To już czwarta odsłona, czyli druga dwudziestka TOP 100 moich ulubionych płyt. Niebawem opublikuję ostatnią dwudziestkę. Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych moja lista to istny śmietnik stylistyczny i niezrozumiałe dla nich jest jak mogła np "Ciemna strona.." Floydów przegrać z grupą ABBA.. Jak widać u mnie na liście może..
Pozycja 40 -
AC DC - Let There Be Rock (1977)
Grupa od początku narzuciła sobie pewien styl I do dnia dzisiejszego
jest konsekwentna w tym co robi. Są płyty u nich lepsze i gorsze choć każda
niesie z sobą zbliżoną muzykę. Różnice tkwią w szczegółach. Właśnie te szczegóły
zadecydowały o tym, że ten album jest nad wyraz udany. Zawiera kilka utworów,
które na stałe pozwoliły grupie stanąć na podium wśród najlepszych
Pozycja 39 -
Mostly Autumn - Heroes Never Die (2002)
Płyta troszkę przekrojowa, zawierająca materiał w jakiś sposób już znany
i uznany. Trochę to pachnie pewnym podsumowaniem okresu działalności w którym
grupa rozmiłowała w sobie słuchaczy. Plusem niewątpliwym jest to, że
otrzymaliśmy płytę bardzo dopracowaną i zawierającą prawie wszystko co
dotychczas było świetnego w ich muzyce. Brakuje kilku perełek ale w końcu nic
nie jest doskonałe do końca. Spokojnie mogłoby to wydawnictwo być dwupłytowe.
Pozycja 38 - The Cure - Disintegration (1989)
Ta płyta to mistrzostwo świata. W zasadzie zapewnia mi 100 % doznań ze
strony takich klimatów. Owszem lubię jeszcze w The Cure kilka piosenek nie
będących na tym albumie ale mowa tu góra o czterech , może pięciu kompozycjach.
Z pewnością dla mnie jedyna ich płyta która w całości mi podchodzi. Nie jest
przypadkiem, że tą płytą The Cure zaistniało w świadomości ogólnej i to nawet w
kręgach popkulturowych. Wcześniej ich muzyka krążyła głównie po środowiskach im
przypisanym.
Pozycja 37 - Jean Michel Jarre - Concerts in China (1982)
Niezwykły był to koncert I wyszła z tego niezwykła płyta. Zawiera
materiał z okresu najlepszego Michela Jarre’a. Poszerzył on na niej swój
repertuar o kilka kompozycji specjalnych adresowanych do tamtej publiczności.
To one stanowią największą atrakcję tego wydawnictwa, zarazem stawiając ten
album u mnie aż tak wysoko. Na równi z tą płytą od Jarra traktuję jeszcze tylko
album Aero – również przekrojówkę. Nagraną na nowo. Aero był albumem jednym z pierwszych
nagranych w technice 5.1 od początku do końca. Sentyment zadecydował o
postawieniu na Koncert.
Pozycja 36 -
Pink Floyd - The Dark Side Of The Moon (1973)
Nikogo pewnie nie zdziwi ta płyta w moim zestawieniu. Co najwyżej tylko
to, że tak nisko. Nigdy do Floydów nie miałem sakralnego podejścia. Płytę cenię
bardzo i podoba mi się ogromnie. Słucham jej jednak nie często i nigdy nie
odegrała ona w moim życiu wielkiej roli. Dostrzegam w niej piękno stąd jej
miejsce w liście.Utwór "Money" był pierwszym jaki poznałem z całej twórczości tego zespołu. Było to dawno, dawno, dawno temu...
Pozycja 35 -
Jadis - More Than Meets the Eye (1992)
Debiutancka płyta, która rozmiłowała mnie w tym artyście I swego czasu
nawet sprawiła, że gdzieś na jakimś forum użyłem nazwy grupy jako swojego nika,
co w rezultacie przylgnęło do mnie. Płyta genialna i tak inna od tego co
wtenczas słuchałem, że przez kilka lat album ten był mi przewodnikiem muzycznym
w poszukiwaniach. Z latami moje uwielbienie nie oklapło. Szkoda, że kolejne
płyty nie oznaczały się aż takim polotem.
