W 1987r ostatnią rzeczą jakiej bym się mógł spodziewać to fakt, że pojawi się taka płyta i to od
artysty, którego traktowałem wtedy już jako historię muzyki. Miałem wtedy 19
lat. Byłem wielkim fanem The Beatles i to od okresu śmierci Lennona (znałem ich
ciut wcześniej ale fanem faktycznie od pamiętnego grudnia).Przez lata moje
upodobania względem członków tej grupy podlegały zmianom. Raz faworyzowałem Johna
jako tego ulubionego Bitla, raz Paula, potem znowu Johna a wtedy w tym 1987r akurat prym wiódł w tym rankingu Harrison. Pewnie gównie za to
co zrobił na Abbey Road, choć może dlatego, że podobało mi się u niego zawsze "elitarność" jego zachowania. On jak już coś dał od siebie na płytę to musiało to być od razu coś super i zawsze w reglametowanej ilości. Zawsze jawił mi się najbardziej rockowo z całej
czwórki. Ukazanie się tego albumu było sporym wydarzeniem, gdyż w radiu
królowali przy mikrofonach ludzie,
pracujący w tych mediach od lat 60tych . Zrozumiałe więć było to, że Harrisona płyta była nadawana i to dość często. Ludzie w radiu w końcu wychowani byli na beatlemanii.Czy była
jako całość wielkim hitem ? W ówczesnej Polsce raczej nie biła rekordów
popularności ale skłamałbym, gdybym napisał, ze przeszła bez echa. Album ten
bardziej doceniono dopiero w kilka lat później i jak to zazwyczaj bywa po
śmierci artysty.
Ukazał się on po pięciu latach milczenia George Harrisona co w
obecnych czasach nie jest niczym dziwnym, gdyż uznani artyści pielęgnują swoją wyjątkowość, ale wtedy było to
traktowane jako wielki come back. Swoją drogą w tamtym okresie gwiazdy wcześniejszej dekady
muzycznej w większości znajdowały się na zakrętach życiowych. Dysponowali
jeszcze sporym potencjałem artystycznym ale popkultura z nimi obchodziła się z
pewną pobłażliwością. Posiadali wielkie
nazwiska, które w drugiej połowie lat 80tych coraz mniejsze robiły wrażenie na
ludziach chcących dobrze zarobić. Podobno do nagrania tej płyty namówił Harissona Jeff Lynne
(ELO) w myśl koleżeńskiej pomocy dla artysty, który „nie ma pomysłu na siebie”. Sam Jeff w tym
okresie zapragnął w pełni poświęcić się tylko produkcjom uważając, że z ELO osiągnął już wszystko a studio nagraniowe to prawdziwe
wyzwanie dla jego geniuszu. Na miejsce pracy wybrano dom Boba Dylana a dokładniej
jego studio w Woodstock. Dylan był dość
gościnny jak człowieka o typie samotnika. Do nagrania płyty Georga zjawili się
dobrzy znajomi w jednym celu – służenia swoją pomocą. Nadmienię tylko, że wśród
nich byli niezawodny Eryk Clapton oraz Ringo Starr. Podczas sesji nagraniowej do studia zaglądali również oprócz
udzielających się muzyków też inni
koledzy, co zrodziło pomysł do powstania projektu supergrupy Traveling Wilburys (innym razem o tym zespole).
Co zawiera ten album ?
Słuchając go dostąpimy możliwości
obcowania z jedenastoma kompozycjami, ( z
czego dziesięcioma Harrisona). Przy tworzeniu materiału pomagali mu takżę zaproszeni goście ale
czuć, że robota główna to George a koledzy jedynie dodawali pewne smaczki.
Płyta zawiera również jedną kompozycję z 1962r i jako jedyna nie należy do
mistrza. To ona właśnie odniosła największy sukces i wskazują na to wszelkie
dane. Osobiście należę do odmieńców i ten wielki przebój zamykający ten album traktuję
dopiero jako któryś z kolei pod względem
moich preferencji. Tym wielkim hitem jest
piosenka „Got My Mind Set On You” (w
2007r doczekała się wykonania również przez Shakina Stevensa). To co według mnie jest najlepsze na tej płycie
to piosenki odwołujące się stylem kompozycji do okresu „Harissona piosenkowego”
i to takiego z okresu „All Things Must
Pass”. Największą ozdobą dla mnie są utwory:
„This Is Love” (do tej pory nie rozumiem dlaczego pominięta została na
płycie „Best of Dark Horse” oraz „When We Was Fab” i „Someplace Else”. Pewnie
mało jestem oryginalny podając te tytuły jako najlepsze, bo większość lubiących tą płytę wskazuje te piosenki z
uwagi na spore odwołanie się ich stylem do tego co w Harrisonie wszyscy lubimy
najbardziej. Ze swojej strony do grona tych najlepszych dorzucę jeszcze „Just
For Today”, Zaletą dla jednych a wadą
dla drugich jest to, że płytę wraz z Harrisonem wyprodukował Jeff Lynne a on czego by się nie tknął zawsze będzie
to brzmiało jak Electric Light Orchestra. Ile w piosence „This is Love” jest George’a a ile Jeffa
to tylko oni sami wiedzą. Ogólnie
całość produkcyjnie leży w klimacie i smaczkach muzycznych zarezerwowanych dla
grupy ELO. Pamiętajmy jednak, że to był 1987r a Jeff Lynne był autorytetem w
światku producenckim i to jednym z
największych. To, że płyta ELO z 1986 nie osiągnęła statusu wybitnego dzieła
nie oznacza, ze nie pamiętano mu wcześniejszych wyczynów. Poza tym brzmienie a’la
Jeff Lynne było na czasie. Album więc
doskonale połączył kompozycje Harrisona z nowoczesnym brzmieniem. Tym samym
płyta idealnie wtopiła się w lata osiemdziesiąte. „Got My Mind Set on You”
doczekało się wydania na maxi singlu w wersji extended. Na wersji CD z 2004 dorzucono dodatkowo piosenki bonusowe. Ścieżka
dźwiękowa z tej płyty pojawia się w filmie „Shanghai Surprise” z Madonną w roli
głównej.
Obecnie uważa się
wydanie „Cloude nine” jako jeden z efektowniejszych powrotów byłych gwiazd do
show biznesu, choć z drugiej strony, co to znów za powrót ? Pięć lat ?
Po latach okazało się, że album ten stał się jego pożegnalną
płytą. Do roku 2001, czyli chwili śmierci George nie nagrał już ani jednej
płyty albumowej firmowanej swoim nazwiskiem. Przed śmiercią nagrał ponownie „My Sweet Lord”, pomógł przy „ Zoom” Jeffowi. Oczywiście
nagrania w końcówce lat80tych z kolegami też wnosiło sporo dobrego ale „Cloude
Nine” było de facto pożegnalną płytą o czym mało kto w 1987r wiedział. Oceniam
ją na cztery gwiazdki. Przy czym od razu informuję, że jedna gwiazda w tym jest
tylko z powodu tego, że to płyta Georga.
Na tym albumie jest po prostu Bitelsem z krwi i kości. Tak dobrej płyty nawet
McCartneyowi nie udało się w latach 80tych nagrać. A to już coś dowodzi o
wielkości.
Przy płycie maczali palce (wymieniam tylko ważniejszych):
Perkusja – Jim Keltner, Ringo
Starr ,Gitara – Eric Clapton , Instrumenty
klawiszowe – Elton John, Gary Wright , gitara, producent – Jeff Lynne , gitara - Gary Moore
Oczywiście mistrz ceremonii –
George Harrison – wokal, gitara, produkcja
Autorzy piosenek – Gary Wright (tracks: A2),
George Harrison (tracks: A1 to B4), Jeff Lynne (tracks: A2, A5, A6), Rudy Clark
(tracks: B5)
Strona A
"Cloud 9" – 3:15
"That's What It Takes" (Harrison,
Jeff Lynne, Gary Wright) – 3:59
"Fish on the Sand" – 3:22
"Just for Today" – 4:06
"This Is Love" (Harrison, Lynne) –
3:48
"When We Was Fab" (Harrison, Lynne) –
3:57
Strona B
"Devil's Radio" – 3:52
"Someplace Else" – 3:51
"Wreck of the Hesperus" – 3:31
"Breath Away from Heaven" – 3:36
"Got My Mind Set on You" (Rudy Clark)
– 3:52
When We Was Fab
Got My Mind Set on You
This Is Love
Just for Today
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz