wtorek, 30 grudnia 2014

Stan Bush & Barrage - (1987) - recenzja


Stan Bush to artysta znany u nas nielicznym. Z tym "znany" do końca też tak nie jest, bo jak zresztą sam się przekonałem, muzyka jego była mi znana bardziej niż on sam. Myślę, że podobnie jak ze mną będzie z wieloma ludźmi w Polsce. Skąd więc znamy Stana Busha ? Usłyszeliśmy go na przykład na ścieżkach dźwiękowych kilku filmów. Jakich ? Krótka wymienianka: Krwawy sport - "Fight To Survive" oraz "On My Own Alone", Kickboxer - "Never Surrender" oraz "Fight For Love." Jednak najfajniej dla mnie wypadł muzycznie na swojej drugiej płycie wydanej w 1987r zatytułowanej „Stan Bush & Barrage". Nigdy nie śledziłem jego kariery, zresztą nawet do wspomnianych piosenek użytych w filmach wróciłem stosunkowo niedawno. Zresztą za sprawą płyty o której te kilka słów teraz zamierzam napisać.


Muzyka Stana Busha to nic innego jak główny nurt muzyki rockowej odwołujący się do wzorców tej sceny rodem za oceanu. Myślę, że Anglicy nie portrafili by czegoś takiego stworzyć. To jest po prostu pełną gębą amerykańskie granie z pogranicza kilku styli gdzie wiodącą rolę odgrywają gitary. Śmiało można by przykleić mu łatkę artysty pokroju Johna Bon Joviego ale ma też w sobie coś z ducha Springsteena.Z pewnością Stan Bush ma smykałkę do chwytliwych melodii. Płyta „Stan Bush & Barrage" zawiera praktycznie całkowicie materiał przbojowy.Słucha się tego doskonale. Dla odbiorcy słuchającego tej płyty pierwszy raz zaskoczeniem sporym powinna się okazać druga piosenka tego albumu. Jest to doskonale wszystkim znany wielki przebój "Love Don't Lie" zespołu House Of Lords nagrany i wydany w 1988r. Na tej płycie mamy wersję autorską Stana Busha z 1987r, która jak widać osiągnęła mniejszą popularność niż jej cover. Nie odważę się oceniać, która wersja jest lepsza, gdyż kompozycja należy do tych, które trudno jest zepsuć jakąkolwiek rockową interpretacją. Na płycie Stana Busha ta piosenka posiada jeszcze dużą konkurencję jaką jest umiejscowiony na samym końcu albumu utwór "What Is Love". Perełka dla tej piosenki to najlepsze określenie. Od razu dodam, że ta perełka wcale nie znajduje się wśród śmieci więc trochę ginie w tłumie innych ozdób tej płyty. Niewątpliwie do których należy mój faworyt z tego albumu "Heart Vs. Head". Trochę przypomina mi to kompozycje Van Halena z okresu wokalisty Sammego. Zresztą w piosence "The Touch" porównań odnajduję nawet zdecydowanie więcej. Ale to przypadek bo w kolejnej piosence chwilami całość brzmi jakby pochodziła z płyty Garego Moore'a "Wild Frontiers" W zasadzie co utwór słyszymy znajome dźwięki ale nie ma to nic wspólnego z jakimś celowym działaniem. Po prostu data wydania płyty to 1987r to złote czasy dla tego typu muzyki, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Kto wie zresztą na ile Stan Bush czerpał od innych a ile inni czerpali od Stana. W końcu był jednym z tych którzy wytyczali ten szlak muzyczny. Album „Stan Bush & Barrage" powoli schodzi w cień płyt innych artystów z tamtego okresu. O Def Leppard, Bon Jovi mówi się w świetle tamtego okresu stale o Stan Bush niewiele. Szkoda bo ja postawiłbym go w tym samym szeregu. Na płycie mamy dziesięć kompozycji utrzymanych w klimacie muzycznym zarezerwowanym dla grup amerykańskich grających melodyjnego ostrego rocka, Ostatnio zaczęto to określać nazwą AOR . Kompozycje wszystkie są dobre a większość z nich wykazuje cechy przeboju. Najlepsze według mnie z tej płyty to: "Heart Vs. Head", "Love Don't Lie", "The Touch" "What Is Love" oraz "Do You Remember". To te najlesze - słabych piosenek na albumie brak.


Back cover albumu "Stan Bush & Barrage"

Płytę cenię wysoko z uwagi na jej muzykę, to oczywiste ale również z uwagi na świadectwo pewnego czasu w muzyce, który niestety skończył się bezpowrotnie w kilka lat później.Płyta „Stan Bush & Barrage" jest dla mnie jedną z kilku wydawnictw, które ten okres muzycznie mi definiowała. Stąd aż cztery gwiazdki.

Strona A

1 Temptation
2 Love Don't Lie
3 Primitive Lover
4 Heart Vs. Head
5 Crank That Radio 

Strona B

1 Gates Of Paradise
2 Do You Remember
3 Take It Like A Man
4 The Touch
5 What Is Love

I standardowo kilka klipów z muzyką z tej płyty....

Stan Bush - The Touch

Stan Bush - Do you remember
Stan Bush: Stand in the Fire 
piosenka nie pochodzi z tego albumu ale skoro o niej wspomniałem
w tekście warto i ją posłucghać. 


Z uwagi na to, że jest to prawdopodobnie ostatni mój wpis w tym roku życzę wszystkim by nowy rok okazał się lepszym od obecnego a przynajmniej nie gorszy

środa, 24 grudnia 2014

Życzenia świateczne 2014r, Amanda Lear 2014r, Gianna Nannini 2014r

Święta Bożego Narodzenia - 2014r


To ja we własnej osobie... no może nie do końca ale pewnie tak bym chciał
w te święta wyglądać  istworzyć to co stworzył on.. czyli najsławniejszy świateczny dom - Dom Griswoldów



Wszystkim życzę z okazji tych ciekawych i wszechpotężnych świąt zdrowia i pieniędzy a przede wszystkim szczęścia. Tak przede wszystkim szczęścia, gdyż jak głosi znane powiedzonko .. W końcu ludzie będący na Titanicu byli zdrowi i bogaci - tylko szczęścia nie mieli. A to że święta należą do ciekawych nikogo zapewniać nie muszę. W końcu muszą one mieć w sobie potężną moc, że nawet ateiści świętują je na równi z katolikami. Niech wam się darzy a czasami i coś przyjemnego zdarzy.



Na koniec coś o muzyce. Ostatnio bywając w necie to tu, to tam, to jeszcze gdzieś trafiłem na kilka informacji, które mnie zaskoczyły. I tylko w formie ciekawostki tutaj o nich wspomnę. Czasami czytamy o wielkich come back róznych artystów. Niekoniecznie tych najwybitniejszych. A tu proszę bardzo. Przeczytałem, że w roku 2014 nową płytę wydała artystka o pseudonimie Amanda Lear. Zresztą to chyba nawet już nie pseudonim a prawnie zaklepane personalia. Od razu by nie było zdziwienia. Nie ineresuje mnie przeszłość tego pana/pani i wszystko co z tym związane jest mi obojętne. Jedynie co oceniam to muzykę. Amanda Lear zasłynęła w końcówce lat 70tych kilkoma przebojami w stylu rodzącego się disco. Tego jeszcze wtedy bardzo szlachetnego stylu, który dopiero pod koniec lat 80tych sprowadzony został do rynsztoka. Otoż Amanda Lear wydała właśnie w tym mijającym roku nową płytę. Zawiera ona piosenki, które wylansował swego czasu Elvis Presley. Płyta nosi tytuł "My Happiness". Piosenki bardziej utrzymują styl rodem z barów i nocnych lokali niż desek sceny rock n rolowej ale ma to swój urok. Płyta na pewno warta posłuchania. Zaskoczenie tym większe dla mnie, ze okazuje się a żyłem w niewiedzy, że Amanda Lear od owego debiutu w 1977r wydaje cały czas płyty. Średnio czyni to co trzy lata czasami pięć. Od początku ma ich na koncie około 25. To naprawdę sporo zważywszy na to, że do niedawna traktowałe ją jako osobę która błysnęła w 1977r i zaginęła po dwóch płytach na początku lat 80tych. A tu proszę ?









Kolejną miłą niespodzianką, zresztą bardzo podobną do tej z Amandą było uświadomienie sobie, że pewna włoszka Gianna Nannini również wydała swoją nową płytę "Hitalia" i jeżeli dopiszę, że jest to jej 28 album to podobnie jak wczesniej oczka przetarłem. Tą Włoszkę w zasadzie artystycznie pochowałem już w połowie, no powiedzmy pod koniec lat 80tych. A tu proszę ? Pani cały czas jest aktywna i dodam, że w doskonałej formie.Kilka albumów już przesłuchałem. Głównie wydanych po roku 1990 i to co mogę po takim odsłuchu na kolanie powiedzieć to przypuszczenie, że czeka mnie chyba sporo ciekawej muzyki do posłuchania. Płytę poznałem bardzo szczątkowo i jak w przypadku Amandy sprawa jest dość prosta tak tu trudno jest mi się odnieść nią do całej jej twórczości. Cieszy mnie już sam fakt sporej aktywnosci twórczej.

Wspomniałem o tych dwóch płytach bo zapewne nigdy ani nigdzie nie trafią się one w zestawieniu najlepszych płyt 2014r. Pewnie i takimi nie są. Z kronikarskiego obowiązku jednak warto było wspomnieć o nich tu na moim blogu, gdzie czesto pojawiają się pozycje nie wspomniane nigdzie indziej.

Tradycyjnie próbki video

Amanda Lear - Suspicious Minds (Official Video)

AmandaLear - Heartbreaker Hotel


wtorek, 23 grudnia 2014

O nie lubieniu kogoś oraz wkur.....niu na kogoś


Zawsze martwi mnie jak odchodzi ktoś kogo znałem chośby tylko tak jak się zna artystów.. Akurat Cocker był mi obojetny. Ani mnie nie drażnił ani się nim nie zachwycałem. Doskonale zdaję sobie sprawę że to legenda Woodstock i że jego wersja "Przyjacół" Bitli to mistrzostwo świata. Kto tak uważa, temu będę politycznie przytakiwać. Mnie osobiście jego maniery wokalne drażniły. Nie podobała mi się jego barwa głosu. Do tego kiedyś próbowałem posłuchać muzyki, którą stworzył a nie tylko interpretował. Nie dało się. Bardziej go cenie za to, że w ogóle był i dał koloryt pewnemu okresowi, gdzie obok Janis i Hendrixa tworzył legendę. Oliwy do ognia tego mojego braku uwielbienia dla Cockera dolał swego czasu dodatkowo Rysio Rynkowski, który chyba za wzór obrał sobie image tego artysty. Zresztą manierę śpiewania i sposób pewnych interpretacji również. Tak więc pewnie jestem osamotniony w tym braku uwielbienia dla Joe ale uszy mam własne a one mi podpowiadają, że wcale nie muszę wszystkich uznanych muzyków lubić. Niemniej odszedł na pewno ktoś kto był częścią historią muzyki nawet jeżeli ona nie do końca mi się podobała.

A teraz poruszę inną kwestię, która dzisiaj od rana wałkowana przez TVN, wku...ia mnie i pokazuje po raz kolejny szczyt nieudacznictwa dziennikarskiego a kto wie czy po prostu nie zwykłe skurw....stwo. Oto wierny telewidz, zapewne zwykła menda społeczna zrobił fotkę i przesłał ją do telewizji rządny sensacji. Fotkę zamieszczam poniżej - pochodzi ze strony serwisu TVN.

