Zespół doczekał się określenia żeńskiego Bon Jovi i sporo w tym określeniu prawdy. Muzycznie podobnie i to nawet bardzo. Wizerunkowo ? Również, a biorąc pod uwagę zniewieścienie Johnna Bon Joviego z okresu lat osiemdziesiątych, przynajmniej jeśli chodzi o wygląd, to bardziej by pasowało napisać, ze Bon Jovi to takie męskie Vixen.. No ale kto był pierwszy ? Obecnie już trochę inaczej podchodzę do tej płyty niż w latach 90tych. Wtedy bardziej podobał mi się wygląd tych dziewczyn niż ich muzyka. Ale i preferencje muzyczne miałem inne. Dziś już wiemy, że liderka po walce z nowotworem nigdy już nie zagra. Jan Kuehnemund opuściła nasz świat w chwilę po tym jak postanowiła z koleżankami wznowić działalność. Opisywana płyta jest drugim albumem w dyskografii, dodam, że dość skromnej, biorąc pod uwagę fakt, że zespół istniał od roku 1973. Cztery albumy studyjne to wszystko co pod tym szyldem panie stworzyły. Nagrywały dla wytwórni EMI ale nie był to związek udany skoro po nienajlepszym przyjęciu tego albumu postanowiono dalej nie kontynuować współpracy. Ten brak sukcesu w rzeczywistości wyglądał całkiem nieźle. W końcu dwudzieste miejsce w Anglii jako całość oraz kilka singli na listach przebojów w Ameryce dzisiaj zapewne w nowszych realiach inaczej by definiowało jakość kariery tej grupy. Niemniej początek lat 90tych nie był łaskawy dla tego typu muzyki. Jeśli ktoś wtedy mówił o muzyce rockowej to tylko w odniesieniu do grunge. Hair, glam czy melodic metal stawały się czymś nieprzystającym dla rockmanów.
Płyta „Rev In up” zawiera 11 łatwo wpadających piosenek. Od strony rzemiosła rockowego nic nie można tym piosenkom zarzucić. Bardzo dobry wokal, dobry rasowy rockowy sound,. Gitary w tym i ta solowa pracują bezbłędnie i tworzą dokładnie to o co fanom soft metalowych brzmień chodzi. Płyta jest bardzo lekka w odbiorze i to do tego stopnia, że spokojnie większość materiału nadawałaby się do radia i to tych rozgłośni, które pomiędzy ósmą a osiemnastą codziennie serwują nam „piosenki, które już gdzieś kiedyś słyszeliśmy”. Singlami promującymi album były "How Much Love" oraz "Love Is a Killer". Nie ma sensu rozpisywać się nad piosenkami osobno, bo w większości są one wyprodukowane schematyczne względem gatunku. Wystarczy napisać, ze zarówno kompozycje jak i ich wykonanie plus produkcja całości to bardzo dobry i wysoki poziom. Zamiast omawiać muzykę, którą powinno się słuchać a nie o niej pisać dorzucę kilka ciekawostek. Na ile znanych nie wiem ale…
Panie kilkakrotnie próbowały reaktywować zespół. Czasami same z siebie a czasami pod delikatną namową tych, którzy wietrzyli na „powrotach gwiazd” łatwą kasę do zarobienia. Prawa do nazwy grupy posiadała zmarła Jan Kuehnemund. Na ile w pewnym wywiadzie jej koleżanka z grupy basistka Share Ross mówi prawdę nie wiem, ale podobno nadal pozostałe panie myślą o reaktywacji Vixen, nawet bez Jan ale postanowiły nie używać nazwy pierwotnej. Na ile z powodu szacunku i pamięci a na ile z powodów prawnych tego się pewnie nie dowiemy. Nowa nazwa ma brzmieć JSRG (Janet, Share, Roxy, Gina). Wystąpiły już razem na scenie podczas dużej imprezy Monsters of rock. Póki co nie tworzą jeszcze własnego materiału. Raczej badają rynek czy premierowa płyta byłaby dobrym pomysłem i oprócz frajdy przyniosłaby im coś co pozwoliłoby paniom myśleć o kontynuacji tego pomysłu. Na razie nie odcinają się od zamiaru stworzenia nowej płyty ale też dalekie są od tego by składać deklaracje o powstającym nowym wydawnictwie.
Płytę wyceniam na trzy gwiazdki jako bardzo fajną , solidną i przyjemną do posłuchania. Gdy się ona ukazała był to okres pokrywający się z moją pierwszą wizytą w „zagranicy”. Byłem w Berlinie i okładka kłuła w oczy w każdym oknie wystawowym sklepów z płytami. Za każdym razem, gdy mam ją przed oczami to od razu mam skojarzenia ze słonecznym Berlinem i pierwszymi doświadczeniami w obcowaniu z otoczeniem dla nas Polaków lat osiemdziesiątych wtedy bardzo egzotycznym i bardzo fascynującym. Być może dlatego ta płyta ma dla mnie też wartość dodatkową - sentymentalną
track lista
"Rev It Up" (Janet Gardner, Share Pedersen, Ron Keel, Steve Diamond) – 5:00
"How Much Love" (Jan Kuehnemund, Jack Conrad, Steve Plunkett) – 4:40
"Love Is a Killer" (Roxy Petrucci, Harry Paress) – 4:43
"Not a Minute Too Soon" (J. Gardner, S. Pedersen) – 4:26
"Streets in Paradise" (J. Kuehnemund, J. Conrad, S. Plunkett) – 4:32
"Hard 16" (S. Pedersen, J. Gardner) – 4:05
"Bad Reputation" (J. Kuehnemund, J. Gardner, Brian Miku) – 4:09
"Fallen Hero" (J. Kuehnemund, R. Petrucci, Ralph Carter) – 5:17
"Only a Heartbeat Away" (S. Pedersen, J. Gardner) – 5:07
"It Wouldn't Be Love" (Diane Warren) – 4:42
"Wrecking Ball" (S. Pedersen, J. Gardner) – 5:10