środa, 25 marca 2015

Gianna Nannini - siedem naprawdę dobrych płyt (1979-88)


Gianna Nannini u nas w Polsce jakoś nie zabłyszczała. Do świadomości przedarła się dopiero w roku 1990 za sprawą piosenki "Un'estate italiana" będącej wizytówka muzyczną Mundialu we Włoszech. Być może wcześniej przelotnie pojawiały się jakieś jej single u nas w radio ale o popularności na miarę innych włoskich wykonaców mogła ona tylko u nas pomarzyć.W samej Italii Gianna Nanniny była bardzo popularna a obecnie należy do ich popkulturowych ikon. Od razu przyznaję się, że i mnie jej dokonania artystyczne przez lata były obojętne. W końcówce lat 90tych może z dwie piosenki doceniałem, Kolejna dekada również nie przyniosła zmiany. Pewnego rodzaju olśnienie doznałem w chwili, gdy w prezencie w postaci kilkunastu płyt (ktoś robił porządki na strychu) znalazł się jej album z 1984r "Puzzle". Wpierw wydał mi się on tylko intrygujący ale z każdym kolejnym odsłuchem coraz bardziej zyskiwał w moich uszach. Przyłapałem się na tym, że jak na artystkę mało docenianą przeze mnie słucham jej nad wyraz często. Lody należało więc przełamać do końca. Skorzystałem z dobrodziejstwa internetu i zapoznałem się z jej większością płyt. Traf sprawił, że odnalazłem je wszystkie w jednym komisie (wiadomym) i nabyłem ku swojej radości. Gianny słucham już od dwóch miesięcy non stop a z płyt od dwóch tygodni. Wyrobiłem sobie już jakiś pogląd i postanowiłem trochę przybliżyć jej twórczość miłosnikom lat 80tych. Recenzje nie będą zbyt obszerne (o ile w ogóle to traktować jako recezję można) ale prawdopodobnie i tak staną się póki co jedynymi takimi opisami w polskojęzycznej przestrzeni internetu. Będą one dość subiektywnie podbarwione emocjami, gdyż do muzyki typu "Włoszczyzna" mam sentyment od początków lat 80tych. W zasadzie w kolejce od dawna oczekują na opis tutaj płyty artystów pokroju Ricchi e Poveri, Toto Cutugno etc.. No cóż... rozpocznę od Gianny Nanniny bo to akuarat u mnie najświeższa potrawa muzyczna a wiadomo "świezynki" cieszą najbardziej.

Gianna Nannini - California (1979)


To jej trzecia płyta ale po prawdzie pierwsza która zaistniała. Przyniosła jej wielki hit "America", który obecnie trochę zakurzył się. Wtedy jednak był sporym hitem.Ten album to jeszcze wydanie Gianny Nanniny w wersji rockowej.Oczywiście ten jej rockowy pazur traktować należy w kategori "light".Płyta jest dość krótka bo zaledwie trwa 37 minut i zawiera siedem piosenek. Otwiera ją wspomniany dynamiczny utwór "America".Druga kompozycja to rasowy blues "California". Jedna z głównych ozdób tej płyty. Na uwagę zasługują też "Sognami" i zamykająca całość piosenka "Lei". Z uwagi na wokal artystki płyta broni się doskonale. Płyta bardzo dobra. Moja ocena to trzy gwiazdki. Album mało doceniany a zasługujący na uznanie a juz na pewno na poznanie.

01 - America
02 - California
03 - Good Bye My Heart
04 - Io E Bobby McGee
05 - Sognami
06 - la Lupa E Le Stelle
07 - Lei

Gianna Nannini - California

Gianna Nannini - G.N  (1981)



Dalsza odsłona rockowego pazura Gianny. Ten album nie przyniósł sukcesu i brak na nim jakieś wyrazistej kompozycji choć smaczków na niej nie brakuje. Na pewno zaliczyłbym do nich balladę "Uo-Uo" ma ona coś w sobie z klimatu "Latarni" Neny. Kolejna perełka to "Autostrada" ale bez fajerwerków. Płyta ponownie bardzo krótka, taka wręcz czasowo wczesno beatlesowska czyli 31 minut. Album z uwagi na wspomnianą balladkę zyskuje ale jest to jedna ze słabszych pozycji od tej artystki. Niemniej jest intrygującaz uwagi na specyficzny wokal Gianny i głowy nie dam, że kiedyś nie zyska u mnie ona bardziej przychylnej noty. Póki co moja ocena to tylko dwie gwiadki.

01 - Vieni Ragazzo
02 - Nessuna Direzione
03 - Bi Bip
04 - Uo-Uo
05 - Occhi Aperti
06 - Autostrada
07 - Come Un Treno
08 - Stop

Gianna Nannini - Uo-Uo

Gianna Nannini - Latin Lover (1982)


Na tym albumie Nannini w dalszym ciągu porusza się w stylizacji rockowej. Płyta trochę nijaka.Ponownie brak tu jakiegoś przeboju, który by pociągnął całość do przodu. Najkorzystniej wypadają dwie zamykające album piosenki "Amore, Amore" i " Volo 5-4". Ocena moja podobna do poprzedniczki, czyli jedyne dwie gwiazdki. Niektóre piosenki jak chocby tytułowa nagrane zostały na koncercie. Z uwagi na dwie wspomniane kompozycje warto mieć tą płytę na półce. Dodam informacje, że pomimo tego,że był to jej juz piąty album Gianna Nannini sukcesu poza drobnym singlem z piosenką "America" jeszcze w tym 1982r nie osiągnęła. Moim zdaniem trochę za dużo na tym albumie muzycznego bałaganu. Prób nawiązania brzmieniem do stylistyki new romantic a razej dokładnie mówiąc new wave - próby oczywiście nieudane.

01 - Primadonna
02 - Wagon-Lits
03 - Ragazzo Dell'Europa
04 - Latin Lover
05 - Fumetto
06 - Carillon
07 - Amore Amore
08 - Volo 5-4

Gianna Nannini - Puzzle (1984)


Na tym albumie mamy juz tą wspaniałą przebojową Giannę Nanniny. Rockowy pazur na niej jeszcze pozostał ale reszta to już typowy przebojowy włoski pop. Zawiera ta płyta jej jeden z największych przebojów "Fotoromanza" ale otwierający całość "Kolossal" ma prawo nawet podobać się bardziej. Przynajmniej tak jest u mnie.Od tej płyty pojawiła się moja znajomość jej muzyki.Wcześniej znana mi ona była bardziej jako nazwisko przewijające się w różnej zachodniej prasie muzycznej. Na uwagę zasługują z tego albumu jeszcze "Ciao" oraz rock n rollowy "Siamo Ricch". Pozostałe piosenki są powiedzmy poprawe i nie powodują, że chcemy je pominąć przy słuchaniu. Plyta ponownie bardzo krótka bo zaledwie ponad 30 minut i zmieszczono na niej osiem piosenek. Ocena aż trzy gwiazdki, bo to pozycja z takich, które zyskują przy każdym kolejnym odsłuchu.

01 - Kolossal
02 - Fotoromanza
03 - L'Urlo
04 - Siamo Ricchi
05 - Ciao
06 - Fiesta
07 - Ballami
08 - Se Vai Via

Gianna Nannini - Fotoromanza

Gianna Nannini - Profumo (1986)


Bez wątpienia jest to najlepsza płyta tej artystki. Praktycznie same piosenki o potenciale przebojowym.Owiera płytę "Bello e impossibile" mega hit tej pioenkarki,zamieszczany chyba na wszystkich składankach z muzyką włoską. Kolejna piosenka to tytułowa "Profumo" wspaniała klimatyczna ballada. Perła będąca w cieniu utworu wcześniejszego ale to ona na tym albumie lśni blaskiem najwięszym. Trzecia piosenka i kolejna odsłona albumu "Come una schiava". Klimat gorącej hiszpani i wspaniałe wykorzystanie trąbek i chórków. Trzy pierwsze piosenki na tym albumie wysłuchane i mamy trudność w zdecydowaniu która z nich jest lepsza. Jeśli ktoś mysli, że to wszystko to pomyli się, bo słuchamy czwartej "Gelosia" i problem z wyborem nie mamy już z trzema piosenkami a z czterema."Gelosia" to kolejna wspaniała ballada i przepiękną melodią i doskonałą interpretacją. Piąta kompozycja "Seduzione" i kolejny mocno wbijający się w pamięć kawałek. Niemniej przebojowy od wcześniejszych. Po nim zaś czas na kolejną perłę "Quale amore". To typowy włoski wyciskacz wzruszeń."Avventuriera", czyli kolejna pozycja przypominanam, że Gianna to jednak rockowa dusza. Piosenka z pazurem i pewnie na wcześniejszych albumach byłaby wielką ozdobą, bo i energia i melodia dobre, a tu po prostu jest i tyle. Album kończą dwie piosenki. Dodam doskonałe "Quante mani" oraz "Terra straniera". Zwłaszcza ta druga przypadłami do gustu. Ten album to jeden z najlepszych albumów włoskich wszech czasów. Doskonale melodyjna, przebojowa. Świetnie wyprodukowana. To po prostu "pełną gębą" muzyka italo pop roku 1986. Ocena cztery gwiazdki w pełni zasłużona. Gorąco polecam.

01 - Bello e impossibile
02 - Profumo
03 - Come una schiava
04 - Gelosia
05 - Seduzione
06 - Quale amore
07 - Avventuriera
08 - Quante mani
09 - Terra straniera

Gianna Nannini -  Come una schiava

Gianna Nannini - Maschi E Altri (1987)


Płyta z serii "The Best of". Jest na niej większość z tego co fajne u Gianny Nannini. W zasadzie są wszystkie przeboje. Brakuje może kilku perełek wyszczególnionych w opisach wcześniej ale uczciwie pisząc to ta  składanka  to materiał w 100% złożony z jej hitów. Nie śledziłem nigdy wcześniej a tym bardziej teraz nie sprawdzałem jak jej piosenki radziły sobie na listach przebojów ale domyślam się, że we Włoszech trochę zawirowania spowodowały. Największą ozdobą na niej to "I maschi", której wcześniej nie przyuważyłem na jej płytach. Prawdopodobnie jest premierą na tym albumie. Podobnie z piosenką na stronie B - "Bla Bla". Całość otrzymuje ode mnie ocenę trzy gwiazdki i to wpełni zasłużone. Płyta dobra dla kogoś kto chce mieć ją w takiej pigułce nie koniecznie wypełnionej w 100% wszystkim fajnym co nagrała.

01 - I Maschi
02 - Profumo
03 - America
04 - Ragazzo Dell'Europa
05 - Avventuriera
06 - Bello E Impossibile
07 - Bla Bla
08 - Vieni Ragazzo
09 - Latin Lover
10 - Fotoromanza

Gianna Nannini -Profumo

Gianna Nannini - Malafemmina (1988)


Ta płyta to jakby kontynuacja albumu "Profumo". Urocza do słuchania.Praktycznie każda kompozycja miła dla ucha pod względem aranżu i melodii. Perełki na niej ?  Oczywście są : "Un Ragazzo Come Te"- spokojna ballada. Kolejna ? "Time Lover" - ta trochę (mocno trochę) kojarzy się z przebojem Billy Idola "Dancing with myself". Tych smaczków miłych dla ucha jest tu naprawdę sporo, choć w stosunku do "Profumo" jest bardziej refleksyjnie a melodie chociaż nadal wspaniałe już nie tak przebojowe. Płyta zyskuje z każdy przesłuchaniem.Znam ją najsłabiej z tych o których tu piszę, bo mam w zwyczaju nie skakać z kwiatka na kwiatek a na razie wczesniejsze pozycje dominowały na gramofonie.Posłuchałem ją na tyle by móc wyrobić sobie zdanie, że jest to kolejna udana jej płyta. Ocena na pewno w okolicach trzech gwiazdek się jej należy.Jednym zdaniem ? Kolejny dobry album tej artystki, którą przez tyle lat omijałem nie zdając sobie sprawy ile tracę na tym braku obcowania.

01. Auto
02. Casablanca
03. Cuore Zingaro
04. Donne in Amore
05. Hey Bionda
06. Luci Rosse
07. Luna Dellest
08. Revolution
09. Time Lover
10. Un Ragazzo Come Te
11. Voglio Fare Lamore

Gianna Nannini - Time Lover

=========================================================

Jak widać ostatnie miesiące upływają mi w klimatach włoskich. Może i dobrze bo to bardzo słoneczna muzyka. Jak znam zycie i siebie to najbliższe tygodnie nadal wypełniać będą dźwięki ze słonecznej Italii co zapewne przełoży się na wpisy tu na blogu. Tym bardziej,że jak wspomniałem w kolejce czekają naprawdę słoneczne i przebojowe płyty.
Co do samej Gianny Nannini. Wierzę, że jeszcze nie jedna płyta wpadnie mi jej w moje ręce. W końcu po tych o któych tu wspomniałem artystka wydała jeszcze szesnaście albumów i to nie jej ostatniesłowo w twórczości. Gianna jest czynna i cały czas nagrywa i wydaje płyty. Ostatnia jej pozycja jest sprzed kilku miesięcy. Tak więc przede mną jeszcze sporo miłych doznań słuchowych od tej pani. Polecam wam tą artystkę - naprawdę warto. Zdaję sobie sprawę, że moje opisy to tak trochę "po łabkach" pisane ale co tu mądrego napisać o tym czego w zasadzie należy posłuchać.




czwartek, 12 marca 2015

Chris Norman - Some Hearts Are Diamonds (1986)


By rozpocząć pisać o tej płycie wpierw kilka słów o sytuacji jaka miała miejsce w okresie wydania tego albumu i choć wpis jest o Chrisie Normanie kilka słów o mózgu tego projektu, czyli Diterze Bohlenie. W 1986r Dieter Bohlen był fabryką przebojów. Można było go lubić lub też i nie. Można też było go podziwiać za talent lub też dyskryminować jego sukcesy jako tworzenie piosenek na jedno kopyto. Po prawdzie gdyby tak posłuchać innych wielkich jak chocby gwiazdę Jeffa Lynna to również wszystkiego czgo się nie dotknął brzmiało jak ELO. Podobnie było i tu. Dieter stworzył swoje brzmienie i gdyby nie olbrzymia ekspansja ilościowa jego produkcji pewnie dzisiaj miałby status bardziej dowartościowanego artysty w świecie. Póki co stał się ikoną w Niemczech.Na swoje nazwisko musiał jednak zapracować. W latach 1985/88 czego się nie dotknął stawało się od razu przebojem.W październiku 1986r Dieter miał już na koncie sukces trzech płyt grupy Modern Talking, jednej C.C.Catch i był tuż przed wydaniem jej drugiej płyty,zresztą jak i przed wydaniem czwartej Modern Talking. W gąszczu swoich produkcji znalazł on jeszcze czas na kolejny projekt i o tym teraz kilka słów.

W 1986r Chris Norman był trochę zagubionym muzykiem. Odcinał on jak to się mówi kupony od swojej popularności. W większości państw europejskich był traktowany jako gwiazda zeszłego dziesięciolecia. Z grupą Smokie w drugiej połowie lat 70tych przynajniej w Europie osiągnął wszystko. W 1982r wydał ostatni album z tą grupą i odniósł mizerny sukces. Według Normana zespołu nie było sensu ciągnąć dalej. Zmieniła się moda, muzyka a Normanowi nie pasowało pogrywanie w małych knajpkach dla statusiałyh ludzi domagających się stale tych samych starych hitów. Los sprawił, że na drodze muzyka pojawił się Bohlen. Doskonale pamiętający sukces i to całkiem niedawny zespołu Smokie. Dieter szukał artystów, którzy potrafiliby sprzedać jego kolejny sukces. Dla Chrisa to również był dar niebios. Oto miał przed sobą człowieka zwanego fabryką przebojów. Osobę nie tylko znającą się na nowych brzmieniach ale wręcz je kształtującą. Skomponowano i nagrano dziesięć piosenek. Przy pięciu swój udział miał Chris Norman i o tym należy pamiętać, gdyż przeświadczenie króluje że płyta w całości to twór Bohlena. Otóż jak widać nie jest to prawdą. Owszem Dieter nadał swoje brzmienie całości ale melodie i słowa w połowie to dzieło Normana a także uwaga ! - Pete'a Spencera (kolegi z zespołu Smokie) .Dieter pełnię zasług przypisał sobie w "Some Hearts Are Diamonds", "No Arms Can Ever Hold You", "Midnight Lady", "Love Is..." i "Till The Night We'll Meet Again".

Płytę lansowano trzema singlami "Some Hearts Are Diamonds", "Midnight Lady", "No Arms Can Ever Hold You". Pamiętam że sporym wzięciem w klubach dyskotekowych w Polsce miał jeszcze utwór drugi ze strony A czyli "Hunters of the Night" skomponowany zresztą wspólnie z Bohlenem (jedyna ich wspólna kompozycja na płycie). Czas coś napisać o samej muzyce. Nieprawdą jest, że wszystko brzmi na niej jak Modern Talkng. Królują na niej co prawda dwie typowe bohlenowskie ballady "Some Hearts Are Diamonds" i "Midnight Lady" i są to niewątpliwie dwie najpiękniejsze piosenki z całości (Brawo Dieter za kompozycje) ale podoba mi się, że w piosenki skomponowane przez Normana "szef" zdecydowanie mniej się wtrącał. Dzięki temu posiadamy kilka kompozycji pobrzmiewających podobnie do tego co pamiętamy z grupy Smokie. Ta różnorodność brzmieniowa jest atutem tej płyty ale by szczerze napisać trzeba nie ujmując tu talentowi Normana stwierdzić, że głównie to kompzycje Dietera zrobiły z tego albumu mega hit roku 86. Kolejnym plusem tej płyty jest to, że jest ona w wiekszości spokojna, refleksyjna, nastrojowa. Mamy tu tak naprawdę jeden numer typowo dyskotekowy z szybkim rytmem. Reszta to ballady lub spokojniejsze kompozycje. Płyta zdecydowanie bardziej do słuchania niż na szaleńcze party.

Midnight Lady - Chris Norman

Płyta w chwili ukazania się była dla mnie zaskoczeniem. Doskonale znałem Normana. Uwielbiałem wcześniej zespół Smokie. Poznałem całość na raty. Radio rozpoczęło promowanie tej płyty od "Midnight Lady". Teraz gdy wszystkie stacje radiowe prześcigają się w przypominaniu przebojów z ósmej dekady mnie pamiętającego doskonale tamte czasy drażni fakt, jak stacje wypaczają u słuchaczy pogląd na to co wtedy było naprawdę popularne w Polsce. Z całą odpowedzialnością napiszę, ze singiel "Midnight Lady" w 1986r miał tylko jedną konkurencję w kategorii najbardziej romatyczny hit roku. Była nią piosenka Chrisa De Burga - Lady in Red. Album Chisa Normana "Some Hearts Are Diamonds" był jak się później okazało jedynym wspólnym projektem Normana z Bohlenem. Lata 90te przyniosły powolne zapomnienie tej płyty. Chris Norman pozostał nadal wielką gwiazdą ale głównie w Niemczech, tam gdzie ciągle żywa jest pamięć Smokie. Dieter Bohlen zaś szalał dalej dając upust swojemu stylowi jako producent i kompozytor. Robił to na tyle umiejętnie i tak dobierał sobie artystów dla swoich dzieł, że nim się spostrzegliśmy a armię wykonawców jego kompozycji zasiliły kolejne powołane z otchłani zapomnienia gwiazdy: Bonnie Tyler, Les McKeown (wokalista Bay City Rollers),Engelbert Humperdinck. Plotka głosi, że nawet próbował namówić Nenę na współpracę ale ona akurat nie zamierzała zostać jego nową C.C.Catch ;-).Pomijam już tu jego dokonania jako Blue System bo to osobny temat.

                                                Some Hearts Are Diamonds  - Chris Norman


Chris Norman wydaje swoje płyty do teraz. Wydaje je z tego co mi wiadomo tylko na terenie Niemiec i tam są one tylko dystrybuowane stąd są problemy by kupić coś takiego u nas w sklepie (problem = brak możliwości).Od czasu wydania albumu "Some Hearts Are Diamonds" Chris Norman powiększył swoją dyskografię o 25 pozycji z czego spora ilość to materiał premierowy. Nawet zakładając, że każda płyta zawiera tylko po jednej dobrej piosence to i tak daje to liczbę robiącą wrażenie. Jeżeli więc czyta to jakiś fan zespołu Smokie lub tylko samego Chrisa Normana. Warto poszperać i poznać tą muzykę o której nasze radio* zapomniało. Błąd logiczny - nie zapomniało - by zapomnieć trzeba byłoby wpierw ją znać i pamiętać.

* - nie dotyczy audycji Nawiedzone Studio - tam się pojawia taka muzyka.


Wydawca płyty Hansa Records

Strona A

Some Hearts Are Diamonds
Hunters Of The Night
Chain Reaction
It's A Tragedy
No Arms Can Ever Hold You

Strona B

Midnight Lady
Love For Sale
Love Is...
Stop At Nothing
Till The Night We'll Meet Again

środa, 11 marca 2015

Nielegalne podsłuchy - o co tu chodzi ?


O co tu chodzi ? Na myśli mam pewną zasadę, która powinna być stosowana w dziennikarstwie a jeśli chodzi o "prawo stanowione" powinno być to wręcz obowiązkiem. Jakiś czas temu cała Polska zasłuchana była w nagranej rozmowie pomiędzy Prezesem Belką a szefem MSW Sienkiewiczem. Tam w najlepsze ujawniono przekręt polityczny a przynajmniej wskazano dobitnie mechanizm. Po kilku godzinach treść rozmowy przestała mieć wartość a skupiono wszelkie oskarżenia na sposobie pozyskania nagrania. Kelnerzy stali się głównymi ofiarami tych nielegalnych nagrań. Sama treść zeszła na drugi o ile nie trzeci plan. Wczoraj dzienniki telewizyjne żyły nagraniami pewnej matki, która włożyła dyktafon do teczki szkolnej dziecka. To co usłyszeliśmy było bardzo bulwersujące. Brak profesjonalizmu i nadużycia ze strony pedagoga były ewidentne. Dobrze się stało, że prawda wypłynęła i można było zaradzić. Niemniej jednak rodzi się w mojej głowie pytanie. O co tu chodzi ? Nie dostrzegam w samym mechaniźmie różnicy pomiędzy nielegalnymi nagraniami panów polityków a nagraniami owej matki. Telewizja upubliczniła materiał nielegalnie nagrany. Nikt nie podniósł sprzeciwu. Dlaczego ? Bo sprawa dotyczyła dziecka ? Wynika z tego, że krzywda dziecka jest ważniejsza niż korupcja polityczna na szczeblach władz państwa. Emocjonalnie zawsze dziecko będzie  ważniejsze od spraw polityki bo ta się rozmydla na wiele osób ale porównując skalę problemu i zagrożenie z tego płynące trudno te dwie sprawy wartościować. Ta trudność to nie brtak analogii. To po prostu brak logiki i przyzwolenie społeczne. Dla mnie postawa nauczycielki, która zaklejała taśmą usta dzieciom jest bulwersująca ale o wiele większy kaliber dla mnie miała sprawa kupczenia stanowiskiem państwowym na najwyższym szczeblu. Tam nacisk położono na nielegalność nagrań. Uważam, że prawo powinno być równe. Matka dokonując nielegalnych nagrań powinna być pociągnięta do odpowiedzialności prawnej. Upublicznienie tego przez dziennikarzy również ma charakter nadużycia prawnego. Matka dysponując takimi nagraniami mogła jedynie posłużyć się prywatnie i w rozmowie z dyrekcją szkoły załatwić problem. Upubliczniając zapis z dyktafonu pozyskany w nielegalny sposób złamała prawo. Podobnie dziennikarze. Skorto w przypadku Prezesa NBP zastosowano zasadę "nielegalności"  to dlaczego w  przypadku tej nauczycielki nie postąpiono tak samo.Jeszcze raz podkreślam. Zapis był szokujący i nauczycielka powinna ponieść konsekwencje i zapewne ponosi ona już karę owego zdarzenia. Jeszcze bardziej szokujący był zapis rozmowy prezesa NBP z Panem Sienkiewiczem a tu jakoś nikt nie ponosi winy bo nagrania były zdobyte w nielegalny sposób. Gdzie tu logika ? ..o przestrzeganiu prawa nie wspomnę. Jak widać każdy sobie interpretuje prawo po swojemu. Chyba czas kupić sobie dyktafon....

Poniżej artykuł pochodzący ze strony http://grupinski.pl/pl-news-full-1387.html .... W przypadku matki sprawcę zmamy. Czekam na decyzje. Podsłuch nielegalny zawsze będzie nielegalnym i nie usprawieliwia nic stosowania takiej metody - nawet cel.