Od razu rozkręcono aferę, że Policja zapakowała na kopercie dla niepełnosprawnych i poszli sobie kupić kebab. Stworzono od razu oskarżenie, później przykładnie ukarano mandatem wartości kilku stów. Zapewne też dostaną notkę naganną do akt bo takie są zwyczaje. Dziennikarze i oczywiście ta menda od zrobienia zdjęcia są oczywiście dumni z siebie, że spełnili obowiązek obywatelski. Skoro wymagają od innych niech sami wpierw przestrzegają przepisów. Nie chcę być od razu adwokatem tych policjantów ale znam realia tej pracy, które odbiegają od opini powszechnej zwykłego śmiertelnika. Praca ich wygląda mniej więcej tak. Wyjeżdżają na patrol i przez radio otrzymują zlecenie interwencyjne. Załatwiają sprawę, zgłaszają że są wolni i otrzymują kolejne. Po siódmej godzinie i załwieniu kilku interwencji parkuja gdzieś przy krzaczku w parku i idą się odlać bo patrol nie ma możliwości załatwić potrzeb normalnie jak ludzie w ubikacji na komisariacie bo najzwyczajniej tam nie dojeżdża. Przerwa śniadaniowa jest fikcją. Jeżeli funkcjionarusz nie weźmie kanapek do samochodu to będzie pracował głodny.Innym wyjściem jest podjechanie do jakiegoś fast foodu. W biegu coś kupic, szybko zjeść bo kolejna robota czeka. Nie ma czasu na szukanie parkingu. W tym przypadku zaparkowali na kopercie, która była pusta w tym czasie. Nie oddalili się od samochodu więc w każdej chwili gdyby nadjechał inwalida mogliby zrobić mu miejsce. Nie było więc to stricte parkowanie a raczej nieprzepisowe zatrzymanie się. Uchwycił to wszystko w obiektywie nasz menda. Nie dość,że przełożeni nie pozwolili chłopakom zjeść jak ludzie na przerwie tylko musieli jeść "na mieście" to jeszcze poprzez amatora fotogafa oraz telewizję na oczach całego narodu dowalili im. I to za co ? Szkodliwość czynu ? ....żadna. Niestety wśród nas cały czas żyją takie mendy, które interesuja sie wszystkim dookoła tylko nie sobą. Dziwię się tylko tym hieną z TVN że z tego zrobili aferę. Żałosne dziennikarstwo. Ja na ich miejscu po zgłoszeniu posłałbym tą fotkę do kosza. Nie są też dla mnie usprawiedliwieniem argumenty, ze policjanci nas nie oszczędzają i sami jak mogą to nam fundują kary. Owszem tak. Ale jakoś nie drukuje się w gazetach naszych fotek i przewinień jak w tym przypadku. Poza tym nie znam policjanta a kilku znam, który miałby wielką satysfakcję z tego że rozdaje mamdaty. Oni podobnie jak na produkcji mają plan do wyrobienia. Jeżli po zakończonym dniu nie ma określonej liczby wystawionych druków następują pretensje przełożonych. Wkurzyło mnie to zdjęcie i cała afera również dlatego,ze podobną fotkę zamieściła gazeta Fakt tylko widoczek obejmował ambulans zaparkowany przy budce Kebab a przy niej stało dwóch ratowników. Artykuł zaś grzmiał o tym, że na pogotowie się czeka,.. ludzie umieraja a oni proszę bardzo.. kebab sobie kupują. Wiem kto wtedy był sfotogafowany, jaka to była karetka. Wiem również ile mieli wtedy pracy. Gdyby nie zjedli wtedy w biegu tego fast fooda spędzili by 12 godzin w pracy bez chwili przerwy na posiłek, toaletę. W Policji i Ratownictwie pojęcie przrwy śniadaniowej nie istnieje. Jeżeli jest spokój to jest czas nawet kawę wypić ale jak nie co jest regułą nie ma czasu nawet załatwić potrzeb fizjologicznych a przerwa jest nie dla tych co pracują tylko dla tych którzy tą pracę im organizują.. ... dalej nie rozwijam tematu bo się rozkręcę

środa, 17 grudnia 2014

Beautiful: The Carole King Musical (2014) - nie recenzja



Trochę dzisiaj odejdę od zasady, którą stosuję od samego początku (wpisy tylko o płytach które mam). Napiszę o dwóch pozycjach wydawniczych jakie się ukazały w tym roku a których jeszcze nie kupiłem. Czy kupię niebawem też nie umiem dać odpowiedzi ale o tym na samym końcu.

Świat muzyczny co jakiś czas zachłystuje się musicalami. Pominę tu oczywiste oczywistości, czyli potężne sukcesy przedstawień na Broadwayu czy West Endzie. Bardziej chodzi mi o przenoszenie tej niewątpliwej sztuki na ekrany kin. Gdy popularność wersji filmowej "Skrzypka na dachu" a wcześniej "West side story" przerosły komercyjne oczekiwania, szybciutko wzięto na warsztat inne. Nie wymienię wszystkich pozycji, które doczekały się adaptacji filmowej ale by pokazać skalę, kilka tytułów muszę tu podać. Skupię się na tych, które również w naszym kraju zyskały popularność. Mieliśmy więc doskonałe pozycje: ,"Rocky Horror Picture Show" (1975) "Grease"(1978), "Hair" (1979), "Across the Universe" (2007) "Mamma Mia" (2008), Nędznicy (2012).Każda z tych ekranizacji stała się przebojem kinowym a niektóre z nich wręcz stanowią o historii kina tzw. prawda czasu - prawda ekranu. Po co tak przydługawy wstęp ? Otóż moim skromnym zdaniem znajdujemy się w okresie w którym pewna grupa ludzi w tym i ja zaczyna wyczekiwać kolejnego wielkiego filmu muzycznego. Filmu, który prawdopodobnie w ogóle jeszcze nie jest kręcony i nawet nie wiadomo czy moje podejrzenia względem planów jego powstania się sprawdzą. Jestem jednak optymistą, bo Holywood doskonale wie gdzie leżą pieniążki.

Obraz nosić będzie tytuł "Beautiful" lub może nawet pokuszą się o pełną nazwę "Beautiful: The Carole King Musical". Przedstawienie już jest wystawiane od roku na Broadwayu. Fabuła tego widowiska z tego co się zorientowałem dotyczy życia i twórczości Carole King. Kim jest Carole King ? Niestety w naszy kraju trzeba to napisać bo większość mało zagłębia się w historię muzyki. Carole King wraz ze swoim mężem Gerry Goffinem tworzyła w początkach lat 60tych duet kompozytorski. Później rozwinęła też swoją karierę wokalistki. Jest jedną z ikon muzycznych USA. To ona stworzyła kilka piosenek, które weszły do grona elitarnych evergreenów. Jakie to piosenki ? Zapewniam was, że większość znacie doskonale. Oczywiście w wykonaniach nie autorskich a tych dla których one powstały.Czas na tytuły "Locomotion" - Little Eva ale również później Kylie Minouge i pewnie jeszcze stu innych, "Chains" - The Cookies ale The Beatles również, "One Fine Day" - The Chiffons (pierwsza 500tka najlepszych piosenek według magazynu Rolling Stone), "Will You Love Me Tomorrow" - The Shirelles i później cały świat."Take Good Care of My Baby" - Bobby Vee i później również cały świat z Bobby Vintonem, The Beatles i Smokie ma czele. Dołożę jeszcze jeden tytuł autorstwa Carole King "I Feel the Earth Move" spopularyzowany w latach 80tych przez Martikę. 


Oczywiście to nie wszystko od tej pani bo posiada imponującą ilość swoich kompozycji ale te akurat stanowią jej wizytówkę i wszystkie zostały zawarte w tym przedstawieniu. Posłuchamy tu również "It Might As Well Rain Until September". Wszystkie te piosenki przewijają się przez całe moje życie. Czasami częściej czasami mniej ale zawsze są gdzieś mi blisko obecne. Przez lata wraz ze wzrostem świadomości muzycznej dotarłem również do tych nagrań w wersji autorskiej, czyli zaśpiewanych przez samą Carole King. W musicalu "Beautiful" wykorzystano również kilka piosenek innych kompozytorów ale trzymano się reguły by byli to tylko i wyłącznie przedstawiciele z Aldon Music lub potocznie jak wtedy mawiano reprezentanci "Brill Building Sound". Jednym słowem znajomi i koledzy Carole King z pewnego okresu jej życia a o którym to mówi fabuła całości musicalu. Którzy to ? A choćby Neil Sedaka ("Oh Carol" w końcu napisał właśnie dla niej - ona mu odpowiedziła innym teksem "Oh Neil"- robiąc sobie publicznie z pomocą przemysłu fonograficzego skrzynkę mailową.) Kolejni znajomi to Barry Mann, The Drifters.


W tym roku pojawił się soundtrack z tego przedstawienia. Miałem okazję go przesłuchać kilkakrotnie. Nie śpiewa w nim Carole King bo pewnie już nie to zdrowie ale muszę przyznać, że dobrano tak wokalistkę by oryginalny głos pani King a ma ona faktycznie dość łatwo rozpoznawalny wokal, można było chwilami nawet pomylić. Całość brzmi fantastycznie i jest pogodnie, przebojowo ale miejscami również refleksyjnie. Sporo nastroju kameralnego. Piosenki aranżowane są w taki sposób, że wyczuwamy w nich osobowość artystki. Czasami za podkład robi tylko fortepian i wtedy brzmią te piosenki tak jakby dopiero co powstały i sprawia to wrażenie jakby Carole śpiewała je po raz pierwszy prezentując je np.mężowi. Płyty nie można oczywiście kupić w Polsce tak jak nie mozna było swego czasu kupić soundtracku "Mamma Mia" (na myśli mam ścieżkę z przedstawienia nie z filmu). Dostępna jest na Amazonie ale Amerykusy nie lubią naszego kraju i póki co tylko magazyny sobie u nas porobili a sprzedaży bezpośredniej na nasz kraj nie prowadzą. Prędej czy później zapewne gdzieś to trafię bo chcę ją posiadać. Póki co pieniądze spać nie dają ( a dokładniej ich brak) Dodatkowo okres świąteczny i zimowy to czas wzmożonych wydatków więc album musi z zakupem poczekać przynajmniej do wiosny.

Próbka oryginalnego soundtracku w wersji  live - niestety z przedstawienia w necie są tylko urywki. Tu mamy choć jedną  pełną piosenkę. 

Pisze o tej płycie bo na naszych polskich stronach mie ma w ogóle wzmianki o tym wydawnictwie jak zresztą i samym przedstawieniu. Wiem, że jest kilka osób w naszym kraju, które podobnie jak ja do Carole King mają stosunek bardzo emocjonalny. Jesli więc lubisz tą wokalistkę, kompozytorkę, autorkę tekstów to  ta płyta jest dla Ciebie.

Po szczegóły odsyłam do anglojęzyczego (niestety) opacowania w wikipedii. Tam jest opisana fabuła, zawartość muzyczna i wiele innych ciekawych informacji które tu pominąłem. 

Strona oficjalna musicalu beautifulonbroadway.com

P.S. Miałem napisać o dwóch pozycjach... wyszło trochę więcej o tej pierwszej więc drugą zostawiam na deser... może jutro... może pojutrze



Jako bonus do wpisu o Carole King fragment z występu artystki. Samej Carole King - nie aktorki ją grającej.
Do tego w towarzystwie Slasha (ex - Guns and Roses)


Carole King and Slash - Locomotion



Oraz Carole King bardziej liryczna



Tu zapewne fani lat 80tych przetrą oczy ze zdziwienia
(przynajmniej niektórzy)
Równie dobrze mogłem tu wrzucić "Crying In The Rain"
Którą adoptowali od Carole chłopaki z A-ha


Z Willie Nelsonem w duecie - Will You Still Love Me tomorrow


Rozpędziłem się z tymi wrzutkami...
Ale tu mamy historię Carole King i jej mężą od strony twórczej w pigułce


Przy okazji pisania tego wpisu natrafiłem na informację
o Gerry Goffinie - niestety smutną


Ten zasłużony kompozytor zmarł w czerwcu 2014r czyli kilka miesięcy temu mając 75 lat.

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Każda tragedia musi mieć winnego



Blog muzyczny ?  Owszem tak ale czasami mysli nieuczesnane jakie mnie nachodzą też się tu pojawiają... a o muzyce jeszcze zdążę napisać niebawem.


Co jakiś czas wpada mi przed oczy jakiś artykuł w gazecie lub w necie na temat ratownictwa medycznego. Zwłaszcza chwytliwym tematem są wszelkie sensacyjki, w których można tej instytucji dowalić. Doczekaliśmy się czasów gdzie każda tragedia musi być z czyjeś winy. Szuka się więc przyczyny wszędzie. Nawet jeżeli ktoś przez swoją nieuwagę potknie się na nierównym chodniku to będzie on ostatnia osobą która ponosi za to winę. Winny będzie w pierwszej kolejności ten do kogo ten chodnik należy. W drugiej ten kto układał te płytki, trzeciej producent tych chodników, czwartej projektant. To, że ofiarą była niezdara nikogo to nie interesuje. Jest niewinna potnięcia i tyle.

Z założenia ofiary tragedii są stawiane jako te, które winnymi nie są. Dziennikarze w pogoni za sensacją i możliwością dowalenia komuś są wstanie zrobić wszystko. Łatwo jest w ludziach wzbudzić brak współczucia dla lekarza, który zarabia pieniądze. Jeszcze łatwiej wzbudzić litość u osoby pokrzywdzonej, najlepiej aby była ona biedna, niewykształcona i ogólnie kompletnie niezaradna życiowo. Gdy do tego dołożymy jeszcze, że ofiarą jest dziecko mamy sukces reportażu zagwarantowany. Prawda nikogo tu nie interesuje. Z jednej strony bogaty lekarz z drugiej biedne dziecko. Jaki będzie społeczny odbiór wiadomo od razu. Jak to wygląda w praktyce opiszę na przykładzie (zresztą moim ulubionym).



Jak hipotetycznie wygląda reportaż zrobiony w TVN (lub tez innej stacji, choć TVN jest w te klocki najlepsze)

Wpierw jest wprowadzenie. Dziennikarz tonem Wołoszańskiego informuje, że oto znajdujemy się w miejscowości X tuż obok szpitala, w którym doszło do tragedii. Młoda kobieta zmarła tu nie otrzymawszy pomocy na czas. Osierociła dwójkę dzieci. Zanim porozmawiamy z lekarzami odpowiedzialnymi za tragedię przenieśmy się do domu rodziny tej kobiety. Kamera powoli robi teraz kadr najazdowy na brudną podłogę i odrapane ściany. Następnie zbliżenie na dziecko siedzące przy stole. Tatuś, mąż zmarłej kobiety nieporadnie karmi łyżeczką dziecko, obok na kredensie stoi czarno-biała fotografia żony z czarną przepaską. Rozpoczyna się pierwsza rozmowa w tym reportażu. Mężczyzna opowiada ze łzami jaka to dosięgła ich tragedia. Jaka to była wspaniała kobieta. Owszem była chorowita i nawet miała pójść do lekarza ale nie mogła. W domu musiała się zajmować dziećmi. Była doskonałą matką. Dzieci czyste, najedzone, zdrowe. Całe życie podporządkowała swoim pociechom. Prawdziwa matka polka. Czy czuła się niedobrze ? Owszem czuła ale jak ona mogłaby zostawić dzieci i pójść do lekarza. Następnie kamera filmuje widok na szpital w którym zmarła kobieta. Najazd kadrem niby przypadkiem na kilka co droższych samochodów na parkingu (w domysle auta lekarzy - bogaczy, którzy zdrowie mają ludzi gdzieś a tylko kasa się liczy). Wreszcie ujęcie na oddziale szpitalntym. Redaktor zadaje grzecznie pytanie. Co robiliście w szpitalu by niedoszło do tej tragedii ? I co ten lekarz wystawiny przez dziennikarzynę na rozstrzelanie ma mu odpowiedzieć. Przecież jeżeli zacznie cokolwiek mówić ten i tak nic z tego nie zrozumie bo medycyna przerasta kilkakrotnie możliwości percepcyjne dziennikarza. Odpowiada więc tak by opinia publiczna mogła zrozumieć. Mówi, tłumaczy,że kobieta dotarła do szpitala w stanie ciężkim, rokującym bardzo niekorzystnie. Że wieloletnia choroba nieleczona była w fazie zaawannsowanym. Pomimo szybkiej diagnostyki próba uratowania jej nie powiodła się. Pacjentka trafiła po prostu za późno. Tu redaktor zaczyna kojarzyć, że już mąż coś wspominał o chorobie nieleczonej więc nie męczy już tego lekarza. Znowu powrót do mieszkania zmarłej i do jej rodziny. Mąż teraz opowiada jak to długo czekał za karetką pogotowia. Redaktorek zjawia się wiec pod stacją Pogotowia i kameruje stojące ambulanse cierpiące na brak wyjazdów. Nie ważne czy to karetki systemu czy jakieś transportówki lub też w ogóle tylko zaparkowane (nie będące na dyzurze). Ważne, że stoją i nie pracują. Pred kamerą pojawia się dyspozytor medyczny. Pytanie oczywiście bezpośrednie. Czy czuje się pan winny śmierci młodej kobiety ? Dyspozytor przed kamerą zaskoczony zaczyna się tłumaczyć a jego nerwowość w wyniku takiego oskarżenia jest zrozumiała. Redaktorek odczytuje to jako próbę kręcenia więc dodatkowo atakuje. 


Czy to pan odpowida za wysłanie tak późno karetki. Dyspozytor łapie opanowanie i tłumaczy sytuację z której wynika, że zgłoszenie przyjął do kobiety z bólami trwającymi od kilku miesięcy i że w tym czasie miał poważniejszy przypadek i karetka wpierw musiała się tam udać. Bóle od kilku miesięcy nie kwalifikują się jako stan nagły w porównaniu z potrąceniem przez samochód. Redaktor w myśl zasady, że pacjent umarł nie dlatego że chorował i nie leczył się a dlatego, że pogotowie przyjechało za późno. Drąży więc temat dalej. Ponownie gości w szpitalu i ponownie dorwał się do lelarza, który wtedy miał dyżur. Zadaje mu pytanie. Czy gdyby kobieta dotarła pół godziny wcześniej miała by szansę żyć ? Lekarz ze spokojem odpowiada, że proces chorobowy był tak zawansowany, że szanse na skuteczną pomoc  również byłyby niewielkie. Tu reportaż się kończy. Na tle obowiązkowo karetki pogotowia z migającymi swiatłami dziennikarzyna mówi coś takiego. Proszę państwa, jak sami widzieliście problem śmierci kobiety jest sprawą złożoną. Rodzi się jednak pytanie. Czy ta kobieta, matka dwójki osieroconych dzieci, przykładna żona musiała umrzeć ? Kto zawinił ? Ludzie czy system ? 

A może winna jest głupota tej kobiety, że w czas nie podjeła leczenia ? Tego redaktor nawet nie dopuszcza do myśli. Jak to ? Ofiara ma być sama sobie winna ? A jeżeli nawet to od czego jest społeczeństwo, że w porę nie zauwazyło jej choroby ?

Szczytem idiotyzmu zaś są wszelkie programy typu "Pod napięciem". Moim niechlubnym idolem w owych czasach był pewien dziennikarz obecnie mieszkający w USA. Widziałem tylko jeden odcinek i wspaniałe dziennikarstwo w jego wydaniu. Tam gdzie realizował program doszło do jakies tragedii gdzie ktoś zabił kogoś...nieważne. Tam dziennikarz prowadzący zadał dwa kapitalne pytania. Szczyt debilizmu. Pierwsze zadane matce ofiary.. "Co czuje pani po stracie swojego syna? " i drugie pytanie zadane matce zabójcy" Co pani myśli o czynie swojego dziecka?"

Po czymś takim obejrzanym w telewizji  nóż sam się otwiera w kieszeni. Dziennikarstwo już dawno przestało w moich oczach być zawodem szanowanym. Mało kto jest w tym dobry. Od lat zalewa nas fala oszołomów, którzy pokończyli bzdurne szkółki niedzielne dające papierek a później kto wie ? Może tatuś lub mamusia a może ciocia albo wujek w redakcji....

Jedno jest pewne, żyjemy w czasach w których odowiedzialność za siebie przestaje istnieć. Doczekaliśmy się tego, że zdejmując garnek z wrzątkiem z piecyka nie jestesmy winni tego, że się oparzyliśmy. Winny bedzie producent piecyka, który tak go zaprojektował, winny będzie producent garnka, który dopuscił się wyprodukowania przedmiotu, które przenosi tempeaturę. A jeżeli winnych będzie za malo to pociągnie się do odpowiedzialności dostawcę wody, którą da się nagrzać do takiej temerartury . Na uniewinnienie nie mogą liczyc także fizycy, którzy nie potrafią sprawić tego by woda gotowała się juz przy bezpiecznej temperaturze, powiedzmy 30 stopni.

Prawdę móiąc o czym innym chciałem napisać.. o ratownictwie medycznym.. ale jak to mysli .. poszybowały inaczej.... może innym razem....