Tak zgadza się. Bardzo lubię Shakina Stevensa. Nie sądziłem
tylko, że kiedykolwiek nadejdą takie czasy, gdy to moje upodobanie będzie
niszowe. Przy okazji wcześniej recenzowanej płyty tego artysty napisałem na
czym polegała oryginalność tego artysty. Również wymieniłem przyczyny sukcesu
tego wykonawcy. Dlatego odsyłam zainteresowanych do wcześniejszego tekstu.
Dzisiaj postanowiłem przedstawić płytę, którą uważam za najlepszą w całej jego
karierze. Nikt prawie do tej muzyki nie wraca. Dlatego obecnie jedna z
najjaśniejszych gwiazd lat 80tych w muzyce pop to nisza i to taka, która nie dorobiła
się nawet określenia "oldschool".
Płyta
"There are two kinds of music..Rock & roll" wydana została w
1990r. W tym czasie Shakina Stevensa praktycznie już się w Polsce nie słuchało. Świat w 1990r zmieniał
się a wraz z nim i muzyka. Daleko było temu artyście od względem popularności
do czasów pierwszej połowy lat 80tych. Tak w zasadzie płytą "Lipstick,
Powder and paint" z 1985r pomimo sporego przeboju jaki przyniosła rozpoczął
się powoli spadek zainteresowania w popkulturze tym artystą. Kolejne pozycje w
dyskografii paradoksalnie pomimo coraz
lepszych na nich piosenek, nie osiągały zakładanych sukcesów. Dlatego kto tak
naprawdę jeszcze w 1990r interesował się Shakinem ? Na pewno już nie ta nastolatka
z 1984r robiąca maślane oczy do przystojniaka w białych butach, kręcącego
biodrami. Stevensa w tamtym okresie powiedzmy sobie szczerze nikt już prawie
nie słuchał, a płytę o której próbuję coś napisać doceniono tak jak i w moim
przypadku grubo później. "There are two kinds of music..Rock &
roll" to album adresowany przede wszystkim dla miłośników rock and rolla, a dopiero później samego Shakina. Zawiera
dwanaście kompozycji z czego część tradycyjnie napisał sam Shakin lub jego
nadworni kompozytorzy, a część zapożyczono z klasyki gatunku. Zakrojona
kampania promocyjna, oraz spora ilość wydanych singli miała przełamać impas
tego artysty i ponownie rzucić go w centrum zainteresowań muzycznych młodzieży.
Nie udało się. Otrzymaliśmy jednak dzięki temu oprócz albumu, także pięć singli
i to również w wersjach 12''. Jako pierwszy pojawił się "Love
Attack". Później wydano " I Might", "Yes I Do",
"Pink Champagne" oraz "My Cutie Cutie". Każdy singiel
dorobił się teledysku nadawanego w MTV. Tak po prawdzie nie kojarzę z tamtego
okresu ani jednego klipu z tego albumu w telewizji polskiej. Większość
teledysków z tej płyty poznałem dzięki DVD "Collection" jaką swego
czasu nabyłem.
Na tej płycie według mnie wśród doskonałych wszystkich
kompozycji najbardziej wybija się aż pięć piosenek i to nie koniecznie akurat są
to te zawarte na singlach. "Yes I Do" to pierwsza z nich. Trochę
rytmem przywodzi na myśl "Cry Just a Little Bit" ale zdecydowanie więcej
w nim rock and rolla przez co i bardziej zadziorny to kawałek i co
najważniejsze nie przesłodzony, jak w tym wiadomym hicie z 1983r. Kolejny hit
tym razem pominięty w promocji, ale wychwycony choćby przeze mnie to "Tell
me". Klimatem przypomina mi "Shirley" i z pewnością jest równie
przebojowy, a zważywszy na to, że "Shirley" to zgrabnie zagrany cover
piosenki znanej z wykonania Johna Freda. (choć w tym 1982r mało kto wiedział o
tym - w tym i ja) to "Tell me" błyszczy w sposób szczególnie dobry.
"Pink Champagne" będący zarazem czwartym singlem, oficjalnie okazał
się chyba największym przebojem z tego albumu, zresztą faktycznie to
najbardziej chwytliwy kawałek wpadający w ucho. Perełką bez dwóch zdań jest na tej
płycie rewelacyjny rock and roll "My Cutie Cutie" nawiązujący
jakością do najlepszych standardów tego gatunku. Ta kompozycja to "Johny
B. Good" lat osiemdziesiątych. Świetnie zaśpiewana, zagrana i nagrana oraz
wyprodukowana. Nakręcono do tej piosenki
również wideoklip i to bardzo udany. Zresztą to nie jedyny udany klip z
tej płyty. Z bardziej znanych kawałków rock and rollowych na tym albumie mamy
"Tear it Up" (wcześniej -Johnny Burnette Trio) oraz "Queen of
the Hop" (wcześniej m.in. Bobby Darin i Dion). Shakin "Queen of the
Hop" nagrał na tym albumie po raz drugi, gdyż miał tą piosenkę już wcześniej
wydaną na płycie jeszcze z okresie The Sunsets. Porównując te dwie wersje można
dostrzec jaką drogę jakościową przeszedł ten artysta. Wersja pierwotna Shakina
pamięta wszak jeszcze czasy gry z zespołem The Sunsets i pochodzi z początków
lat 70tych. Jest surowa i brzmienie ma bardziej garażowe niż studyjne. Wersja
nagrana w 1990r jest krystalicznie czysta i porywa sobą niczym pierwotnie Bob
Darin (w okresie gdy romansował z rock and rollem). Na płycie nie mogło
zabraknąć choć jednego "słodkiego kawałka". Za taki robi tu
kompozycja "If i lose you". Może nie jest to wybitna piosenka, ale
trzyma spokojnie poziom "Becouse i love you".
"There are two kinds of music..Rock & roll" to
także powolne żegnanie się z firmą Epic, dla której nagrywał przez wiele lat. Wypuszczono
na rynek z logo Epic jeszcze tylko album świąteczny, oraz singla zamieszczonego
na składance podsumowującej okres jego pobytu w firmie. Płyta w mojej ocenie
jest doskonała i klasycznie rock and rollowa i co już wspomniałem świetnie jest
zrealizowana. Na żadnej brzmienie i dynamika nie jest tak dobra jak właśnie na
tej. Jej dostępność na rynku wtórnym jest ograniczona. Pomimo całkiem dużego
nakładu nieczęsto bywa na aukcjach w Polsce. Na Ebayu znacznie łatwiej ale i
tak trzeba liczyć się z tym, że zapłacimy za nią te czterdzieści złotych więcej
niż w przypadku wcześniejszych
wydawnictw.
01 Love
attack
02 I might
03 Yes i do
04 You
shake me up
05 Tell me
06 Tear it
up
07 My cutie
cutie
08 The
night time is the right time
09 Pink
champagne
10 If i
lose you
11 Queen of
the hop
12 Rockin'
the night away
Pink champagne - oficjalny klip
My Cutie Cutie - Oficjalny klip
Love atack - Oficjalny klip
Yes I Do - Oficjalny klip
I Might - Oficjalny klip
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz