Dalsza część, czyli czwarta dwudziestka mojego prywatnego top 100 płyt, które darzę szczególnymi względami. Zauważyłem pewną nieścisłość w swoim zestawieniu polegającą na tym, że pewne płyty pominąłem, choc nie zasłuzyły na to. Powodem tego jest to, że niektóre płyty mimo wszystko nie ujęte w spisie posiadają w zestawieniu swoich rerezentantów (płyty zblizone jakościowo). Dla przykładu Gary Moore. Spokojnie mógłbym na tą pozycję dopisać jeszcze z cztery albumy tego artysty ale uznałem, że rerezentant z jednym tytułem wystarczy. W niektórych przypadkach jednak dodaję kolejne tytuły. Powodem tego jest ich spore znaczenie w moim świecie muzycznym i by to zaakcentować ująłem je w liście. Tyle tytułem kolejnego wstępu. Czas przedstawić kolejne pozycje na liście
Pozycja 80 -
Double
- Blue (1988)
Zespół
okrzyknięty grupą jednego przeboju. Może to i prawda, że przebój naprawdę
wielki mieli jeden ale reszta zawartości płyty to cudowna,
spokojna muzyka. Trochę odcieni soft jazzowych. Urzeka album przede wszystkim
wspaniałym lightowym klimatem. Bardzo niedoceniona płyta.
Pozycja 79 -
Flash
And The Pan - Headlines (1982)
Długo
się zastanawiałem która płyta tej grupy powinna być tu podana. Przynajmniej
jeszcze dwie bym wstawił w to miejsce
obok tej. Trudna muzyka do zaszufladkowania. Ma elementy sythpopu. Ma coś z
nowej fali. Jedna z bardziej oryginalnych grup lat 80tych. Całość albumu oczywiście świetna.
Pozycja 78 -
Kiss -
Double Platinum (1978)
Na tej
płycie jest wszystko co Kiss mieli najlepszego do okresu albumu Dynasty.
Praktycznie same killery rockowe. Dla mnie dodatkowo jest pewnym symbolem giełd
płytowych wczesnych lat 80tych. Płyta była na każdym prawie stoliku. Okładka
prosta ale bardzo charakterystyczna. Poza tym na albumiej znajdują się dwie
pierwsze piosenki tej grupy jakie poznałem: Let me go rock n roll i Do you love
me
Pozycja 77 -
Scorpions
- World Wide Live (1985)
Koncert
a zarazem swoiste The Best of. Niektóre wersje uważam za lepsze niż studyjne.
Scorpionsi w pigułce. Świetna jakość i atmosfera , no i oczywiście reakcje
publiczności stanowią o sile tego wydawnictwa. Jedna z najlepszych koncertówek jakie słyszałem. Zastanawiałem się czy nie wrzucić w to miejsce Thin Lizzy z koncertem ale zdecydowanie wolę Skorpionów.
Pozycja 76 -
Gary
Moore - Wild Frontier (1987)
Płyta
z okresu gdy Gary grał soczystego rocka. Sporo przebojów. W całości poznałem ją
stosunkowo późno bo po roku 90tym. The Loner dla mnie to najjaśniejszy fragment
płyty ale reszta na niej świeci również swoim blaskiem. Wybrałem z całej
dyskografii akurat tę z uwagi, że jest
najbardziej równa i w końcu to moja lista… a ta płyta podoba mi się
najbardziej.
Pozycja 75 -
10cc -
How dare you (1976)
Dziwna
to płyta bo i dziwna muzyka. Na pewno do czynienia mamy z muzyką rockową a
chwilami i pop ale te rozwiązania
aranżacyjne i zakręcone ładne melodie powodują, że płyta intryguje z każdym przesłuchaniem. Znam ją od dawna a do tej pory cały czas odnajduję nowe
smaczki. 10CC to jedna z ciekawszych grup, która obecnie jakoś kuleje względem dawnej swojej
popularności.