Pozycja 34 -
Marillion - Holidays in Eden (1991)
Gdy się ukazała lubiłem z niej tylko Cover my Eyes. Zachwycenie całością
przyszło w okresie przełomu wieku. Tuż przed poznaniem grupy Pendragon. Myślę,
że gdyby nie ta płyta to nie zwróciłbym uwagi na zespół Barreta. Całość uważam
za rzecz genialną
Pozycja 33 -
Marillion - Seasons End (1989)
Jakoś nie przeszkadza mi nieobecność Fisha. Beksiński swego czasu według
mnie wypisał sporo bzdur o tym albumie gdy go recenzował. Ciekawe czy dziś
podobnie by się odniósł do tej pozycji. Płyta jest przewiewna, lekka, bogata,
ujmująca a może wręcz uwodząca brzmieniem, głosem Hogiego. Ciekawe jakby całość
zabrzmiała gdyby na wokalu był Fish. W końcu część tego materiał u powstawala
jeszcze za jego czasów.
Pozycja 32 -
Suzi Quatro - Suzi...and ... Four Letter Word (1979)
Okres jej wielkiej popularności i płyta godna wszelkich zachwytów.
Muzyka pop-rockowa. Mamy na niej trochę
pozostałości glamowego okresu. Mamy też kilka kompozycji godnych bardziej grupy Smokie niż „krzykaczki
Suzi”. Fenomenalna płyta i uwielbiam z niej każdy numer.Warto zwrócić uwagę na
pozycje nie lansowane singlami.
Pozycja 31 -
Meat Loaf - Bat Out Of Hell II - Back Into Hell (1993)
Album miał ponowić sukces wcześniejszego wydawnictwa o tym tytule. Według
mnie udało się choć statystyki pewnie nie potwierdzają mojego odczucia. Płyta
wspaniała i nagrana z wielkim rozmachem co nie dziwi nikogo, kto zna dokonania
Steinmanna. Meat Loaf w doskonałej formie. Płytę słucha się jak opowieść jednym
tchem.
Pozycja 30 -
Electric Light Orchestra – Discovery (1979)
Jeden z zespołów mojego życia. Płyta która swego czasu dawno temu u mnie
próbowała konkurować z albumem „Time”. Jak to się skończyło okaże się w
kolejnych odsłonach mojej listy. Zdecydowanie mniej na niej jest orkiestry a
więcej klimatów podpatrzonych w modnym wtenczas stylu Disco. Nie dajmy się
jednak zwieść. ELO z dyskoteką nie miało wiele wspólnego a szkoda, bo może
dzisiaj inaczej niektórzy by patrzeli na ten rodzaj muzyki. Płyta w całości
składa się ze zgrabnych, melodyjnych piosenek, które z powodzeniem stały się przebojami. Płytę często
porównywano do wcześniejszych wydawnictw tej grupy przez co była dość mocno
krytykowana. Uważam, że nieuzasadnione to były opinie.
Pozycja 29 -
The Beatles – Revolver (1966)
Płyta przez sporą grupę ludzi
uznawana za najlepsze dzieło The Beatles. Dla mnie każda płyta Beatles posiada
magię i zawsze odbieram je całościowo. Najchętniej wszystkie umieściłbym na
jednej bardzo wysokiej pozycji ale sprawiedliwości powinno stać się zadość. To
miejsce określa jak ona dla mnie jest ważna obecnie. Słabych punktów na niej nie znajduję.
Pozycja 28 -
Electric Light Orchestra - A New World Record
(1976)
Po sukcesie płyty “Time” Polskie Radio nadawało co tydzień po jednej
płycie ELO. Słuchałem tego cyklu i ta płyta okazał się pierwszą, która mi się
spodobała i niosła cień muzyki na jaką czekałem już od tgodni w pamięci mając
album „Time”. Byłem wtedy dzieckiem. Z czasem zespół ELO urósł w moich oczach a
ten album uważam za jeden z najpiękniejszych i to nie tylko z dyskografii tej
grupy ale w ogóle z wszystkich płyt jakie dane mi było w życiu usłyszeć.
Pozycja 27 -
The Beatles - Please Please Me (1963)
Płyta pamiętająca moją pierwszą fascynację zespołem The Beatles. Okres w
którym zdecydowanie bardziej wolałem ich proste wcześniejsze brzmienie niż
rozbudowane formy znane choćby z
Pieprza. W życiu ten album kupiłem już cztery razy. Dwa razy go straciłem z
winy mojej głupoty. Obecnie mam w wydaniu nowym 180g i kompakcie z lat 80tych.
Mam jeszcze straszydełko wydane przez polską firmę Selles.. ale to tylko
ciekawostka. Ne da się słuchać.
Pozycja 26 -
The Beatles - A Hard Day's Night (1964)
Pamiętam ten dzień gdy pierwszy raz przyniosłem do domu pożyczony
egzemplarz tej płyty. Nigdy wcześniej nie słyszałem jej, poza tymi piosenkami
co znajdowały się na płycie The Beatles 62-66. Był to chyba rok 1981 lub
początek 82. Uczucie tamtej chwili trwa do dzisiaj gdy słucham tego albumu.
Całości uwielbienia dopełnił obejrzany w
1988r film, wyświetlany w Kinie Pałacowym w Poznaniu w ramach jakiegoś przeglądu.
Pozycja 25 -
Pendragon - The World (1991)
Moja pierwsza płyta tej grupy jaką poznałem i kupiłem. Wcisnął mi ją
kolega w sklepie z płytami bo nie miał akurat tej po którą przyszedłem. Fajnie
się stało bo dzięki temu poznawałem ten album nie będąc skażony płytami innymi tej grupy. Całość
urzeka. Miejsce 25 jak najbardziej według mnie uzasadnione.
Pozycja 24 -
Deep Purple - Perfect strangers (1984)
Doskonała płyta hard rockowa. Wedug mnie najlepsza płyta Purpli i jedna
za najlepszych w tym gatunku. Nagrana w najlepszym składzie zespołu do tego w
atmosferze przyjaźni co nie zawsze było normą. Nie ma słabych punktów i daje mi
kopa jak żadna inna płyta spod znaku ciężkiego grania. Dla mnie posiada tylko
jedną płytę – konkurentkę ale o tym w kolejnej odsłonie.
Pozycja 23 -
The Beatles - Sgt. Pepper's ....... Club Band (1967)
Płyta pomnik. Klasyka. W chwili gdy ją poznawałem w roku 1981/82 nie
sprawiała na mnie wrażenia arcydzieła. Z czasem pod wpływem mediów i mnie
nakręciło by się przysłuchać jej bardziej. Nie uważam jej za najlepszą płytę tego
zespołu ale trzeba oddać, że z uwagi na
formę i sposób nagrywania stała się zalążkiem wielkiej światowej rewolucji w
muzyce.
Pozycja 22 -
Abba - Abba (1975)
Płyta mojego dzieciństwa i zarazem moje muzyczne wielkie odkrycie z roku
1977. Miałem wtedy dziewięć lat. ABBA
była pierwszym zespołem jaki poznałem z tzw obszaru zachodniego. „So Long”
podobało mi się z tej płyty najbardziej i tak jest do dzisiaj. Pyta genialna
pod względem melodii. Zestarzała się w sposób bardzo szlachetny. Oznacza to, ze
od razu czuć, że ma już swoje lata ale z uwagi na to, że defiluje je swoją
muzyką wszystko jest dla niej na plus.
Pozycja 21 -
Camel - Harbour Of Tears (1996)
Najsmutniejsza płyta rockowa jaką znam a zarazem piękna w każdej
sekundzie jej trwania. Z uwagi na klimat nie da się tego słuchać co chwilę ale
jak już ją włączę to zapiera dech. Odcienie folku irlandzkiego plus gitara
robią swoje. Chętnie napisałbym, że to
najlepsza płyta dla mnie tego zespołu ale niestety jest coś jeszcze
ładniejszego.
C.D.N. - NIEBAWEM...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz