piątek, 9 maja 2014

Kretyni od angielskiego, czyli jak spieprzyć dobry film.


Od razu na wstępie. Nigdy nie byłem wielkim znawcą języka angielskiego. Mało, wręcz jest to rzecz, która u mnie kuleje i powoduje pewne kompleksy. Nie trzeba jednak być biegłym językoznawcą by na przestrzeni lat poznać kilka tłumaczeń tekstów piosenek czy osłuchać się z kilkunastoma angielskimi zdniami. Naprawdę nie trzeba być Anglikiem mówiącym po polsku by dostrzec sterty głupot jakie wciskają nam lektorzy tłumaczący filmy. Być może nigdy by mnie nie denerwowały tłumaczenia jakie serwuje nam TV podczas emisji filmów anglojęzycznych gdyby nie to, że wdepnęli na obszar mi znany - teksty wiekszości piosenek zespołu ABBA. W 2008r na ekrany kin wszedł  film "Mamma Mia". Zanim dotarłem pod ekran kinowy by go zobaczyć trafiłem gdzieś jego kopię. Pokusa była za silna. Obejrzałem. Zachwycony popędziłem więc do kina. Wiadomo duzy ekran, doskonałe nagłośnienie i byłem w siódmym niebie. Co prawda chwilami rozdrażniały mnie napisy tłumaczące teksty śpiewanych piosenek ale powiedzmy sobie uczciwie, że w większości trzymały się one "kupy" z tym co docierało do ucha z wersji angielskiej. Oczywiście po wyjsciu z kina od razu postanowiłem zaopatrzyć się w wersję DVD jak tylko ona się pojawi na rynku.  Przyznam się, że tego nie uczyniłem. Strach mi nie pozwolił przed tym czego mogę się na tym DVD spodziewać. Będąc abonentem Canal + doświadczyłem możliwości obejrznia tego filmu ponownie.To co uczyniono z tłumaczeniem nie pozwalało nacieszyć się obrazem.Mam podejrzenie, że podobnie jest na owym DVD. O całej sprawie przestałem mysleć i zadowoliłem się tą kopią z naprawdę niezłym tłumaczeniem. W zeszłym tygodniu nasz program 2 wyemitował ten film ponownie.Postanowiłem sobie go nagrać w jakości HD korzystając z dobrodziejstwa dekodera.To co odtworzyłem było horrorem. Jakiś wybitny tłumacz specjalista języka angielskiego z filmu zrobił swoją własną wizję. Do tego spłaszczył całkowicie warstwę tekstową.Z urody filmu nie pozostało nic. Doskonale wiem, że angielski w dużej mierze bazuje na idiomach przez co przy nauce powyżej pewnego stopnia zaawanasowania przestaje być aż tak prosty jak z początku się wydaje.Wiem o tym i mam sporo uznania dla osób potrafiących oddać w tłumaczeniach te zawiłe kwestie nie tracąc przy tym sensu. Ten kto przetłumaczył dla TV film "Mamma Mia" tej umiejętnosci raczej nie posiada. Potraktował prawie wszystko jako idiomy przez co całość nic nie miała wspólnego z zamysłem artystycznym panów z ABBA. Wypaczyło całkowicie przesłanie a teksty piosenek bardziej przypominały luźne ogólniki na temat tego co faktycznie było śpiewane. Tak skopać rewelacyjny film może tylko Polska TV. Od razu widać, że nigdy ten ktoś nawet nie zadał sobie trudu by wniknąć w twórczość grupy ABBA. Nie podam przykładów  tłumacznia z tego filmu. No może jeden , który udało mi się odnaleźć w necie. Kto widział i zna angielski choć szczątkowo ten wie o czym piszę. 

tak mi słodko gdy go widzę'
ach tak mi słodko
tak mi słodko aż się wstydzę
aha tak mi słodko
szukałam go nie od dziś
marzyłam by zechciał przyjść
i teraz już wiem ten gość nigdy nie ma dość
w głowie mi się kręci
aha tak mi śłodko

i to niby jest tłumaczenie tego tekstu

Honey honey, how you thrill me, ah-hah, honey honey
Honey honey, nearly kill me, ah-hah, honey honey
I'd heard about you before
I wanted to know some more
And now I know what they mean, you're a love machine
Oh, you make me dizzy

Dalej w filmie jest już tylko gorzej... Nie można z tekstu "Zwycięzca bierze wszystko" tworzyć tekt "miłość jest cierpieniem" (czy coś w tym stylu...).. bo to się po prostu kupy nie trzyma i wypacza cały przekaz. Łza się kręci w oku gdy wspomina się tłumacznie "The Wall" Floydów robione przez Wojtka Manna....... .o Monthy Pythonie w wesji Beksy nawet nie wspomnę.




środa, 7 maja 2014

Shakin' Stevens - Shaky (1981) - recenzja

o
Shakin Stevens to z pewnością bardzo barwna postać pod względem muzycznym ósmej dekady. Co prawda jego działalność sięga początków lat 70tych ale ta wielka sława spłynęła na niego dopiero z początkiem lat 80tych i z tymi latami kojarzony jest najbardziej (przynajmniej u nas w kraju). Płyta "Shaky" z 1981r jest pierwszą w jego karierze, która wywindowała go na szczyt list przebojów. Co ciekawe jest to płyta w zasadzie już dziesiąta w jego dyskografii ale wcześniesze nie zawierały jeszcze tego "szlifu", który pozwolił odnieść sukces temu artyście. W chwili jej ukazania się Shakin był już dość popularny w kilku krajach za sprawą kilku singli, które zaznaczyły swoją obecność na listach przebojów ( Hot Dog, Marie Marie, This ole House ). Powszechnie uważa się jednak, że dopiero album "Shaky" stał się tym przełomowym i traktuje się go jako ten pierwszy dający nową jakość. Na czym w zasadzie ona polegała ? Stevens nie odkrył Ameryki ale zręcznie wykorzystał modę nawiązującą do powrotu lat 50tych i zaadaptował stare rozwiązania muzyczne wzbogacając je nowymi możliwościami aranżacynymi jakie dawały nowoczesne studia nagrań.Przez to jego muzyka choć wzorowana na klasycznym rock n rollu przełomu lat 50/60 nabrała świeżego brzmienia. Drugim powodem odniesienia sukcesu był fakt, że tą muzykę w pełni akceptowało pokolenie rodziców tych do których była adresowana. Młodzi więc odkrywali w osobie Stevensa Presleya swoich czasów a rodzice na fali nostalgii mogli słuchać dźwięków ze swojej młodości. Jeden z niewielu wykonawców, który w owych czasach łączył przynajmniej pod względem muzycznym pokolenia. Zarzucano mu wtórność "presleyowską" ale z moich obserwacji była to dość krzywdząca opinia bo czerpał on inspiracje wizerunkowe i muzyczne od całego szeregu gwiazd epoki rock n rolla a nie tylko Presleya. Do tego "podlewał" to wszystko "własnym sosem" i w efekcie tworzył coś swojego. Zresztą myślę, że pewna wtórność wizerunkowa była w jego przypadku celowym działaniem. Nie ma przecież innej możliwości stworzenia klimatu muzyce by ta osadzona była w pewnych ramach, jak to by nadać jej cechy charakterysteczne utrwalone przez stereotypy. Tak więc to co dla niektórych bywa wadą czasami jest tak naprawdę wielką zaletą. Czas po długim wstępie odnieść się do muzyki na tej płycie.


Płytę otwiera piosenka "Mona Lisa" odnosząca się bezpośrednio do sławnego obrazu Da Vinci. Autorami tego klasyka są panowie Ray Evans and Jay Livingston. Stworzyli go w 1950r a popularność po raz pierwszy piosenka osiągnęła za sprawą Nat King Cola. Później doczekała się mnóstwa coverów (Presleya, Willy Nelsona etc.). W 1981r już ciut zapomniana lub raczej niezauważona przez nowe pokolenia stała się w głosie i aranżacji Shakina ponownie przebojem. Oczywiście ten standard otrzymał już "ten nowy szlif brzmieniowy" i utrzymany został w konwencji klasycznego rock n rolla. Nie tą piosenką postanowiono lansować nową płytę. Wybór padł i dodam, że był to strzał w dziesiątkę na piosenkę drugą z albuma "You drive me Crazy". Autorem jej był Ronnie Harwood, który skomponował ją specalnie dla Stevensa. Ronnie Harwood wczesniej słynął ze swojej solowej kariery jako piosenkarz rock n rollowy jak i z tego, że był twórcą ostatniego hitu jaki wylansował Bill Haley i to w roku 1980 tuż przed swoją śmiercią. "You Drive me Crazy" stał się pierwszym numerem jeden Shakina w Anglii i praktycznie rozsławił piosenkarza w całej Europie.

                              You Drive Me Crazy - otwarło drogę do sławy Shakin' Stevensowi .
                                          Dla mnie jest  to jego najlepszy kawałek


Na albumie "Shaky" znadziemy poza tymi dwoma hitami jeszcze przynamniej dwie piosenki, które dorobiły się statusu przeboju: "It's Raining" oraz "Green Door". Ten drugi wcześniej doskonale znany z wykonania Jim Lowe. Z piosenek typu "druga ręka" mamy tutaj jeszcze kawałek autorstwa Joey Spampinato "Don't She Look Good" (mało znanego artysty u nas w kraju ale odsyłam do wikipedii anglojęzycznej),"Don't Tell Me Your Troubles" Dona Gibsona z 1959r,""I'm Gonna Sit Right Down and Write Myself a Letter" klasyk, między innymi śpiewał to Frank Sinatra ( kompozycja wpisana do księgi Wielkich Amerykańskich Piosenek) ,"This Time" wykonywany przez Presleya wcześniej a napisany przez samego Chips'a Moman'a (grał w zespole Burnetta, Vincenta, tworzył dla wielu gwiazd)

Album zawiera również kilka kompozycji samego Shakina Stevensa.  Są to "I'm Knockin'", "Baby You're a Child", "Don't Turn Your Back", "Let Me Show You How", "I'm Lookin'". Moim zdaniem nie odbiegają one jakościowo od tych co wykorzystał on od innych. Owszem z hitem "You Drive me Crazy" trudno im konkurować ale jako piosenki rock n rollowe z pewnością nie zaliczne są do miana bycia wypełniaczami. Stevens pokazuje wręcz niebywały talent do tworzenia w duchu ery rock n rolla. Czerpie garściami ze swingu, blusa, rockabilly a wszystkiemu nadaje niebywałą świeżość.

Podumowując całość płyta Shakina Stevensa - "Shaky" w 1981r pomimo, że nie była tworem nowatorskim wśród sceny muzycznej tamtego okresu ale była płytą bardzo ważną. Pozwoliła na odrodzenie się ponowne i kto wie czy nie na taką skalę po raz ostatni klasycznego rock n rolla. Nikomu już po Stevensie (lub po fali jego popularności) nie udało się wprowadzić klasycznych piosenek rock n rollowych na listy przebojów i to aż do czasów nam współczenych. Z resztą odsyłam do wpisu na moim blogu "Rock and roll zmarł w drugiej połowie lat 80tych". Shakina cenię w sposób szczególny i to nietylko z sentymentu do rock n rolla jaki mam od zawsze. Dał scenie muzycznej drugi oddech i był prawdziwą alternatywą na scenie muzyki pop zalanej wtenczas wszędobylską elektroniką a przy tym zachował powiew świeżości. Nie jest to jego najlepsza płyta ale z pewnością ta, która otworzyła mu drogę do dalszej kariery i to już z pozycji wielkiej gwiazdy. Warto dodać, że muzycy biorący udział w nagraniu tego albumu w większości składali się z osób uznanych i mających w swoich artystycznych CV wpisaną współpracę z wieloma najwybitnieszymi artystami.

Płytę oceniam na trzy gwiazdki, czyli jako dobrą i godną polecenia. Gdybym jednak miał ją polecać sympatykom klasycznego rock n rolla jej ocena powędrowałaby spokojnie wyżej do miana takiej którą nalęży znać a wręcz wtyd jej nie mieć.

Data wydania 4 września 1981r  - firma - Epic. Promowały go trzy single : "You Drive Me Crazy"," Green Door", "It's Raining"


strona A

01. Mona Lisa
02. You Drive Me Crazy
03. I'm Knockin'
04. It's Raining
05. Don't She Look Good
06. Green Door
07. Don't Bug MeBaby

strona B

01. Don't Tell Me Your Troubles
02. I'm GonnaSit Right Down and Write Myself A Letter
03. This Time
04. Baby You're A Child
05. Don't Turn Your Back
06. Let Me Show You How
07. I'm Lookin'

Kolega z forum.80s.pl sprostował pewne fakty jakie napisałem w tym wpisie (nie sprawdzałem ale jego zdanie traktuję serio.  Pozwolę sobie go zacytować

Małe sprostowanie – według moich danych pierwszym numerem jeden SS był w UK „This Ole House”, „You Drive Me Crazy” doszło do miejsca drugiego, natomiast numerem jeden z tego longa było „Green Door”.