał wydajności nocnych dyzurów w POZ bo wiele tam jest niedociagnięć pod względem ilości zatrudnionych lekarzy, ich umiejętności czy chćby brak jest w tym wszystkim instrumentów prawnych zmuszających lekarzy do przyjmowania każdego zgłoszenia jako wizyty wyjadowej.Zresztą to byłoby trochę bez sensu gdyby do każdego zgłoszenia lekarz udawał się do domu pacjenta. Wracając do tematu. Pech sprawił, że rodzice nie otrzymali pomocy w postaci przyjazdu lekarza do ich domu.W kilka godzin później ponownie zadzwonili po Pogotowie i tym razem dyspozytor przyjął zgłoszenie i wysłał. Stan dziewczynki był jednak już krytyczny i pomoc okała się spóźniona.

Całą złość skierowano na pogotowie ratunkowe. Na fotkach zamieszcza się zdjęcia karetki systemu ratownictwa. Nacisk robi się na na fakt braku przyjęcia zgłoszenia przez dyspozytora. W całym kraju dziennikarze jak psy zaczęli węszyć wielką aferę. Politycy wskazują winnego w ministrze. Nie odpowiada on mi jako minister ale co on jest winien śmierci tej dziewczynki ?

Ludzie wyluzujcie i spójrzcie na tą sytuację w sposób trzeźwy.

Za dziecko odpowiada jego prawny opiekun, czyli przeważnie rodzic. Co ten rodzic zrobił by ratować swoje dziecko ? Zadzwonił po Pogotowie a następnie do Lekarza POZ(podstawowej opieki zdrowotnej). Nie otrzymał pomocy.I co ? Usiadł sobie i czekał. Ciekawe kiedy dostrzegł że dziecko zaczyna mu się robić lejące ? Normalny świadomy rodzic już po pierwszym odrzuceniu i drugim wsiadł by do samochodu i zawiózł dziecko do lekarza czy szpitalnego czy POZ. Dbałby o to by zbić dziecku temperaturę podając leki dostępne na każdej stacji benzynowej a w przypadku braku poprawy zastosował schładzanie fzyczne gorączkującego dziecka poprzez letnią kąpiel czy okłady. Ktoś powie że rodzic mógł się nie znać. Kur...a jak mógł się nie znać ? Masz dzieci ? musisz wiedzieć podstawy radzenia sobie z jego problemami zdrowotnymi bo to Ty odpowiadasz za życie nie lekarz. To Twoje dziecko - nie lekarza.Ludzie zacznijcie wreszcie mysleć. Nigdy Lekarza a tym bardziej Pogotowie Ratunkowe nie będzie odpowiedzialne za życie wasze czy waszych bliskich. Pogotowie jest wsparciem i fachową siłą która często ratuje zycie i zdrowie ale nie wieszajcie na tej służbie odpowiedzialności za każde zdarzenie.Jeśli ktoś stracił za dużo krwi Pogotowie jej na poczekaniu nie wleje. Trzeba ją zatamować do czasu przybycia karetki choć prowizorycznie. Podobnie z zatrzymaniem krążenia.Jeśli nikt nie rozpocznie masażu zewnętrznego serca przed przyjazdem ratowników to ambulans nawet przybywający w ciągu kilku minut nie będzie miał już nic do roboty.

Bądżmy więc odpowiedzilni za siebie i nie zwalajmy tego na Państwo i jego służby. Nikt nie będzie się wami opiekował bo to nie zakład opiekuńczy. W pewnym zakresie od dorosłego człowieka należy już wymagać myslenia samodzielnego. Jeśli nie wiesz jak postąpić na wypadek kłopotów zdrowotnych swoich czy bliskich to zorientuj się wcześniej co i gdzie sie załatwia. W jaki sposób się zgłasza wizyty, w jakich sytuacjach dzwoni się do pogotowia. Gdzie jest najbliższy szpital. Naucz się co robić w pierwszych chwilach jakiegoś zdarzenia mogącego stanowić zagrozenie życia. Zrób to, choćby po to byś nie musiał kiedyś z tępym od głupoty wzrokiem czekać za Pogotowiem mając u stóp kto wie czy nie swoje dziecko któremu jak uważasz  nie mozesz pomóc. A to jak mawiał klasyk gówno prawda że nie możesz..


Politycy po tej jak nazwali skandalicznej sprawie rozpoczęli cyrk. Zamierzają szkolić dyspozytorów medycznych Kur..a - minister wielki spec od ratownictwa.To on powinien być szkolony przez nich. Każdy z wypowiadajacych się osób publicznie to przeważnie ludzie nic nie mający wspólnego z ratownictwem medycznym albo jeżeli już to tylko od strony teoretycznej. Gazety zaś zalewają nas stertą bzdur.Cyrk na całego a robota leży. Stado bezmyślnych panów którzy biją pianę z której nic nie wynika.Winnych szuka się nie tam gdzie mozna by było coś znaleźć ale tam gdzie od strony medialnej najlepiej da się przypodaobać przed wyborami ludziom.

A propos... wiecie o tym ludzie,że wykształcony ratownik medyczny poza miejscem pracy nie może z powodów idiotycznego prawa nieść pomocy na miarę swoich umiejętności. Wolno mu tylko robić to co każdy laik. Takie prawo stworzyli nam te sejmowe matoły. Te same które zamiast wziąć się za lekarzy POZ bezpośrednio winnych tragedii ze Skierniewic biją pianę nad Pogotowiem, które w tej sytuacji było najmniej winne. Poza tym ja prywatnie dowaliłbym winę rodzicom za "ogólnokrajową odziedziczoną po byłym systemie całkowitą niezaradność" i niezdolność czucia odpowiedzialności za życie. Ciekawe czy jakby przyszedł do ich domu złoczyńca chcący zabić też czekałby za Policją czy jednak próbował się bronić. ?

Rodzicu - obecny- przyszły.

Zawsze oceniaj sytuację.Uważasz że lekarz powininie zbadać Twoje dziecko bądź konsekwentny. Pogortowie odmówiło przyjazdu ? Lekarz pomocy doraźnej także ? Nie czekaj tylko jedź z dzieckiem do szpitala - tam nikt nie wyrzuci a pomoc dziecko otrzyma. Później możesz sobie wyciągać konsekwencje od służb które nie przyjęły zgłoszenia. Dziecko jednak Twoje żyje. Dowiedz sie jak nalezy postepować przy wysokich temperaturach. Co możesz zrobić samemu by łagodzić objawy  choroby i ograniczać niebezpieczenstwo jej skutków. Zacznij się interesować samemu swoim i bliskich zdrowiem, bo to Ty jesteś odpowiedzialny za to - nikt inny.

A propos podobno nadchodzącej wiosny



Ten żart co przeczytacie poniżej znalazłem  w sieci (na 80s.pl) i chyba najbardziej oddaje  moje obecne odczucia w temacie nadchodzącej wiosny. Dalszy  komentarz uważam  za zbędny... w tym kawale jest wszystko.

Rudy kocur z trudem przebijający się przez zaspy, z wysiłkiem odrywając swoją zmrożoną męskość od lodu krzyczy na całe gardło:
 - No i ku....a gdzie?! Pytam was - gdzie jest ta pierd......na wiosna do ku...y nędzy? Co za pojeb...ny kraj?! Gdzie dziewczyny, przebiśniegi, świergolenie skowronków?!
- Choćby ćwierkanie wróbli, choćby krakanie wron - gdzie to kur...a wszystko jest?! A odwilż kiedy wreszcie przyjdzie? Śnieg z nieba napierd...a jakby ich tam w górze pojeb..o... Niby ponoć wiosna już jest, kur..a - łgarstwo i oszustwo na każdym kroku, ku...a ... 
A ludzie słysząc kocie krzyki uśmiechają się do siebie i mówią łagodnie:
- Słyszysz jak się drze? Wiosna idzie... Kotów nie oszukasz...

Poza tym.... 



Upatrzyłem sobie na Allegro u jednego sprzedawcy aż osiem płyt (na ośmiu różnych aukcjach). Uzbrojony i zmotywowany do zakupów i to niekoniecznie tanich zasiadłem do kompa.Do licytacji włączyłem się gdy było poniżej minuty waląc od razu ceny zaporowe. Niestety dałem czas na tyle duży, że jeszcze mnie przelicytowano.Nawet mam teraz wyrzuty sumienia, ze niepotrzebnie windowałem cenę skoro i tak nie kupiłem . Płyta owa nie warta była aż takiej sumy bo i nie należy do jakiś kruków białych a raczej jest zwykłym czaarnym okazem.Widać trafiłem na kogoś komu było wszystko jedno za ile byle by kupić. Z jednej strony podziw, że ludzie tak kochają muzykę ale z drugiej strony jednak podświadomie odnoszę wrażenie że to jeden z tych "nowych miłośników winyli" co to zarabia kilka tysięcy złotych miesiecznie, ma nowoczesną willę , ekstra samochód a teraz postanowił sobie przyozdobić salon oldskulowym sprzętem (zapewne kupił sobie Adama) i kilkoma pozycjami płytowymi zapamiętanymi z lat swojej młodości.... Kolejne trzy aukcje również w podobny sposób przegrałem (i to z tym samym licytującym) a resztę sobie darowałem stosując już tylko rozsądne ceny. Nie tragizuję z powodu przegranych aukcji bo płyty te bywają często na Allegro i to w cenach (opcja kup teraz) mniejszych niż te które zostały wywindowane.Nie mniej drażni mnie fakt przegrania bo proponowałem naprawdę kupę forsy za niektóre pozycje. Widać trafił się ku radości sprzedającego gość nie liczący się w ogóle z pieniędzmi gotowy nawet za popularnego maksisingla zazwyczaj sprzedawanego za 15-20 zł zapłacić zdrowo powyżej 100 zł. Tego nie kupił ktoś interesujący się kolekcjonerstwem.Tacy znają ceny w przybliżeniu i potrafią choć w "pewnych działkach swoich zaintereswań" ocenić unikalność płyty. To raczej zwykły nowobogacki realizujący swoje wszystkie życiowe zachcianki a będący obecnie na etapie meblowania mieszkania i potrzebującego w formie gadżetu kilkunastu płyt z młodości. Dla takiego cena nie gra roli.

i na koniec...

Z mediów dociera coraz wiecej głupoty. Czasami jak tak posłucham wiadomości i się wyłączę z emocji to od razu nasuwa się wniosek, że Ci tam w Sejmie świetnie się bawią i realizują się w dziwnych śmiesznych nic nie znaczących dla kraju rozgrywakach personalnych. Kurde... tam już nikt nic nie robi tylko intryga za intrygą. Ten cały teatr do tego odbywa się za nasze pieniądze. Jarosław robi darmową reklamę  I - poda. Jeżeli któryś z mocherowych beretów nie wiedział co to jest I-pod to już wie. Taka reklama dla Apple i to za darmo ? Na ich miejscu ja bym sypnął kasą na PiS bo nawet minutowe reklamy nadawane w czasach największej oglądalności by nie dały takiego efektu. Ale to jeszcze nie koniec. Niejaki Owsiak po aferze związanej ze śmiercią dziecka, któremu nie udzielono pomocy na czas oświadczył, że jeżeli sprawa nie zostanie "ogarnięta" przez odpowiednie słuzyby to on więcej pieniędzy na dzieci z Orkietry nie da.... Kurd...a - ON DAJE PIENIĄDZE ? To ludzie dają, nie on. Panie Owsiak to nie pan daje pieniadze na dzieci a tacy jak ja. Pan robisz tylko lub aż (by nie umnijszać roli ) za puszkę.

Do tematu śmierci dziecka jeszcze powrócę....

Zakończyłem wpis.. idę na obiad i jakąś herbatkę uspakajającą.. ;)

środa, 6 marca 2013

O "koncertówkach" wczorajszych i dzisiejszych


Do niedawna kupowanie płyt typu Live obarczone było sporym ryzykiem. Łatwo mozna było trafić na totalne gnioty brzmieniowe. Tylko nieliczni artyści potrafili wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności technicznych i nagrać na żywo materiał na takim poziomie, który nie odbiegałby od tego stworzonego w sterylnych warunkach studyjnych. Dziś wszystko wygląda już inaczej. Osobną kwestią jest tu oczywiście olbrzymi postęp w produkcji takich płyt i współczesne możliwości edytorskie dla nagrań dokonanych ze sceny. Pamiętam pierwsze płyty typu "live" jakie poznałem jako młody chłopak pod koniec lat 70tych. Były to dwie części "Alive" Kiss oraz  "If you want blood..." AC/DC. Trochę później trafiłem na "Made in Japan" Purpli oraz Thin Lizzy "Live and Dangerous".Każda z nich na swój sposób była niepowtarzalna i posiadała swój klimat brzmieniowy. Mam tu na myśli nie samą muzykę ale sposób realizacji dźwięku.Dzisiejsze koncertówki trochę zatraciły swój klimat.Technika pozwala obecnie nagrać dźwięk nie odbiegający od warunków studyjnych. Obróbka dalsza materiału pozwala uszlachetnić wszelkie niedociągnięcia. Otrzymujemy produkt, który tylko z pozoru jest zapisem "na żywo".Jak do tego dołożymy fakt, że większość zespołów pragnie udowodnić, że granie na koncertach jakościowo nie odbiega od tego co potrafią w studiu otrzymujemy produkt mało oryginalny i średnio ciekawy dla fanów.Większość kompozycji bowiem nie różni się od tych jakie znamy z wersji studyjnej.Drażni wręcz to, że zespoły nie próbują nic dodać od siebie nowego. Nawet solówki gitarowe zazwyczaj odgrywane są jeden do jeden.Gdyby nie reakcje publiczności nic nie wskazywałoby na to, że to nagrania nie pochodzące z płyt studyjnych.Dążenie do perfekcji brzmieniowej doprowadza powoli do tego, że zatraca się sens nagrywania płyt "Live".Nie twierdzę, ze powinny takie produkcje brzmieć okropnie lub sprawiać wrażenie nagranych na jakimś dyktafonie ale sami przyznacie,zwłaszcza Ci którzy bywają na koncertach, że specyficzny sound uzyskiwany na koncertach tak dobrze nam znany na płytach staje się coraz bardziej klarowny.Uważam, ze płyty nagrywane na żywo powinny oprócz muzyki przemycić jak najwięcej z samej atmosfery.Słuchacz powinien czuć, że to jest grane na żywo. Wpadki głosowe czy źle dociśnięte palce na strunach powinny być słyszane bo to daje urok. Nikt nie wymaga od artystów idealnego odegrania piosenek z płyt. Zadziwia mnie również to, że tak mało artystów grając na scenie swój jakiś hit sprzed wielu lat, praktycznie nic w nim nie zmienia. Przecież to niemożliwe, by będąc twórcą po tylu latach nie dostrzec nic w swoim dziele, co chciałoby się poprawić lub chociaż zagrać inaczej. Z nostalgią więc wspominam ostatnie koncertówki z "prawdziwego zdarzenia", wspomniane wcześniej oraz dodatkowo jeszcze kilka z lat wcześniejszych jak choćby: "24 Night" Claptona, "One the Night" Dire Straits, "World Wide Live" Scorpionsów. Na nich czuło się podczas słuchania bycia w centrum wydarzeń.Zapewne wielu płyt koncertowych nie znam i być może moje odczucia są odosobnione ale do refleksji skłoniły mnie dwie pozycje jakie niedawno okazyjnie trafiłem do kupienia.Jedną z nich jest "Live" zespołu RPWL a druga to "Concerto maximo" Pendragonu.

Dwa bardzo dobre ( podwójne) albumy koncertowe, świetnych zespołów 
za cenę trzech paczek papierosów i to kupione w sklepie
(mp.3-owicze - więcej na prąd wydacie ściągając to z netu)

W obu przypadkach dźwięk dopieszczono na tyle, że trudno odnieść wrażenie by to było nagrane na scenie. Co zdradza te płyty jako Live ? Tylko sporadyczne reakcje publiki i nieczęste monologi artystów w kierunku widowni.Bym był dobrze zrozumiany.Oba moje nowe nabytki to płyty fantastyczne do słuchania i zawierają rewelacyjny materiał. Tylko, że jest on dla mnie trochę wtórny, bo nie dostrzegam wielkiej różnicy w wykonaniach czy brzmieniu pomiędzy tym co doskonale znam z wykonań studyjnych.Powinno to być dla tych wykonawców nobilitujące co wypisuję ale w rocku tak już jest, że nie precyzja jest najważniejsza a duch rock n rolla, a on trochę ucieka. Nie powinno się z koncertu rockowego robić występu rodem z sali filharmonii gdzie na widowni zasiadją miłośnicy muzyki uzbrojeni w partytury i śledzący głównie instrumentalistów pod względem jakości wykonanej muzyki a nie jej samej. Nie tędy droga.Wrócę na chwilkę jeszcze do Pendragon ale do zupełnie innej ich płyty nagraniej metodą"na żywo". Chodzi mi o "Acoustically Challenged". Tak się złożyło, że jako zdeklaroany fan tej grupy tkwiłem przy radiu w chwili gdy wystepował on z tym zapisanem materiałem.Nie byłem pewien czy ukaże się ten koncert w całości na płycie więc nagrałem go sobie. W chwili ukazania się płyty doznałem małego szoku.Powycinano wszystkie dialogi Nicka z publicznością, pozmieniano wszystkie "niedociągnięcia" wokalne na "lepsze jakościowo" a trzeba przyznać, że lider Pendragon'u nie był wtedy w życiowej formie wokalnej. Dokonano miksu, który częściowo zmienił całe brzmienie koncertu. Niby to samo a jednak nie do końca.Widać czarno na białym ile dołożono dodatkowo by całość prezentowała się bardziej idealnie.

Być może jak już pisałem trochę przesadzam i być może nie jest tak źle na tym świecie muzycznym bo wszak taka pozycja jak "Celebration Day" Zeppelinów przywraca wiarę w to, że można jak się chce nagrać płytę według schematów dawnych i przemycić do naszych domów ciut emocji spod sceny. Tylko, że takich płyt jest juz naprawdę niewiele. A wszystko "zło" zaczęło się od "PULSE" Floydów... Kto to tak do końca traktuje jako koncertówkę pomimo tego, że każdy dźwięk powstał ma scenie.


Za niedościgniony wzór wśród koncertówek uważam płyty Deep Purple "Made in Japan" oraz "Nobody's Perfect". Kto wie czy nawet tej drugiej nie cenię sobie bardziej. Bardzo lubię też "Alive2" Kiss oraz wcześniej wymienianą Thin Lizzy.W 1993r Dire Straits wydało swoją kapitalną koncertówkę wartą częstego słuchania a przecież to nie jedyna ich doskonała pozycja nagrana na żywo.Widać kiedyś można było tworzyć sztukę i magię koncertową nawet na płytach. Dziś to już w dobie nowoczesnej techniki i tendencji do bycia idelanym coraz trudniejsze. Doskonałe dwie koncertówki nagrano również w naszym kraju i sądzę, że to dwie perły zasługujące na miano najleoszych polskich płyt Live wszech czasów. Na myśli mam (jakby mogło być inaczej) obie płyty wydane przez Savitor, czyli "Live" Perfectu i Lombardu.