Pozycja 74 -
Omega
- Gammapolis (1978)
Tą
grupę polubiłem całkiem niedawno. Może z dwa lata temu. Cały czas jestem na
etapie poznawczej. Mam kilka płyt z bogatej dyskografii. Gammapolis jest albumem
szczególnym. Ukazał się również w wersji anglojęzycznej ale dla mnie poprzez
swoją egzotykę większą wartość ma w opcji wegierskiej. Płyta w klimatach progresywnych ale bez przegięć
„wycieczkowych” w krainę dźwięków niezrozumiałych. Na swój sposób bardzo
melodyjna i łatwa w odbiorze.
Pozycja 73 -
Led
Zeppelin - IV (1971)
Płyta
wizytówka w świecie klasyki rocka. Gdyby usunąć z pamięci kilka hitów tej grupy
zamieszczonych na innych albumach to „czwórka” Zeppelinów mogła by być
traktowana jako Best of. Naprawdę wszystko na niej jest doskonałe. Najlepsza
blues rockowa płyta jaką usłyszałem. Schody do Nieba ? Może i zgrane ale to nie
pomniejsza wartości a nawet nobilituje. Gdyby kosmici pojawili się na ziemi i
spytali mnie co to jest rock n roll to puścił bym im w odpowiedzi utwór nr. 2 z
tego albumu.
Pozycja 72 -
Jadis
- See Right Through You (2012)
Nie
sądziłem, że doczekam się jeszcze tak dobrej płyty od tej grupy. Debiutanckim albumem byłem
zachwycony a później juz tylko fragmenty mi się podobały. Ta płyta to dzieło
sztuki. Chandler uwodzi mnie swoją grą
na gitarze nieziemsko. Ponownie w
utworach podkład muzyczny jest bardziej melodyjny od fragmentów które są
śpiewane .To opanował do perfekcji.
Pozycja 71 - King Crimson - In the Court ... Crimson King (1969)
Klasyk. Jedna z pierwszych płyt progresywnych jakie poznałem. Na początku lubiłem tylko końcówkę płyty ale to było jeszcze w podstawówce, gdy wypadało wszystko lubić co wskazywały gazety jako coś ekstra. Płyta trochę już trąci myszką ale pomysły i sama muzyka to nadal pierwsza liga.
Pozycja 70 - Pendragon – Passion (2011)
Pozycja 71 - King Crimson - In the Court ... Crimson King (1969)
Klasyk. Jedna z pierwszych płyt progresywnych jakie poznałem. Na początku lubiłem tylko końcówkę płyty ale to było jeszcze w podstawówce, gdy wypadało wszystko lubić co wskazywały gazety jako coś ekstra. Płyta trochę już trąci myszką ale pomysły i sama muzyka to nadal pierwsza liga.
Pozycja 70 - Pendragon – Passion (2011)
Najlepsza ich płyta z okresu po „Not of
This World”. Jeden z zespołów mojego życia. Bajkowy klimat pozostał ale
podano tą muzykę już trochę przybrudzoną jakby podsłuchano rozwiązań u grupy
Porcupine Tree. Z pewnością jest tu bardziej rockowo. Szkoda, ze tą drogą nie
podążył Marillion. Nawet Barret umiejętnie schował swoje niedociągnięcia
wokalne. Szkoda, że dalej idą tą drogą muzyczną.Myslę, że w tym odcieniu swojej działalnosci powiedzieli już wszystko.Czas na zmiany lub powrót do bardziej baśniowego grania.
Pozycja 69 -
Pink
Floyd - The Final Cut (1983)
Jedni
lubią tą płytę inni uważają że to nie Pink Floyd a mi się podoba i koniec. Dopracowana.
Przypomina mi trochę The Wall ale wiadomo w końcu dlaczego. Waters rządzi.
Przyznam się. Chyba wolę Wattersa niż
Gilmoura jako kompozytora.
Pozycja 68 -
Knight
Area - The Sun Also Rises (2004)
Płyta
poznana już w okresie mojej fascynacji
neo progiem. Płyta doskonała i niestety tak dobra w karierze tej grupy jedyna.
Łatwa w odbiorze pomimo skomplikowanej formy. Kolejna pozycja którą stale
poznaję pomimo tego, że słuchałem ją już dziesiątki (może setki - nie liczyłem) razy.
Pozycja 67 -
IQ -
Ever (1993)
Poznałem
tą grupę w tym samym czasie co Pendragon. Kupiełem wtedy dwie płyty. Tą i
Pendragonu (obie w ciemno za sprawą rekomendacji Nawiedzonego). Z biegiem lat zdecydowanie wygrał u mnie Pendragon ale ta płyta i tak jawi mi się
olśniewająco. Mój początek przygody z muzyką neoprogresywną. Płytę kupiłem w
okolicach 2000 roku. Również niewiele wcześniej ( może dwa miesiące) stałem się stałym słuchaczem
audycji Nawiedzone Studio. Tam zresztą IQ usłyszałem po raz pierwszy.
Pozycja 66 -
Renaissance
- Scheherazade And ... Stories (1975)
Zespół
lubię od dawna. Poznałem przypadkiem w połowie lat 80tych ale tak naprawdę
słuchać zacząłem po 2000r. W kilka lat później nabyłem własny egzemplarz. Ta
płyta według mnie jest najlepszą w dyskografii.
Nie znam innego zespołu który grałby w taki sposób. Płyta obecnie to
klasyka. Głos Annie Haslam to nie wokal
to anioła dźwięk.
Pozycja 65 -
Martin
Orford - Classical Music and ... Songs (2000)
Kupiłem
płytę krótko po koncercie Martina jaki dał przed Pendragonem w Poznaniu. To co
usłyszałem przyćmiło na moment koncert Pendragonu.Po prostu sprawił że nie czekałem na koncert gwiazdy a chciałem by grał dalej. Płyta wybitna. Muzyka to malowanie
dźwiękiem. Czekam cały czas na coś podobnego od tego artysty bo póki co
ostatnia jego pozycja już tak mi nie smakuje.
Pozycja 64 -
Alice
Cooper - Welcome 2 My Nightmare (2011)
Artysta
długi okres mi obojętny. Owszem w latach 80tych miał świetne płyty metalowe ale lata
70 ?. Jak widać każda muzyka musi dostać swój czas u mnie. Płyta trochę typu
re-make ale nagrana z większym polotem. Muzyka ma sceniczny rozmach i doskonałą
produkcję. Wszystko brzmi rewelacyjnie. Do tego doskonałe melodie i pomysły.
Płyta sprawiła, że cofnąłem się do płyt z lat 70tych i wszystko wskazuje na to,
że coraz bardziej je lubię.
Pozycja 63 -
Jim
Steinman - Bad for Good (1981)
Odkrycie
moje sprzed kilku lat zaledwie. Płyta wybitna i nagrana z rozmachem. Od
kilkunastu miesięcy katowana przeze mnie cały czas. Miesięcznie po kilka
odsłuchów. Poza tym to w końcu Jim Steinman a ten czego się nie chwyci robi od
razu dzieło choć zakładał że stworzy tylko piosenkę. Carla DeVito jest boska...
Pozycja 62 -
Queen
- Greatest Hits (1983)
Zdecydowałem
się na składankę tej grupy bo jest na niej wszystko co lubię. Do Queen nigdy
nie miałem jakoś serca. Przynajmniej jako całości. Uwielbiałem owszem
poszczególne utwory ale płyty ? Po śmierci Frediego nie rozumiałem tego szaleństwa. Teraz już
zdążyłem się przekonać do większości ich płyt ale jak zauważyłem wystarczy mi
gdy na półce mam ich Greatest Hits.
Piosenka według mnie najlepsza tej grupy ? – Somebody to love. Wybrałem do zestawienia wersję płyty wydaną w Polsce bo to z tego wydawnictwa poznałem lepiej ten zespół. Poza tym na tej a nie innej Bestce jest kapitalna piosenka Briana "39"
Pozycja 61 -
Red
Sand - Mirror of Insanity (2004)
Plagiat
starego poczciwego Marillion ? Pewnie tak. Zamierzony ? Pewnie Tak. Udany ? Na
pewno tak. Traktuję ten album jako piątą studyjną płytę Marillion. Wspaniale
wykorzystane pomysły zawarte wcześniej na płytach "fishowskich". Blame ? Utwór
który byłby ozdobą na każdej płycie i to
każdej formacji progresywnej.
C.D.N.
Powoli biorę się za edycję trzeciej dwudziestki...czyli pozycje od 60 do 41 - Im wyższe notowanie tym ciekawiej... i zarazem mniej zrozumiale dla niektórych - prawda ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz