Zdarzyło się, że zawitałem w ostatnich latach do Gdańska kilka razy. Dwukrotnie terminy mojego pobytu pokryły się z czasem w jakim odbywa się w tym mieście cykliczna imprea handlowo - rozrywkowa Jarmark Dominikański. Pominę w swoim wpisie opis dokładny tego co tam mozna kupić i na ile opłacalnie. Jednym zdaniem. Jarmark Dominikański jest typowym przykłądem połączenia pchlego targu z "uliczną cepelią" . Jedyną rzeczą, która przykuwa moją uwagę na dłużej są stoiska, które od lat wydają się już reliktem przeszłośći. Mowa tu o miejscach sprzedaży płyt (nie tylko winylowych). Spacer zabytkową uliczką pomiędzy straganami pełnymi kartonów z płytami to doświadczenie porównywalne z pierwszą wizytą w niemieckim sklepie WOM na początku lat 90tych. Wyobraźcie sobie kilkanaście stoisk w pobliżu siebie i w każdym z nich około kilku tysięcy płyt do przejrzenia.Wycieczka do IKEA czy też King Crossa jest niczym w porównaniu z tym ile czasu można spędzić w tych troszkę zalatujących stęchlizną kartonach. Osobiście nie dałem rady "przeryć" wszystkich stoisk z płytami ale to co "przerobiłem" wykreowało mi pewnien obraz z któym teraz się podzielę.
Z pewnością nie spodziewajcie się jak to śpiewał Meat Loaf, że znajdziecie jako darmowy bonus kluczyki do Cadilaka kupując pudełko z ciasteczkami. Sprzedający płyty doskonale znają ceny i jeżeli nawet coś wyda nam się okazją to miejmy świadomość tego, że kryje się za tym bardziej to że sprzedawca chce szybko to coś sprzedać niż jakaś forma frajerstwa. Zapomnijcie o możliwości przetestowania płyty czy odsłuchaniu. Ocenić stan można jedynie w sposób wzrokowy.Pozytwnem w tym jest to, że handlujący ludzie to stali bywalcy tej imprezy i każdemu zależy na dobrej opinii. Płyty w większości wystawiane są w dobrym stanie. Czasami do czynienia mamy ze sprzedawcą właścicielem a czasami z zatrudnionym pracownikiem, któy posiada zeszyt z cennikiem jako wyrocznia szefa. W tym drugim przypadku trudno coś wytargować lub dochodzić jakiegoś rabatu przy zakupie powiedzmy czterech płyt. Ceny w większości pokrywają się z tymi jakie znamy z Allegro. Główna frajda to sam spacer pomiędzy stoiskami i wertowanie zbiorów handlarzy w poszukiwaniu namacalnie danej płyty. To właściwie główna przyjemność, która jest nie do osiągnięcia buszując w zbiorach Allegro. Co do rarytasów lub choćby płyt o szczególnej atrakcyjności. Mało który sprzedawca ma je wystawione. Nie należy się jednak zrażać. Wystarczy się zapytać. Sprzedawcy niechętnie atrakcyjne pozycje wystawiają do sprzedaży w kiepskich warunkach, do tego narażając swoje egzemplarze na tyiące łap przeglądających. Jak wspomniałem płyty sprzedają ludzie, którzy znają się na swojejj pracy i wystarczy pogadać a wtedy może się okazać , że na następny dzień płyta już na nas będzie czekać w odrębnym zabezpieczniu, ukryta przed przypadkowymi "łapochwytami" czyli ludźmi dla których płyta winylowa to gadżet bardzieej wizualny niż zapis muzyki (o okładce jako sztuce nie wspomnę.)
Dokonałem kilku zakupów na tym Jarmarku. Byłem na nim dwukrotnie. W tym roku oraz dwa lata temu. Pamiętam, że dwa lata temu uzupełniłem sobie kolekcje o kilka pozycji z lat 80-tych. Wtedy nabyłem dwie płyty Kate Bush, Petera Gabriela, Marillion, dwie płyty Cyndi Lauper. W tym roku nie ,poszalałem ale i przybyłem bardziej wybredny. Trafiłem na maxi singla Marillion "No one Can" na picture disc w cenie 30 zł (przyzwoita cena) oraz maksia Savage i Gazebo wydanego na jednym singlu przez ZYX. Uzupełniłem sobie dyskografię The Beatles o "For Sale" (wersja Odeon - ale cena była kusząca 20 zł - do tej pory miałem tylko wydanie cd i to w mono z lat 80tych)) oraz Camel - "Snoow Goas". W zasadzie nastawiłęm się, że kupię "Gąskę" i jej szukałem. Wpierw trafiłęm na pierwsze wydanie holenderskie za 80 zł w stanie praktycznie nowym i już .. ale wyszła ze mnie sknera i w rezultacie w podobnym stanie za połowę wcześniejszej kwoty wybrałem wersję brytyjską. W chwilę później nadeszła burza i wypędziła mnie do auta. Po ulewie zamarzył mi się Sopot i spacer po "Monciaku" i liźnięcie choć wzrokiem plaży (i mniej wzrokowo liźnięcie jakieś strawy). Następnie obowiązkowe odwiedziny O.R.P. Błyskawicy w Gdyni (gdy jestem w trójmieście "Błyskawica" zawsze jest w programie)... Tak to był intensywny dzień... a chwile spędzone wśród płyt i sprzedawców bezcenne.. Polecam te klimaty
Też byłem w tym roku dwukrotnie na Jarmarku (nie były to dalekie wyprawy, bo mieszkam w Gdańsku). Pierwszy raz w dniu rozpoczęcia. Wówczas kupiłem trzy winyle, w tym dwa "rarytasy" - "Deuce" Rory'ego Gallaghera, którego nikt nie wystawiał na Allegro, a także "101" Depeche Mode, który owszem, dość często pojawia się w tym serwis aukcyjnym, ale za absurdalnie wysokie pieniądze, a na Jarmarku udało mi się "upolować" go za niewielką, jak na ten album, cenę 150 PLN.
OdpowiedzUsuńDrugi raz byłem w drugim tygodniu trwania Jarmarku, kiedy większość stoisk z winylami już się zwinęła, a na pozostałych były już praktycznie same mniej ciekawe tytuły. Ale i tak znalazłem jeden z dwóch albumów, po które pojechałem ;) Drugi zresztą też, ale go nie kupiłem ze względu na cenę. Jednak jeszcze tego samego dnia udało mi się kupić go taniej na Allegro.
Sorry za błędy, szybko pisałem ;)
UsuńTeż poluję na "101" w dobrej cenie. Na nim jest moja ulubiona wersja "A Question of lust"... Tak po prawdzie to pomimo mojego "wyspecjalizowania" się w latach 80tych to do tej pory nie mam na winylu kompletnie nic Depeche Mode.. zawsze jakoś tak wyjdzie, ze kupuję co innego gdy mam kasę...
UsuńJa z Depechów poluję jeszcze tylko na "Songs of Faith and Devotion" ;) Mam już "Violatora", "Ultrę" i właśnie "101", na którym są wszystkie najlepsze ich utwory z lat 80. (no może z 2-3 mniej znanych brakuje). Zresztą "Violatora" też kupiłem okazyjnie na Jarmarku, ale dwa lata temu.
UsuńAha, na winylowym wydaniu "101" nie ma "A Question of Lust". Nie ma też dwóch innych utworów obecnych w wersji CD - "Sacred" i "Nothing". Wszystkie trzy są za to obecne na singlu "Everything Counts", który być może dokupię kiedyś jako suplement.
Uwielbiam "kopanie" w płytach. Na każdych wakacjach lub innym wyjeździe staram się szukać takich kramów lub po prostu sklepów, które sprzedają albumy z duszą. Jednak kilka razy już się sparzyłem. Brak możliwości odsłuchu jest nie lada mankamentem. Otóż zdarzyło mi się, że płyta, która wizualnie wyglądała znakomicie po wrzuceniu na talerz smażyła niemiłosiernie. Może po prostu miałem pecha i trafiłem na mniej uczciwych czy mało profesjonalnych sprzedawców. Cóż wpisane jest to w ryzyko.
OdpowiedzUsuńJeszcze słowo jeśli idzie o 101. Znakomity koncert. Posiadam i CD i LP, którą kupiłem za (uwaga!) 10 dolarów w Stanach. Stan NM.