sobota, 12 września 2015

Kim Wilde - Kim Wilde (1981)


Zanim usłyszałem jak Kim Wilde śpiewa to  już jej nazwisko doskonale znałem z niemieckich gazet Bravo. W ówczesnym czasie rodzic mojego kolegi jeździł cieżarówką do RFN i przywoził to czasopismo regularnie. Pamiętam również bardzo dokładnie chwilę, gdy pierwszy raz usłyszałem ją. Była to noc sylwestrowa z 1982 na 1983r. Krzysztof Szewczyk w bloku sylwestrowym wideoeki zaprezentował klip "Kids in America". Takie to były czasy. Kim posiadała już wydane dwie płyty a w polskiej telewizji i w radiu do początków 1983r nie pamiętam by cokolwiek z tego było nadawano. Jej klip w owym 1982/83 wywarł na mnie takie wrażenie, że Kim stała się dla mnie artystką numer jeden na kolejne dwa/trzy lata i do tej pory pozostaje w kręgu artystów cieszących się moimi specjalnymi względami.

Debiutancki album Kim poznałem jako trzeci po "Cacht as Catch Can" i "Select" w okolicach końca 1983r (a w całości dopiero 10 lat później). Uważałem go przez lata za największe dokonanie tej wokalistki. Odpowiadało mi w tej płycie to, że jest to muzyka rockowa a nawet doprecyzuję rock and rollowa. Kim zawartością muzyczną albumu zdecydowanie bliżej było do Debbie Harry niż do rodzącego się w popkulturze new romantic (słowo klucz "w popkulturze).Nie udało się jednak na tym albumie uciec od wykorzystania instrumentów klawiczowych (rodem z tego nurtu) co dało efekt tego, że muzyka Kim zabrzmiała wyjątkowo świeżo w tym 1981r.


Kim Wilde w 1981r to z jednej strony artystka a z drugiej szyld rodzinnego show biznesu. Marty Wilde, ojciec Kim był swego czasu obok Clifa Richardsa i Tommego Roe najpopularniejszym piosenkarzem rock and rollowym w Anglii (jeszcze w czasach przed The Beatles). Po zakończonej karierze utrzymywał cały czas kontakt z biznesem muzycznym. Na początku lat 70tych na fali glam rocka próbował zoraganizować karierę swojemu synowi Rickiemu. Nawiązał kontakt z wziętym producentem glam music Mickie Mostem. Ricky Wilde zaistniał na scenie muzycznej piosenką o nawet dość sporej popularności. Sława upragniona przez tatusia jednak nie przyszła.Podobno błędem było zbyt szybkie rozpoczęcie kariery przez Rickiego i słabo przygotowany marketing artystyczny, Przy Kim postanowiono nie robić wcześniejszych błędów. Zanim wprowadzono ją do studia RAK records, oczywiście pod opiekę Mickie Mosta poczekano aż z podlotka przeistoczy się w piękną kobietę, aż rozwinie swój głos poprzez lekcje śpiewu a przede wszystkim poczekano i uzbierano starannie materiał muzyczny. Kim wtenczas mieszkała jeszcze wraz z bratem i rodzicami w domu rodzinnym. Wzystko co się odbywało ważnego odbywało się za sprawą całej rodziny. Kim częściowo usamodzielniła się dopiero po trzeciej płycie. Skoro więc za muzykę odpowiadał jej ojciec i brat to nic dziwnego, że dostaliśmy płytę rock and rollową. Zdecydowana większość kompozycji oparta jest na schemacie rock and rollowym przełomu lat 50/60. Całość podbarwiona na styl new age i doprawiona w niektórych miejscach sythpopem. Przyjęło się, że to płyta surowa i bardzo rockowa. Zapewne dlatego, zę zdominowały ją przeboje singlowe ale jakbyśmy się przypatrzyli ciut bliżej całemu materiałowi to znajdziemy na nim także sporą dawkę klimatów spokojnych i romantycznych. Mamy w końcu na niej aż trzy piękne balladki plus jeden utwór w odcieniu reagge.


W póżniejszych latach Km będąc już całowicie samodzielną artystką odstąpiła w duźej mierze od korzystania z kompozycji ojca oraz brata przez co i otrzymaliśmy od piątej płyty artystkę muzycznie zlewającą się z tłumem jej podobnych.Wiem, żę są wśród zwolenników tej wokalistki osoby, które podniosą głos, że to przecież płyta "Close" itd.. Sorry panowie i panie. Mnie nie przekonacie. Takich "You Came" w 1988r było na pęczki na listach i w MTV czego nie można powiedzieć o początkach lat 80tych i obecności w nich "Kids in America", "Water on Glass", "Chequered Love".

Dzisiaj jak myślę o tej płycie to mam tylko jedno skojarzenie - "Kids in America". Praktycznie jest to jedyna piosenką z tego albumu, która przetrwała próbę czasu a nawet stanowi obecnie wizytókę muzyczną tej artystki.Z pewnością jest najbardziej wybijająca się kompozycja z całości. W USA odebrana z lekką kpiną z uwagi na tekst nie wiele mający wspólnego ze "szczerością przekazu". W chórkach "Kids in America" możemy usłyszeć Marty i Ricky Wilde oraz nawet Micky Mosta. Na wydaniu amerykańskim albumu piosenka "Kids in America" poszybowała oczywiście na pierwszy utwór stony "a". W oryginale zamykała tą stronę. Wiadomo dlaczego. Jeśli Amerykanin nie usłyszy hitu w pierwszym numerze płyty  - płyty nie słucha już dalej w ogóle. To taka znana przypadłość amerykańska.

Przez całe lata 80te był to dla mnie album wyjątkowy i mało osiągalny. Faktem jest, że po roku 1985 coraz mniej dążyłem do tego by tą płytę mieć czy nawet znać w całość. Głównie za sprawą wydanej skłaanki "The Very Best of Kim Wilde" gdzie zawarto na niej sporą część z tego albumu. Takie kompozycje jak: "Young Heroes". "Tuning In Tuning On" poznałem dopiero w latach 90tych. Może dlatego obecnie właśnie one zaraz po "Kids" podobają mi się na tym albumie najbardziej. Całość oceniam na trzy gwiazdki czyli płyta dobra, godna polecenia. Na koniec jeszcze kwestia okładki. Niby zwykłe zdjęcie Kim Wilde... no właśnie.


Track lista:

A.

01. Water On Glass
02. Our Town
03. Everything We Know
04. Young Heroes
05. Kids In America 

B.

06. Chequered Love
07. 2-6-5-8-0
08. You'll Never be So Wrong
09. Falling Out
10. Tuning In Tuning On

Musikladen - 1981 - Kim Wilde - Kids in America

"Kids in America" wersja akustyczna - świetna


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz