Blog muzyczny ? Owszem tak ale czasami mysli nieuczesnane jakie mnie nachodzą też się tu pojawiają... a o muzyce jeszcze zdążę napisać niebawem.
Co jakiś czas wpada mi przed oczy jakiś artykuł w gazecie lub w necie na temat ratownictwa medycznego. Zwłaszcza chwytliwym tematem są wszelkie sensacyjki, w których można tej instytucji dowalić. Doczekaliśmy się czasów gdzie każda tragedia musi być z czyjeś winy. Szuka się więc przyczyny wszędzie. Nawet jeżeli ktoś przez swoją nieuwagę potknie się na nierównym chodniku to będzie on ostatnia osobą która ponosi za to winę. Winny będzie w pierwszej kolejności ten do kogo ten chodnik należy. W drugiej ten kto układał te płytki, trzeciej producent tych chodników, czwartej projektant. To, że ofiarą była niezdara nikogo to nie interesuje. Jest niewinna potnięcia i tyle.
Z założenia ofiary tragedii są stawiane jako te, które winnymi nie są. Dziennikarze w pogoni za sensacją i możliwością dowalenia komuś są wstanie zrobić wszystko. Łatwo jest w ludziach wzbudzić brak współczucia dla lekarza, który zarabia pieniądze. Jeszcze łatwiej wzbudzić litość u osoby pokrzywdzonej, najlepiej aby była ona biedna, niewykształcona i ogólnie kompletnie niezaradna życiowo. Gdy do tego dołożymy jeszcze, że ofiarą jest dziecko mamy sukces reportażu zagwarantowany. Prawda nikogo tu nie interesuje. Z jednej strony bogaty lekarz z drugiej biedne dziecko. Jaki będzie społeczny odbiór wiadomo od razu. Jak to wygląda w praktyce opiszę na przykładzie (zresztą moim ulubionym).
Jak hipotetycznie wygląda reportaż zrobiony w TVN (lub tez innej stacji, choć TVN jest w te klocki najlepsze)
Wpierw jest wprowadzenie. Dziennikarz tonem Wołoszańskiego informuje, że oto znajdujemy się w miejscowości X tuż obok szpitala, w którym doszło do tragedii. Młoda kobieta zmarła tu nie otrzymawszy pomocy na czas. Osierociła dwójkę dzieci. Zanim porozmawiamy z lekarzami odpowiedzialnymi za tragedię przenieśmy się do domu rodziny tej kobiety. Kamera powoli robi teraz kadr najazdowy na brudną podłogę i odrapane ściany. Następnie zbliżenie na dziecko siedzące przy stole. Tatuś, mąż zmarłej kobiety nieporadnie karmi łyżeczką dziecko, obok na kredensie stoi czarno-biała fotografia żony z czarną przepaską. Rozpoczyna się pierwsza rozmowa w tym reportażu. Mężczyzna opowiada ze łzami jaka to dosięgła ich tragedia. Jaka to była wspaniała kobieta. Owszem była chorowita i nawet miała pójść do lekarza ale nie mogła. W domu musiała się zajmować dziećmi. Była doskonałą matką. Dzieci czyste, najedzone, zdrowe. Całe życie podporządkowała swoim pociechom. Prawdziwa matka polka. Czy czuła się niedobrze ? Owszem czuła ale jak ona mogłaby zostawić dzieci i pójść do lekarza. Następnie kamera filmuje widok na szpital w którym zmarła kobieta. Najazd kadrem niby przypadkiem na kilka co droższych samochodów na parkingu (w domysle auta lekarzy - bogaczy, którzy zdrowie mają ludzi gdzieś a tylko kasa się liczy). Wreszcie ujęcie na oddziale szpitalntym. Redaktor zadaje grzecznie pytanie. Co robiliście w szpitalu by niedoszło do tej tragedii ? I co ten lekarz wystawiny przez dziennikarzynę na rozstrzelanie ma mu odpowiedzieć. Przecież jeżeli zacznie cokolwiek mówić ten i tak nic z tego nie zrozumie bo medycyna przerasta kilkakrotnie możliwości percepcyjne dziennikarza. Odpowiada więc tak by opinia publiczna mogła zrozumieć. Mówi, tłumaczy,że kobieta dotarła do szpitala w stanie ciężkim, rokującym bardzo niekorzystnie. Że wieloletnia choroba nieleczona była w fazie zaawannsowanym. Pomimo szybkiej diagnostyki próba uratowania jej nie powiodła się. Pacjentka trafiła po prostu za późno. Tu redaktor zaczyna kojarzyć, że już mąż coś wspominał o chorobie nieleczonej więc nie męczy już tego lekarza. Znowu powrót do mieszkania zmarłej i do jej rodziny. Mąż teraz opowiada jak to długo czekał za karetką pogotowia. Redaktorek zjawia się wiec pod stacją Pogotowia i kameruje stojące ambulanse cierpiące na brak wyjazdów. Nie ważne czy to karetki systemu czy jakieś transportówki lub też w ogóle tylko zaparkowane (nie będące na dyzurze). Ważne, że stoją i nie pracują. Pred kamerą pojawia się dyspozytor medyczny. Pytanie oczywiście bezpośrednie. Czy czuje się pan winny śmierci młodej kobiety ? Dyspozytor przed kamerą zaskoczony zaczyna się tłumaczyć a jego nerwowość w wyniku takiego oskarżenia jest zrozumiała. Redaktorek odczytuje to jako próbę kręcenia więc dodatkowo atakuje.
Wpierw jest wprowadzenie. Dziennikarz tonem Wołoszańskiego informuje, że oto znajdujemy się w miejscowości X tuż obok szpitala, w którym doszło do tragedii. Młoda kobieta zmarła tu nie otrzymawszy pomocy na czas. Osierociła dwójkę dzieci. Zanim porozmawiamy z lekarzami odpowiedzialnymi za tragedię przenieśmy się do domu rodziny tej kobiety. Kamera powoli robi teraz kadr najazdowy na brudną podłogę i odrapane ściany. Następnie zbliżenie na dziecko siedzące przy stole. Tatuś, mąż zmarłej kobiety nieporadnie karmi łyżeczką dziecko, obok na kredensie stoi czarno-biała fotografia żony z czarną przepaską. Rozpoczyna się pierwsza rozmowa w tym reportażu. Mężczyzna opowiada ze łzami jaka to dosięgła ich tragedia. Jaka to była wspaniała kobieta. Owszem była chorowita i nawet miała pójść do lekarza ale nie mogła. W domu musiała się zajmować dziećmi. Była doskonałą matką. Dzieci czyste, najedzone, zdrowe. Całe życie podporządkowała swoim pociechom. Prawdziwa matka polka. Czy czuła się niedobrze ? Owszem czuła ale jak ona mogłaby zostawić dzieci i pójść do lekarza. Następnie kamera filmuje widok na szpital w którym zmarła kobieta. Najazd kadrem niby przypadkiem na kilka co droższych samochodów na parkingu (w domysle auta lekarzy - bogaczy, którzy zdrowie mają ludzi gdzieś a tylko kasa się liczy). Wreszcie ujęcie na oddziale szpitalntym. Redaktor zadaje grzecznie pytanie. Co robiliście w szpitalu by niedoszło do tej tragedii ? I co ten lekarz wystawiny przez dziennikarzynę na rozstrzelanie ma mu odpowiedzieć. Przecież jeżeli zacznie cokolwiek mówić ten i tak nic z tego nie zrozumie bo medycyna przerasta kilkakrotnie możliwości percepcyjne dziennikarza. Odpowiada więc tak by opinia publiczna mogła zrozumieć. Mówi, tłumaczy,że kobieta dotarła do szpitala w stanie ciężkim, rokującym bardzo niekorzystnie. Że wieloletnia choroba nieleczona była w fazie zaawannsowanym. Pomimo szybkiej diagnostyki próba uratowania jej nie powiodła się. Pacjentka trafiła po prostu za późno. Tu redaktor zaczyna kojarzyć, że już mąż coś wspominał o chorobie nieleczonej więc nie męczy już tego lekarza. Znowu powrót do mieszkania zmarłej i do jej rodziny. Mąż teraz opowiada jak to długo czekał za karetką pogotowia. Redaktorek zjawia się wiec pod stacją Pogotowia i kameruje stojące ambulanse cierpiące na brak wyjazdów. Nie ważne czy to karetki systemu czy jakieś transportówki lub też w ogóle tylko zaparkowane (nie będące na dyzurze). Ważne, że stoją i nie pracują. Pred kamerą pojawia się dyspozytor medyczny. Pytanie oczywiście bezpośrednie. Czy czuje się pan winny śmierci młodej kobiety ? Dyspozytor przed kamerą zaskoczony zaczyna się tłumaczyć a jego nerwowość w wyniku takiego oskarżenia jest zrozumiała. Redaktorek odczytuje to jako próbę kręcenia więc dodatkowo atakuje.
Czy to pan odpowida za wysłanie tak późno karetki. Dyspozytor łapie opanowanie i tłumaczy sytuację z której wynika, że zgłoszenie przyjął do kobiety z bólami trwającymi od kilku miesięcy i że w tym czasie miał poważniejszy przypadek i karetka wpierw musiała się tam udać. Bóle od kilku miesięcy nie kwalifikują się jako stan nagły w porównaniu z potrąceniem przez samochód. Redaktor w myśl zasady, że pacjent umarł nie dlatego że chorował i nie leczył się a dlatego, że pogotowie przyjechało za późno. Drąży więc temat dalej. Ponownie gości w szpitalu i ponownie dorwał się do lelarza, który wtedy miał dyżur. Zadaje mu pytanie. Czy gdyby kobieta dotarła pół godziny wcześniej miała by szansę żyć ? Lekarz ze spokojem odpowiada, że proces chorobowy był tak zawansowany, że szanse na skuteczną pomoc również byłyby niewielkie. Tu reportaż się kończy. Na tle obowiązkowo karetki pogotowia z migającymi swiatłami dziennikarzyna mówi coś takiego. Proszę państwa, jak sami widzieliście problem śmierci kobiety jest sprawą złożoną. Rodzi się jednak pytanie. Czy ta kobieta, matka dwójki osieroconych dzieci, przykładna żona musiała umrzeć ? Kto zawinił ? Ludzie czy system ?
A może winna jest głupota tej kobiety, że w czas nie podjeła leczenia ? Tego redaktor nawet nie dopuszcza do myśli. Jak to ? Ofiara ma być sama sobie winna ? A jeżeli nawet to od czego jest społeczeństwo, że w porę nie zauwazyło jej choroby ?
Szczytem idiotyzmu zaś są wszelkie programy typu "Pod napięciem". Moim niechlubnym idolem w owych czasach był pewien dziennikarz obecnie mieszkający w USA. Widziałem tylko jeden odcinek i wspaniałe dziennikarstwo w jego wydaniu. Tam gdzie realizował program doszło do jakies tragedii gdzie ktoś zabił kogoś...nieważne. Tam dziennikarz prowadzący zadał dwa kapitalne pytania. Szczyt debilizmu. Pierwsze zadane matce ofiary.. "Co czuje pani po stracie swojego syna? " i drugie pytanie zadane matce zabójcy" Co pani myśli o czynie swojego dziecka?"
Po czymś takim obejrzanym w telewizji nóż sam się otwiera w kieszeni. Dziennikarstwo już dawno przestało w moich oczach być zawodem szanowanym. Mało kto jest w tym dobry. Od lat zalewa nas fala oszołomów, którzy pokończyli bzdurne szkółki niedzielne dające papierek a później kto wie ? Może tatuś lub mamusia a może ciocia albo wujek w redakcji....
Szczytem idiotyzmu zaś są wszelkie programy typu "Pod napięciem". Moim niechlubnym idolem w owych czasach był pewien dziennikarz obecnie mieszkający w USA. Widziałem tylko jeden odcinek i wspaniałe dziennikarstwo w jego wydaniu. Tam gdzie realizował program doszło do jakies tragedii gdzie ktoś zabił kogoś...nieważne. Tam dziennikarz prowadzący zadał dwa kapitalne pytania. Szczyt debilizmu. Pierwsze zadane matce ofiary.. "Co czuje pani po stracie swojego syna? " i drugie pytanie zadane matce zabójcy" Co pani myśli o czynie swojego dziecka?"
Po czymś takim obejrzanym w telewizji nóż sam się otwiera w kieszeni. Dziennikarstwo już dawno przestało w moich oczach być zawodem szanowanym. Mało kto jest w tym dobry. Od lat zalewa nas fala oszołomów, którzy pokończyli bzdurne szkółki niedzielne dające papierek a później kto wie ? Może tatuś lub mamusia a może ciocia albo wujek w redakcji....
Jedno jest pewne, żyjemy w czasach w których odowiedzialność za siebie przestaje istnieć. Doczekaliśmy się tego, że zdejmując garnek z wrzątkiem z piecyka nie jestesmy winni tego, że się oparzyliśmy. Winny bedzie producent piecyka, który tak go zaprojektował, winny będzie producent garnka, który dopuscił się wyprodukowania przedmiotu, które przenosi tempeaturę. A jeżeli winnych będzie za malo to pociągnie się do odpowiedzialności dostawcę wody, którą da się nagrzać do takiej temerartury . Na uniewinnienie nie mogą liczyc także fizycy, którzy nie potrafią sprawić tego by woda gotowała się juz przy bezpiecznej temperaturze, powiedzmy 30 stopni.
Prawdę móiąc o czym innym chciałem napisać.. o ratownictwie medycznym.. ale jak to mysli .. poszybowały inaczej.... może innym razem....
Prawdę móiąc o czym innym chciałem napisać.. o ratownictwie medycznym.. ale jak to mysli .. poszybowały inaczej.... może innym razem....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz