piątek, 23 sierpnia 2013

Sandra - Long play (1985) Mirrors (1986)


Sandra wdarła sie do świadomości pokolenia lat 80tych dokładnie w taki sam sposób jak to uczyniła z listami przebojów. Przybyła z nikąd i od razu stała się gwiazdą najwięszego formatu. To przbycie "z nikąd" tak całkiem nie było ale wtenczas w Polsce Sandra była całkowicie świeżą artystką i tylko co bardziej dociekliwi odkrywali, że ta niby nowa artystka to w zasadzie jej już drugie wcielenie, tylko bardziej dopracowane,  przez co bardziej zauważalne. Sandra rozpoczęła swoją przygodę z muzyką w żeńskim trio Arabesque i powiedzmy szczerze radziła sobie tam dość dobrze. W Niemczech i Japoni miała nawet status gwiazdy a kilka piosenek gościło na lokalnych listach przebojów. Sporo zawdzięczała niemieckiemu programowi Musikladen, gdzie systematycznie dopuszczano jej zespół do występów.Wszystko zmieniło się z dwiema rzeczami, które naszły na siebie w idealniej konfiguracji i w odpowiednim czasie.Lata 80te wraz z falą new romantic całkowicie przekształciły scenę muzyki pop. Grupy żeńskie a zwłaszcza tria typu; Pussycat, A la Carte, Luv w tym także i Arabesque przestały liczyć się w świecie wydawniczym. Wszystko trąciło starocią i zapotrzebowanie było tylko na nowe brzmienie. Jednym z prekursorów nowych form w niemieckiej pop music był Micheal Cretu. Tak się złożyło, ze dołączył on do zespołu Arabesque jako muzyk i dość szybko jego sprawne oko i ucho zostało oczarowne młodziutką niemką. Sandra odwazajemniła jego miłość i tak oto z połączenia dwóch talentów w otoczce miłości Cretu przy pomocy Sandry rozpoczął urzeczywistnianie swoich wizji muzycznych.

To, że płyta odniosła olbrzymi sukces zawdzięczać może doskonałemu przygotowaniu od strony marketingowej. Micheal postarał się by cała płyta złożona była z doskonałych melodyjnych piosenek łatwo zapamiętywalnych. Postarał się by brzmienie było jak najnowoczesniejsze. Pozyskał do współpracy ludzi najlepszych w branży. Sandra zaś mogła błysnąć swoimi zamiłowaniami do mody i stworzyła własną kreację sceniczną. Płyta została wydana w 1985r od razu stając się przebojem. Z niej wyłuskano trzy piosenki na single : "(I'll Never Be) Maria Magdalena", "In the Heat of the Night", "Little Girl". Sukces debiutanckiego singla przerósł oczekiwania. Piosenka stała się wizytówką artystki a wiekszość kolejnych piosenek komponowanych dla niej opierano choć w jakieś części o brzmienie z tego pierwszego singla. Trochę to w przyszłości obniżyło loty, gdyż Sandra muzycznie była przewidywalna z płyty na płytę a trudno było coś zmienić. Zwłąszcza dopóki się to dobrze sprzedawało nie widziano nawet potrzeby na korektę stylu.

Wracając do pierwszej płyty Sandry. Zawiera ona osiem kompozycji i każda z tych piosenek była w jakimś stopniu mniejszym lub większym przebojem. Na przykłąd "Sisters and brothers" (piosenka poświęcona swojemu bratu) pamiętam, że cieszył się ten kawałek sporym powodzeniem na dyskotekach a raczej nie był przewidywany w promocji przez sztab marketingowy Sandry jako potencjalny hit. Inne piosenki z pewnością również zyskiwały lokalnie większą sławę niż przewidywano.O oczywistch trzech wielkich hitach singlowych można by rozpisywać długo same ochy i achy.Dodać nalezy do tego, że wydanie tych singli pokrywało się z pokazaniem w MTV teledysków co tylko podwajało sprzedaż wszystkiego co z artystką było zwiazane. Sandra błyszczała jako kobieta, jako piosenkarka. To głównie obraz z pierwszego okresu jej kariery tak bardzo zapadł nam w pamięci że dziś o niej mówimy jako o jednej z najwięszych ikon pop kultury lat 80tych.

Sandra ze swoją płytą idealnie wpasowała się w 1985r. Rynek niemiecki wtedy szalał w Europie. Pamiętajmy że tego samego roku zapisano debiut takich artystów jak: Modern Talking, Bad Boys Blue, C.C.Catch i mówimy tu tylko o muzykach z rodowodem z Niemiec.Tym bardziej uznanie się należy za sukces, gdyż pomimo dużej konkurencji nie tylko zdołała się przebić ale razem z wymienionymi narzucała styl dla całej muzycznej pop Europy.


Drugą płytą Sandra potwierdziła swoją pozycję super gwiazdy, Kolejne single to kolejne wysokie notowania na listach oraz popularność w klubach tanecznych. Spotkałem się z krytyką płyty "Mirrors" której przyznam się nie rozumiem. Nie dostrzegam absolutnie na niej spadku jakości czy braku przebojowości. Wydaje mi sie nawet jeszcze lepiej dopracowana a zamykająca całość balada "Loreen" urzeka swoim  klimatem.
"Hi Hi Hi" czy też " Don't Cry" nie wspominając o prawie klonie Marii Magdaleny "Innocent Love" wszystko tu brzmi bardzo dobrze i co najważniejsze w takiej muzyce - przebojowo. Zarzut, że mimo wszystko już podobne rzeczy słyszeliśmy na pierwszej płycie wrzucam między sterty śmieci. No pewnie że słyszeliśmy. To samo moglibysmy napisać o setkach zespołów, które na drugiej płycie brzmią tak samo jak na pierwszej. W rocku progresywnym zapewne byłaby to wada ale u diabła obcujemy tu z muzyką pop. Te piosenki powstały dla ludzi, by cieszyć chwilą jej słuchania czy tańczenia. A jak się znudzi to jutro będzie nowa piosenka, czyli kolejna chwila muzyki stworzonej by radość dać słuchaczom. Ulotność gwiazd muzyki pop jest powszechnie znana i nikt nie robi z tego tragedii. Tylko nielicznym udalo się wznieść powyżej przeciętności i zapaść w pamięci tym którzy z różnych powodów akurat w okresie swojej młodości (głównie) mieli okazję w  otoczeniu własnych przezyć słuchać tych artystów. Jedną z tych niezapomnianych jest właśnie Sandra. Przęsliczna dziewczyna z Niemiec, która dzięki swojemu mężowi Michaelowi oraz orginalnej barwie głosu nadała swój własny kolor epoce lat 80tych.



Warto zaopatrzć się w płyty tej piosenkarki bo to naprawdę fajne kompozycje do tego we wspaniałym klimacie lat 80tych... a w zasadzie poprawniej powinienem napisać - tworzący klimat lat 80tych.. Polecam najlepiej jakąś skłądankę z serii "Best of" ale dla koneserów nie widzę innej rady jak nabyć pierwsze jej trzy płyty a dwie pierwsze to wręcz obowiązkowo.Oczywiście jako trzecią traktuję tu tą z 1989 "into a secret land". Płytę skłądankową "Everlating love" warto mieć tylko dla piosenki tytułowej która w zasadzie jako jedyna jest nowością. Oczywiście "Everlasting love" jest coverem grupy Love Affair. Sandra jeszcze w przyszości kilka razy sięgnie po cudze kompozycje robiąc z nich ponownie spore przeboje... (choćby :Nights in white satin, Hiroshima) ale póki co pominę ich opisy.

Obecnie o artystce anno domini 2013 trudno napisać coś poytywnego. Zamknięta we własnym świecie odcina kupony od byłej popularności. Występuje często robiąc za wielką gwiazdę i jako jedyna śpiewa z playbacku w jakiś sposób tym samym podważajac to gwiazdorstwo. Głos niestety nie pielęgnowany stracił swój urok i moc. Po drodze były w jej życiu dodatkowo zakręty więc to wszystko zaowocowało spadkiem formy. Sandra pozostanie ikoną (głównie europejską) lat 80tych bo to ona wraz z mężem kreowała nam wspomnienia i dla wielu z nas to z jej muzyką zawsze kojarzć się będą dni beztroskich zabaw i młodzieńczych szaleństw na parkietach dyskotek. Warto zauważyć, ze Sandra jako przedstawicielka nurtu tanecznego w muzyce pop nagrała muzykę spokojnie wykraczającą poza parkiety sal  tanecznych. Warto o tym pamiętać i przypadkiem nie przylepić jej łatki gwiazdy muzyki disco. Wielokrotne próby ponownego wdarcia się na listy przebojów spełzły na niczym. Płyty wydawane po roku 1990 niestet sporo odbiegają już od klimatu tych pierwszych pomimo wielu nawiazań. Jak widać po raz "enty" nie udało się w przypadku tej wokalistki "odgrzać kotleta". Owszem na początku lat 90tych był jeszcze projekt muzczny Enigma na swój sposób wręcz genialny ale to już była inna bajka i opowieść na zupełnie inny tekst.

Zdjęcia płyt nie pochodzą z mojej kolekcji bo dziwnym trafem jeszcze nie wpadły mi w dobrej cenie w ręce. Co nie oznacza że niebawem nie będę miał swoich egzemplarzy na regale. Tekst jednak odchodząc od swoich zasad (że opisuje tylko to co mam na półce) napisałem na prośbę osoby która bardzo ceni tą artystkę i mnie poprosiła bym coś napisał. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz