piątek, 29 sierpnia 2014

New romantic - moje podejście do tematu tej "szufladki"



Jako punkt wyjściowy do swoich przemyśleń przyjmę fragment z artykułu ś.p. Beksińskiego dotyczący muzyki z nurtu new romantic. ("Tylko Rock" nr 7 (47) lipiec 1995) Tam autor zamieścił pewną definicję tego stylu, która od tamtego czasu traktowana jest w naszym kraju a zwłaszcza wśród ortodoksyjnych fanów, jako ta jedna oficjalna, przodująca i niepodważalna. Zamieszczam więc ją poniżej a później rozwinę już swoją myśl.

Styl stworzony przez nowofalowych użytkowników syntezatorów ochrzczono mianem "new romantic" głownie dlatego, że ci stosunkowo młodzi wykonawcy dość zabawnie łączyli taneczny hedonizm z dekadencją spod znaku "no future". Gdyby ktoś pokusił się o złośliwą lecz wierną karykaturę typowego "nowego romatyka", musiałby narysować tańczącego Giaura z syntezatorem pod pachą, śpiewającego o cierpieniach młodego Wertera. Z jednej strony dużo było w tej uzyce emocji, wzruszeń, wręcz cierpiętniczych klimatów... a z drugiej niektórzy piewcy "new romantic" z powodzeniem pełnili rolę efektownych wieszaków na kolorowe ciuchy, przez co stali się dyktatorami mody (vide Duran Duran). Niektórym jednak udało się stworzyć swoiste arcydzieła. Ale moda na "new romantic" trwała krótko i gdy termin stał się znany w Polsce, był już martwy.

.........

Reasumując - po "new romantic" zostały wspomnienia, emocje, kilka niezłych płyt i wiele utworów, które na zawsze trafiły do kanonu rocka. Niestety, zbyt często ta przelotna moda kojarzona była - nawet przez swoich fanów - z tandetą dyskotekową, jaka przyszła w ślad po oszałamiającym (i zagadkowym) sukcesie trzeciej płyty Human League, Dare. Świadomie nie wymieniłem jej tutaj, gdyż był to już produkt zupełnie innego kroju. Sprawił jednak, że każdy młody człowiek z syntezatorem natychmiast wchodził do studia nagraniowego, a każdy podlany elektroniką utwór - choćby nie wiadomo jak kiczowaty - spotykał się z ekstatycznym przyjęciem fanów, którzy z czasem nie potrafili dostrzec różnicy między Ultravox a Fiction Factory. Ba, nawet - Modern Talking...

ś.p. T.Beksiński

Powiem szczerze. Musiałbym żyć na bezludnej wyspie z dala od wszystkich mediów i lata 80te pod względem muzycznym mieć gdzieś, by nie słyszeć o rodowodzie tego stylu a w zasadzie nurtu. Rozumiem, że każda "bajka" muzyczna musi posiadać swoje korzenie i jakąś tradycję. By nabrało to głębszego sensu konieczna jest też jakaś ideologia. Nader wszystko by coś zaistniało jako odrębna część popkultury musi posiadać własną tożsamość. Dlatego rozumiem niektórych ludzi, że tak bardzo pilnują "szufladkowania", bo w pewnym sensie taka postawa często bywa usprawiedliwieniem dla ich zapatrywań muzycznych. Dla mnie zawsze najistotniejsza była i jest muzyka. Klimat czasów, sytuacje i cała otoczka poza muzyczna jest tylko jakimś dopełnieniem. Ważne jest w końcu co słyszę a nie jakie zapatrywania ma sam artysta. Nie jestem podatny na cudze ideologie i dla mnie powiedzmy szczerze Green Day będzie zespołem grajacym punk rocka nawet jeśli pochodzenie ich nie ma nic wspólnego z dogmatami punk rockowymi. Podobnie mam z new romantic. Nie interesuje mnie czy dana płyta to jeszcze nowy romantyzm czy tylko synthpop. Czy faktycznie istnieje aż taka różnica pomiędzy płytą Depeche Mode "Some Great Reward" a "Violator". Pierwsza to ponoć kanon New Romantic druga zaś tylko zgrabny synthpop. Nie przeszkadzało kiedyś obwołać Suzi Quatro królową glam rocka, choć po prawdzie piosenek w tym stylu miała zaledwie kilka. Na szczęście społeczeństwo w większości nie dostrzega tych zawiłych podziałów i bez chwili zastanowienia w ramach stylu new romantic jednym tchem wymieniają obok Ultravox czy Visage zespoły Thompson Twins, The Twins czy Nik Kershaw a nawet spotkałem się w że podawano do tego trendu osobę pani Kim Wilde. Dla mnie nie robi to różnicy. Nawet jeśli coś nie jest z tego nurtu a brzmi jak ten styl, powstał w okolicach - ramach czasowych tego stylu to jest to ten styl. Przy czym na pewno nie ograniczałbym tego zjawiska do roku 1984. Nawet gdyby jak twierdzą ortodoksi pewne zespoły nie były new romantic to i tak uważam, że ich twórczość opierała się na silnym wpływie tych klimatów i nie ma sensu wyrzucać ich poza nawias. Logicznie rozumując to od strony muzycznej nie ma różnicy między synthpopem pierwszej połowy lat 80tych a new romantic więc po co to rozdzielać ? Po to by usprawiedliwić byłych post punkowców i oddzielić ich od "poppapki", którą zresztą sami stworzyli ? A może chodzi tu o pewną nobilitacje dla owego stylu, który przez lata niesłusznie traktowany był jako dyskoteka czyli muzyka dla niewymagających (nie uważam prywatnie by styl disco był niewymagający - zwłaszcza szlachetne disco lat 70tych). Dlatego nadano pewien status pionierom, by wykreować wzorce i zamknąć je w szczelnej ochronie, najlepiej spod znaku underground. Wszystko po to by uchronić je przed tym co w późniejszych czasach zrobiła z tego popkultura.



Z pewnością wielu się ze mną nie zgodzi i zapewne posiadać będą argumenty. Wykażą, że każde moje słowo to bzdura i najlepiej jak się nie znasz to nie pisz. Nie w tym rzecz. Jak napisałem wiem co to jest za styl i zapewne o Numanie, Foxxie, Steve Strange, pewnych modnych klubach czy francuszczyźnie potrafiłbym się nawet i wymądrzyć ale po co. DLa mnie jako odbiorcy muzyki nie ma istotnej różnicy w stylu między pierwszą a ostatnią płytą Ultravox czy pomiędzy Spandau Ballet a Thompson Twins. Dlatego akurat temu podziałowi mówię stanowczo stop. Poza tym w Polsce ten termin zaistniał jak zauważył Tomek Beksiński w chwili gdy tak naprawdę pionierzy z niego wysiedli. W Polsce stał się synonimem synthpopu i uważam osobiście, że dobrze się stało, bo zamiast suchej nazwy synthpop mamy dziś okreslenie new romantic, które brzmi o wiele lepiej i nieźle też odzwierciedla własnie tą muzykę, dadajmy, że muzykę rockową. Bo new romantic zdecydowanie jest rockowy, a że podany w formie instrumentalnej zarezerwowanej dla muzyki pop i disco to już osobna kwestia.


Napisałem to wszystko głównie dlatego, że kilka pozycji (może kilkanaście) sukcesywnie z tego stylu zacznie się niebawem pojawiać na blogu. Nie zamierzam w tych wpisach bawić się w jakieś dociekliwe śledztwa co jest jeszcze new romantic a co już nie jest. Stąd kilka moich poglądów postanowiłem napisać, by ewentualne nieścisłości na samym początku uporządkować i wskazać tym samym mój tok myślenia w tym temacie. Przy okazji jak tu nie przyznać racji Tomkowi Beksie.... ja naprawdę nie odczuwam różnicy pomiędzy, jak to napisał ?  cyt,,  którzy z czasem nie potrafili dostrzec różnicy między Ultravox a Fiction Factory

wtorek, 26 sierpnia 2014

Jim Steinman - Bad For Good (1981) - recenzja



"I Know that I'm gonna be like this forever. I'm never gonna be what I should. And you think that I'll be bad for just a little while.
But I Know that I'll be Bad for Good"


"Wiem, że będę taki zawsze. Nigdy nie bedę jaki powinienem być.
Myślisz, żę będę taki zły tylko przez chwilę.
Ale ja wiem, że będę zły dla dobra"


Idąc za ciosem jaki dał mi album Meat Loaf "Bad out of Hell" w ciemno kupiłem album głównego sprawcy sukcesu wspomnianej płyty. Jim Steinman wydał w marcu 1981r swoją pierwszą płytę solową "Bad for Good". Ukazała się ona trochę z przypadku. Jim Steinman komponował te piosenki z myślą o tym, że wokalnie światu je sprzeda Meat Loaf. Okazało się, że w tym czasie "jego nadworny" wokalista przechodził problemy zdrowotne dotyczące głosu i nie był wstanie podołać zadaniu. Poznał oczywiście ten materiał i nawet spodobał mu się na tyle, że zastrzegł sobie możliwość kiedyś nagrania ich i wydania pod własnym szyldem. Album nie mógł czekać do chwili w której Meat Loaf poprawi się zdrowotnie. Nacisk wytwórni na kontynuację sukcesu "Bat out of Hell" był bardzo duży, nawet robiono artyście wypominki by zarzucił udzielanie się na scenie a wziął się do roboty. Stąd też decyzja zapadła, by ukazała się ta niby kontynuacja płyty Meat Loafa ale pod szyldem Jima Steinmana. Do nagrania płyty Jim wykorzystał zespół ludzi, którzy doskonale sprawdzili się przy Meat Loaf. W partiach wokalnych kobiecych wzięła udział doskonale znana z tras koncertowych "Bat out of Hell" Karla DeVito. Na gitarze zagrał Todd Rundgren. Na drugi męski wokal został zaproszony Ror Dodd (pierwszy oczywiście należał do Jima). Nad wszystkim panował Jim Steinman jako kompozytor, aranżer, producent (z małymi wyjątkami, gdzie wsparli go koledzy wyżej wymienieni). Okres pracy nad płytą jak wspomniałem przypadł w chwili, gdy presja wydawcy była duża, czasu mało a do tego oczekiwania wielkie. Podobnie jak przy pracy nad "Bat out of Hell" Jim powróciłł do swojego ulubionego motywu chłopca, który nigdy nie dorośleje, czyli Piotrusia Pana. Tak po prawdzie, chyba jest to cecha każdego prawdziwego rock n rollowca. Nie zestarzeć się w końcu to jedyny sposób na to, by cały czas posiadać odpowiednią wrażliwość połączoną z muzycznym szaleństwem. Dwie pierwsze piosenki z tego albumu "Bad for Good" i "Lost Boys and Golden Girls" własnie o taką tematykę zaczepiają i pochodzą jeszcze z okresu, gdy Steinman pracował nad "Nietoperzem". "Love and Deathand American Guitar" stylistyką, aranżem i częściowo tematyką nawiązują do piosenki "Paradise By The Dashboard Light" z wiadomego dzieła wcześniejszego. 


Na okładce "sticker" informujacy nas o dołączonej EP- ce
(szkoda, że jej nie mam - jeszcze)

 Mnie osobiście ta wtórność poznając styl pracy Steinana nie dziwi. Z tego co zaobserwowałem Jim po skomponowaniu piosenki nie porzucał jej a pracował nad nią dalej. Potrafił przy tym całkowicie zmienić jej melodię czy aranż, zostawiając tylko te fragmenty, które uznał za bardzo dobre. Piosenki traktował jako coś swojego, co może zawsze i w dowolnym czasie przekształcić w coś innego według niego lepszego. Przykładem tego jest kolejna piosenka na płycie " Stark Raving Love", która wkrótce po ukazaniu się albumu została w pewnych częściach wykorzystana ponownie do kompozycji "Holding Out for a Hero", którą to wykonała genialnie w 1984r Bonnie Tyler (zresztą nie tylko. Bonnie Tylery wypromowała jeszcze wielki hit Steinmana "Total Eclipse of the Hear"). Innym przykładem z tej płyty jest zamykający wersję winylową "Left in the Dark" który trafił na album Barbary Streisand "Emotion" Oczywiście dokonano retuszu w tekście by dopasować go do śpiewania z punktu widzenia kobiety. "Surf's Up" znalazł się ponownie w 1984r juz na albumie Meat Loaf "Bad Attitude". Meat Loaf wykorzystuje również fragment z "Left in the Dark" na płycie "Welcome to the Neighborhood" z 1995r. Co prawda korzysta tylko z kilku wersów tekstu ale jednak. Inne piosenki z tego albumu również przeżyją swoja drugą młodość w kilka lub kilkanaście lat później. Zwłaszcza na "Bat out of Hell cz II" pojawiają się kompozycje z tej płyty: "Wasted Youth" znana tu jako "Love And Death and an American Guitar" (dość luźna interpretacja) oraz odegrane prawie jeden do jeden "Rock And Roll Dreams Come Through" oraz "Lost Boys and Golden Girls". Również "The Storm" utwór instrumentalny we fragmentach słyszany jest na płycie zespołu Pandora's Box oraz na płycie "Bat out of Hell III" jako wstęp do "Seize The Night". Wykorzystano go także w uwerturze do musicalu "Dance of the Vampires" (za muzykę odpowiadał Steinman to i wziął od siebie to co potrzebował). Tytułowy "Bad for Good" zresztą również ozdobił część trzecią Nietoperza. Wspomaga w niej Meat Loaf sam Brian May z Queen. Utwór zreszta Meat Loaf grał już wcześniej na koncertach. 

Wersja winylowa ma swój urok ale za to wydawnictwo CD posiada inną zaletę
o czym dalej w tekście


Tak więc z punktu widzenia fana muzyki rockowej album Jim Steinmana jest wybitnie ciekawy choćby z tego powodu, że nie tylko jako całość daje wysoką jakość muzyczną ale też ukazuje potencjał tych kompozycji w zestawieniu z późniejszymi ich wykonaniami.


Z istotnych ciekawostek warto napisać, ze album ukazał się w wersji winylowej w dość oryginalnej formie. Sprzedawany był jako Longplay z dołączona EP-ką na której znajdowały się dwa utwory. W spisie na okładce tylnej longplaya widnieją one w zestawieniu i tylko opatrzone są dopiskie EP Selections. Wersje AudioCD posiadają oczywiście całość. Dość trudno jest obecnie wyłapać na aukcjach internetowych ofertę gdzie ta płyta (mowa o winylu) była by sprzedawana razem z tą EPką. Wyjaśnię przy okazji nazewnictwo bo może się wydawać dziwne komuś, zę płyta siedmio calowa zawierająca tylko po jedym utworze na stronę nie oznaczono jako singiel a jako EP. Otóż pomimo tego, że wydano to na standardowej siedmiocalówce odtwarzana jest przy prędkości 33 a nie jak single 45 obrotów. Będąc w gorącej wodzie kompany zaopatrzyłem się póki co w wersję niepełną, czyli nie udało mi się pozyskać jeszcze brakujacej EPki. Okrojony przez to jestem z dwóch kapitalnych utworów. Wspomnianych już "The Storm" oraz "Rock and Roll Dreams come through".

      Kompletne wydawnictwo - Longplay plus EP (niestety nie posiadam tego dodatku jeszcze)


Fragment back cover "Bad for Good" z track listą poszerzoną o EPkę

W mojej opinii album " Bad for good" Jim Steinman'a jest wspaniałym uzupełnieniem dla "Bat out of Hell". Być może gdyby zaśpiewał te piosenki Meat Loaf mielibyśmy do czynienia z sukcesem porównywalnym do wcześniejszego dzieła. Jim nie ma złego wokalu a nawet pokuszę się, że ma bardzo dobry i gdyby nie porównanie go do potęgi Loaf;a nikt by nie powiedział złego słowa. Słucha się całości wyśmienicie. Krytycy muzyczni swego czasu tą płytę nie oszczędzali ale i tak podobno zagościła w pierwszej dziesiątce na liscie najlepiej sprzedawanych płyt tamtego okresu. Biorąc pod uwagę, że Wyspy Brytyjskie wtedy żyły inną modą muzyczną, był to wyczyn wielki i wbrew opini uważać nalezy to za sukces. Szczególnie na tej płycie lubię popisy gitarzysty Todd Rundgrena. Jego wstawki solówkowe dograne w stereo robią na tej płycie mega wrażenie a sam Jim ? Jak przystało na mistrza ceremoni - rządzi, króluje, urzeka wrażliwością a zarazem Wagnerowskim rozmachem. Płytę oceniam na cztery gwiazdki, bo wiem co z niektórymi piosenkami poczynił później Meat Loaf i zdaję sobie sprawę, że jak tu dałbym pięć znaczków, to co postawię za ocenę opisując np. "dwójkę Nietoperza" ? Płytę uważam stanowczo za mało popularną w naszym kraju, przynajmniej obecnie. Ja z okresu jej ukazania nie pamiętam jej w ogóle ale cóż. Wtedy nawet Meat Loaf z "Bat out of Hell" był mi zupełnie obojętny. Dopóki się "nie przejem" Meat Loaf oraz Jim Steinman wraz ze wszystkim co stworzył sprawiają, że cały czerwiec, lipiec i jak widać sierpień upływa mi pod znakiem muzyki z wielkim rozmachem.


label wspomnianej EPki - wersja jak widać demo, nie do sprzedaży
choć pewności nie mam czy sprzedawane razem z płytą dużą
 nie posiadały takiej adnotacji na labelu wszystkie

zdjęcie znalezione w internecie


Dodatek do płyty ale już nie jako EP a jako singiel (45rpm)
Zwraca też uwagę fakt, że utwór na EPce dodanej do Longa piosenkę
"Rock and Roll dreams.."zawiera na stronie "B" a tutaj jest na "A"

Druga strona zawiera "Love And Death And An American Guitar"   
zdjęcie znalezione w internecie

EPka firmowana labelem głównym Epic
zdjęcie znalezione w internecie

Back cover alumu głównego i EPki
zdjęcie znalezione w internecie

Track lista (podział jaki jest na winylu)

Side one

1. "Bad for Good" 8:45
2. "Lost Boys and Golden Girls" 4:36
3. "Love and Death and an American Guitar" 2:38
4. "Stark Raving Love" 7:23

Side two

5. "Out of the Frying Pan (And into the Fire)" 6:12
6. "Surf's Up" 5:25
7. "Dance in My Pants" (duet with Karla DeVito) 7:58
8. "Left in the Dark" 7:58

Extra EP

1. "The Storm" 4:28
2. "Rock and Roll Dreams Come Through" 6:29


Mała próbka audiowizualna Jim Steinmana

Jim Steinman - Bad for Good
(Prawie osiem minut na teledysk ? - trzeba było mieć  na to pomysł a przede wszsytkim odwagę.)

Tłumaczenie testu piosenki "Bad for Good" z wykonania Meat Loaf
(zapożyczone z portalu tekstowo.pl)

Morze uderza niebo
Niebo uderza morze
Możesz zawsze ukrywać się przed sztormem
Ale nigdy nie ukryjesz się przede mną.
Lodowata woda po ciemku przeszywała nas do szpiku kości
Możemy stracić wszystko w wietrze
Ale zorza polarna pali się
I wysyła do nas iskry
Chcę owinąć się wokół Ciebie jak zimowa skóra

Wiesz, jestem Twym zapachem
Jesteśmy blisko końca pościgu
Wyjrzyj przez okno, ja tam będę w nocy
Twoja miłość jest tak blisko, że prawie mogę poczuć jej smak

Przeżyłaś swe życie jak dziewczyna w klatce
I szepczesz kiedy ja chce byś krzyczała
Zastanawiam się czemu chcesz kontynuować spanie
Kiedy nie pozostało nic, tylko śnić.
Ale Ty pamiętasz lepiej
Jeśli jest coś co chcę, to jest cos co potrzebuję
Nie zostałem stworzony dla wygody tylko dla prędkości
Jeśli jest coś co chcę, to jest cos co potrzebuję
Nie zostałem stworzony dla wygody tylko dla prędkości

I teraz wiem, że tak będzie już wiecznie
I nigdy nie będę taki jaki powinienem być
I myślisz że będę zły tylko przez małą chwilę
Ale ja wiem, że będę zły dla dobra
Wiem, że będę zły dla dobra
Wiem, że będę zły dla dobra

Twe oczy są ciemniejsze niż grzech
I patrzyłem na ich blask
Zaryzykuj na obietnicy i rzuć kośćmi
Połóż swą stopę na gazie, pozwól jej płynąć, pozwól jej płynąć, pozwól jej płynąć.

Przeżyłaś swe życie jak dziewczyna w klatce
I szepczesz kiedy ja chce byś krzyczała
Zastanawiam się czemu chcesz kontynuować spanie
Kiedy nie pozostało nic, tylko śnić.
Ale Ty pamiętasz lepiej
Jeśli jest coś co chcę, to jest cos co potrzebuję
Nie zostałem stworzony dla wygody tylko dla prędkości
Jeśli jest coś co chcę, to jest cos co potrzebuję
Nie zostałem stworzony dla wygody tylko dla prędkości

I teraz wiem, że tak będzie już wiecznie
I nigdy nie będę taki, jaki powinienem być
I myślisz, że będę zły tylko przez małą chwilę
I myślisz, że będę zły tylko przez małą chwilę
I myślisz, że będę zły tylko przez małą chwilę
I myślisz, że będę zły tylko przez małą chwilę
Ale ja wiem, że będę zły dla dobra
Wiem, że będę zły dla dobra
Wiem, że będę zły dla dobra
Wiem, że będę zły dla dobra

Zły dla dobra
Zły dla dobra
Zły dla dobra

Dla dobra jakichś dreszczów podczas długiej oziębłej nocy
Dla dobra ognia w twojej duszy
Dla dobra pocałunku, który pozwalał mi trzymać Cię w ramionach tak mocno
Dla dobra wymykania się spod kontroli
Dla dobra działania i wyścigu po ciemku
Dla dobra tych chłodów Twego kręgosłupa
Dla dobra kamyka i falowania w Twoim sercu
Dla dobra tego co Twoje i tego co moje
Dla dobra wiary w życie wieczne po narodzinach
Dla dobra Twojego ciała tak jasnego
Dla dobra poszukiwań jakiegoś nieba na ziemi
Dla dobra jednego piekła nocy
Dla dobra jednego piekła nocy

Dla dobra działania i wyścigu po ciemku
Dla dobra ognia w twojej duszy
Dla dobra kamyka i falowania w Twoim sercu
Dla dobra wymykania się spod kontroli
Dla dobra wiary w życie wieczne po narodzinach
Dla dobra Twojego ciała tak jasnego
Dla dobra poszukiwań jakiegoś nieba na ziemi
Dla dobra jednego piekła nocy
Dla dobra jednego piekła nocy

Boska prędkość!
Boska prędkość!
Boska prędkość! Boże przyśpieszmy!
Boska prędkość!
Boska prędkość!
Boska prędkość! Boże przyśpieszmy!

Będę zły dla dobra (Boska prędkość)
Będę zły dla dobra (Boska prędkość)
Będę zły dla dobra (Boska prędkość)
Boże przyśpieszmy! Boże przyśpieszmy! Boże przyśpieszmy! Boże przyśpieszmy!

Morze uderza niebo
Niebo uderza morze
Możesz zawsze ukrywać się przed sztormem
Ale nigdy nie ukryjesz się przede mną.
Lodowata woda po ciemku przeszywała nas do szpiku kości
Możemy stracić wszystko w wietrze
Ale zorza polarna pali się
I wysyła do nas iskry
Chcę owinąć się wokół Ciebie jak zimowa skóra

Wiem, że możesz być zła
Przynajmniej przez mała chwilę
Ale jeśli dasz mi szansę, dasz mi jedną małą szansę
I dasz mi całą swą miłość jaką powinnaś dać
Zamiast mego bycia złym tylko przez chwilę
Zamiast mego bycia złym tylko przez chwilę
Zamiast mego bycia złym tylko przez chwilę

Uczynię Cię złą dla dobra
Uczynię Cię złą dla dobra
Uczynię Cię złą dla dobra
Wiem, że będziesz złą dla dobra
Będziesz złą dla dobra



Jim Steinman - Dance In My Pants zaśpiewany w duecie z Karlą DeVito
dodam przymiotnik wspaniałą Karlą DeVito

tłumaczenie pominę - jest dostępne w necie.


Jim Steinman - Rock 'n Roll Dreams come through 
(Meat Loaf w 1993r zrobił z tego materiału coś jeszcze lepszego)
To samo co wyżej ale w oficjalnym klipie



Naprawdę polecam - płyta warta poznania,
(oczywiscie dla tych którzy jej nie znają)
Znających tą płytę proszę niech o niej mówią i piszą
bo za mało jest o tym albumie i to we wszystkich mediach.

piątek, 22 sierpnia 2014

Słowo do zaglądających tu ludzi z Ukrainy



Staram nie odnosić się politycznie na blogu, bo jest to miejsce ukierunkowane głównie na promocje muzyki, kolekcjonowanie płyt itp. Czasami wrzucam tu swoje przemyślenia czy spostrzeżenia ale mają one zazwyczaj charakter spraw obyczajowych. Wczoraj wchodząc w statystyki odwiedzin tego bloga dostrzegłem, że wejść z Państwa Ukraińskiego jest tylko o 20 % mniej niż wejść z Polski. Czyli na każde 500 osób z Polski także aż 400 Ukraińców również tu zagląda. Być może trafiają tu z różnych pobudek takich jak choćby w poszukiwaniu mp3 (których tu nie odnajdą z wiadomych względów). Nie ważne zresztą pobudki. Ważne, że bywają tu i z obserwacji statystyk wiem, że na stronie przebywają jakiś czas - czyli czytają. Do nich właśnie kieruję te słowa poniżej.

Nigdy nie byłem na Ukrainie i nie zanosi się bym tam miał być. Mieszkam w sporej odległości od tej granicy. W swoim życiu miałem okazję poznać kilku ludzi z tamtąd i to obojga płci i byli to ludzie bardzo serdeczni. Zakręty historyczne przez wiele lat utrwalały w Polakach pogląd, że Ukraina to Rosja.(ZSRR zrobiło swoje). Z uwagi na wiek jestem trochę mniej skażony tym przyrównaniem Narodu Ukraińskiego do Rosyjsiego. Dostrzegam różnicę i  sympatie kieruję tylko w jedną stronę . Przez lata będąc w strefie wpływów nie udało się Ukrainie wyrwać z niemocy bycia wolnym krajem. Co dzień śledzę informacje o stytuacji na wschodzie i drażni mnie bezczynność całej Europy. Interesy dużych państw okazują się ważniejsze niż dane przez nich słowo i to na pismie. Nasza historia również pamięta akt sprzedania naszego państwa Stalinowi. Oby nie powtórzyła się ona w stosunku do Narodu Ukraińskiego. Należy się wam miejsce w Europie bo jesteście w tej kulturze co reszta wspólnoty. Sercem i myślami jestem za Ukrainą i najlepiej jak najszybciej w granicach Uni Europejskiej.

Jako komenarz dodatkowy.... 


Troche na niepoważnie o sprawach nadzwyczaj ważnych... czasami trafny żart
robi za lepszy komentarz niż setka zdań.





Spostrzeżenie

Swoja drogą skoro ponad 80% społeczeństwa rosyjskiego popiera Putina to w moich oczach są oni jego wspólnikami w tym co robi. Logicznie rozumujac powinni oberwać sankcjami tak samo jak prominęci. Zakazałbym wstępu Rosjanom i to  wszystkim na teran Uni Europejskiej (skoro 80% popiera).Do tego  zakaz wjazdu "kultury zachodniej" na terytoria Rosji. Koniec z płytami gwiazd muzyki, koncertami, koniec z filmami Hoolywood.. koniec z wakacjami w Egipcie.. koniec z uzywanymi samochodami z Uni... daję miesiąc i Putin nie ma poparcia.. Łatwo zgrywa się mocarstwo pokazując muskuły  państwom zachodu a jednoczesnie korzysta się z wszystkich dobrodziejstw zrobionych u tych, których się straszy. Ale to tylko moja skromna uwaga... sankcje powinny trafić w najbiedniejszych w Rosji... Póki Putin bedzie miał poparcie będzie wielki...


Fotki pochodzą ze strony demotywatory.pl

Szklarska Poręba - moimi oczami

Miał być tutaj obszerny tekst na temat okazji internetowych, gruperów, gruponów etc (nawet go napisałem) ale doszedłem do wniosku, że tego bloga nie będę zaśmiecał tekstami typu "żale jadisa". W końcu nie najwazniejsze jest to co można kupić dzięki Master Card a to co jest faktycznie ważne...

Widok w drodze do hotelu po wielogodzinnym spacerze

Widok z okna hotelu


Ciekawy kadr




Niby tylko kamień i woda a ile uroku

 Ten kadr to chyba najpopularniejsze zdjęcie Szklarskiej w necie - tu w moim wykonaniu

Najlepsza , najsmaczniejsza kawa w Szklarskiej  ?
to w tym lokalu - Polecam

Najprzyjemniejszy pensjonat - Niestety nie byłem gościem "pobytowym" 
ale obsługa, czystość, klimat oraz pasja właścicieli do tego co robią olbrzymia
Kolejny mój pobyt w Szklarskiej Porębie to na pewno zakwaterowanie 
w Willa  "Roma" - polecam


Marzenie każdego mężczyzny - automat do robienia loda. Robi loda za trzy złote ;-)

Piękne z niego widoki ale nie polecam pobytu

"Akcent poznański" w Szklarskiej Porębie
Szrenica - można pieszo a można wyciągiem...





niedziela, 17 sierpnia 2014

Saragossa Band - Za Za Zabadak (1982) - nie recenzja


Bez oceny gwiazdkowej - wartość sentymentalna

Jak każdy miłośnik muzyki w swoich zbiorach posiadam oprócz płyt uważanych za dzieła wybitne płyty przeciętne a nawet takie, które z punktu widzenia artystycznego uważam za dość słabe. Nie mniej odgrywają one u mnie rolę dość istotną, gdyż po części miały wpływ pośredni (czasami i bezpośredni) na to jak muzykę postrzegam obecnie. Zespół Saragossa Band w czasach nam obecnych to twór, który trąci już myszką i to zarówno ze względu brzmieniowych jaki i formy. W początku lat 80tych była to jednak grupa ciesząca się sporym wzięciem, zwłaszcza wśród ludzi ceniących sobie muzyką łatwą, melodyjną i przyjemną. Spokojnie można ją umieścić w tym samym worku stylistycznym co zespoły pokroju Goombay Dance Band. Zapewne gdyby nie ich dwie płyty nigdy bym się nimi nawet przez moment nie zaiteresował. Chodzi mi konkretnie o płyty zawierające tzw wiązanki przebojów lat 60tych i 70 tych. Pierwsza z nich to: "Za Za Zabadak - 50 Tolle Fetzer-Pop Non Stop - Dance With The Saragossa Band" , druga: Das Neue Große Za Za Zabadak - Party Total - 50 Super Fetzer - Dance With The Saragossa Band" obie wydane w 1982r. Jako ówczesny małolat odbierałem te płyty jako propozycję długich tanecznych kawałków, świetnie nadających się do tańca na imprezach szkolnych czy też pierwszych prywatkach. Nieświadomie też poznawałem z nich w skróconych wersjach piosenki, które z czasem okazywały się standardami muzyki rozrywkowej. To oddaję tym dwóm płytom. To dzięki nim miałem jako małolat pierwszy kontakt z wiekszością wielkich hitów. Dopiero później słysząc w radiu klasyki zawarte w składance (w zasadzie wiązance) poznawałem prawdziwych wykonawców. Za każdym razem słysząc takowy w całości po raz pierwszy idealnie kojarzyłem go od razu z Saragossa Band.

Można sporo dzisiaj zarzucić tej grupie co do jakości tych wykonań w porównaniu do oryginałów ale prawda jestr taka, że odegrały te płyty w mojej edukacji muzycznej jako nastolatka nie małą rolę. Do dziś uważam, że to była doskonała muzyka do tańca i marzeniem byłoby kiedyś znaleźć się na imprezie gdzie na zywo jakiś zespół potrqafiłby zaproponować do tańca właśnie coś takiego, zamiast bzdurnych nagrań spod znaku disco polo. Saragossa Band to z pewnością jedna z moich płyt dzieciństwa (no może okresu wczesno - młodzieżowego). Z nutką nostalgi dostrzegłem ją kiedyś w komisie.. prowadzony miłymi wspomnieniami kupiłem ją. Nie słucham jej często bo wspomnienia należy pielęgnować a nie  je rozdrapywać. Polecam tą płytę głównie tym, którzy pamiętają te wiązanki i siebie samych gdy się przy nich bawili.

Parę lat temu na forum wraz z grupką miłośników lat 80tych urządziliśmy sobie zidentyfikowanie tych wszystkich hitów zawarych na płytach z podaniem pierwszych wykonań lub też tych najpopularniejszych. Być może kogoś to zainteresuje więc zamieszczę tą listę poniżej. Naprawdę zestaw robi wrażenie.

(dzięki: 21Kris21, Marcinos oraz Forum80s.pl za pomoc swego czasu w kompletowaniu informacji)

Saragossa Band ‎– Za Za Zabadak (1982)



Dance with The Saragossa Band - part 1

Big Bamboo - brak
Mendocino (Sir Douglas Quintet)
 Wooly Bully (Sam The Sham & Pharaohs)
Candida (Dawn)
Chirpy Chirpy cheep cheep (Lally Scott a także Middle of The Road)
Yummy Yummy Yummy (Ohio Expres)
Sha La La La Lee (Small Faces)
Do Wah Diddy Diddy (Manfred Mann)
Na Na Hey Hey Kiss Him Goodbye (Steam)

Dance with The Saragossa Band - part 2

Big Bamboo (Dance with Saragossa)
Gimme Gimme Good Lovin' - (Crazy Elephant)
Ol-La-Di Ob-La-Da (The Beatles a także Marmalade)
Rivers of Babylon (Meliodians)
Yesterday Man (Chris Andrews)
Pretty Maid - (Pretty Maid Company)

Dance with The Saragossa Band - part 3

Zabadak (Dave Dee, Dozy, Beaky, Mick & Tich)
Beatiful Sunday (Daniel Boone)
Cecylia (Simon & Garfunkel)
Hitchin' a Ride (Vanity Fare)
Ha Ha Said The Clown (Manfred Mann)
Mighty Queen (Manfred Mann)
I Did What I Did For Maria (Tony Christie)
Shame & Scandall In The Family (Shawn Eliott) bylo tez The Avons
Hands Up (Otttawan?) LLoyd Banks?
Una Paloma Blanca (George Backer Selection)
Black Is Black (Los Bravos)
Land Is Thousend Dances (Wilson Pickett)
Zabadak (Dave Dee, Dozy, Beaky, Mick & Tich)
Hold Tight (Dave Dee Dozy Beaky Mick and Tich)
Sun Of Jamaica (Goombay Dance Band)

Dance with The Saragossa Band - part 4

Agadoo (Black Lace)
Samba Ole, Rumba OK (komp. Anthony Monn)
Da Ya Think I'm Sexy (Rod Stewart)
Rasta Man (komp. Anthony Monn)
Iko Iko lub Aiko Aiko (Larry Wiliams)
Malaika (The Jambo Boys)
Big Bamboo (Merrymen) traditional
Hang On Sloopy (McCoys)
Mademoiselle Ninete (Soulful Dynamics)
Baby Come Back (The Equels)
Skinny Minnie (Bill Haley)
A Banda (Chico Buarque)
Volare (Domenico Modugno)
Tanze Samba Mit Mir (Do It Do It Again) Tony Holiday oraz Raffaella Carra
Brazil (Francisco Alves)
Hey Amigo Charie Brown (The Coasters)

Dance with The Saragossa Band - part 5

Adalita (Trini Lopez)
Guantanamera (Joseíto Fernández)
Brown Girl In The Ring (Boney M)
Sloop John B. (Beach Boys)
La Bamba (Ritchie Valens)
Dance Litte Bird (Lionel)

Das Neue Große Za Za Zabadak (1982)



Dance with The Saragossa Band - part  6

Zabadak (Dave Dee, Dozy, Beaky, Mick & Tich)
Dreams Are Ten A Penny (Kincade oraz First Class)
The Night Chicago Died' (Paper Lace)
Billy Don't Be A Hero (Bo Donaldson and the Heywoods oraz Paper Lace)
It Never Rains In Southern California (Albert Hammond)
I Can See Cleary Now (Bob Marley)
No Woman No Cry (Bob Marley)

Dance with The Saragossa Band - part 7

Alf's Rap Clap - (Joe Bataan?)
Soulfinger (Bar-Kays)
Fa-fa-fa-fa-fa (Sad song) - (Otis Redding oraz The Commitments)
On The Clock Of The Bay (Sittin' On) - The Commitments
In The Midnight Hour (Wilson Picket -ale równiez The Commitments)
I Can't stand The Rain - (Ann Peebles oraz Eruption)
Funky Brodway - (Sam&Dave, Supremes, Wilsn Pickett)
Sweet Soul Music - (Arthur Conley (1967) ale także Wilson Pickett
Funky Street - (Arthur Conley)
Stagar-lee (albo staggar-lee) - (Frankie Avalon)komp. Harol Logan
What'd I Say (Gene Vincent)
Born To Be Alive - Patrick Hernandez (ale moze ktos wczesniej)
Loop Di Love (Jonathan King jako Shag)
Azzuro - (chyba Adriano Celentano)
Massachusetts - (Bee Gees)
The Letter - (Box Tops)
You Can Get If You Really Now - (Jimmy Cliff a takze Desmond Dekker)
Monday Monday - (Mamas and the Papas)
Happy Birthday - (Stevie Wonder)

Dance with The Saragossa Band - part 8

Zabadak (Dave Dee, Dozy, Beaky, Mick & Tich)
Satisfaction (The Rolling Stones)
Let's Spend The Night Together (The Rolling Stones)
Get Off My Cloud (The Rolling Stones)
Honky Tonk Woman (The Rolling Stones)
My Sweet Lord (George Harrison)

Dance with The Saragossa Band - part  9

Stop! In The Name Of Love (The Supremes)
You Keep Me Hangin' On (The Supremes)
1-2-3 (Len Barry)
Dancing In The Street (Martha and the Vandellas)
Reach Out I'll Be There (The Four Tops)

Dance with The Saragossa Band - part 10 

Proud Mary (Ike & Tina Turner oraz CCR)
Down On The Corner (CCR)
Bad Moon Rising (CCR)
Have You Ever Seen The Rain (CCR)
Hey Tonight (CCR)
Louie, Louie (Richard Berry oraz The Kingsmen)

Dance with The Saragossa Band - part 11

Midnight Special (Harry Belafonte a takze Bob Dylan) traditional
Oh Happy Day (Areta Frankin, Ray Charles komp.Edwin Hawkins)
He's Got The Whole World In His Hands (Deborah Allen) traditional
Michael Row The Boat Ashore - (Harry Belafonte) traditional
Sweet Cielito Lindo - komp. Quirino Mendoza Cortes
Ole le - ola le (Chico Buarque)
Mamor, stein und eisen bricht (Drafi Deutscher)
American Pie (Don McLean)

W 1986r zespół próbował ponownie wydać coś takiego wzbogacając o piosenki z lat 80tych. Całość nie brzmiała już tak płynnie, zwłaszcza że w wiązankach następowały zmiany rytmu, tempa przez co nie było to już tak spójne.Do tego sięgnięcie do piosenek "świeżych" sprawiło, że słuchacz doskonale znał pierwowzór i często aranżacja Saragossa Band była trudna do zaakceptowania.

czwartek, 14 sierpnia 2014

Meat Loaf - Bat out of Hell (1977) - nie recenzja



Zazwyczaj omijam pisanie o płytach już dawno powszechnie uznanych jako dziela sztuki rockowej. Dlatego tak niewiele pojawia się na moim blogu muzycznych pozycji z klasyki. Czasami wręcz sprawdzam, czy ktoś już coś o tym napisał i gdy znajduję a do tego recenzja pokrywa się z moim zapatrywaniem, daję sobie spokój i szukam na półce swojego zbioru płyty mniej znanej a przynajmniej mało opisanej. Przy Meat Loaf robię wyjątek z uwagi, że przez wiele lat traktowałem tego artystę jako totalne flaki z olejem do tego napompowane scenicznym aktorstwem. Nic mi się nie podobało w tym artyście z wyjątkiem dwóch piosenek i to z drugiej części "Nietoperza"(tej z 1993r). Pierwszy kontakt z Meat Loaf miałem za sprawą plakatu (z gazety "Poster" - ciekawe kto pamięta to niemieckie wydawnictwo) z którego z jednej strony spoglądały cztery wystrzałowe laski z zespołu The Runnaways a z drugiej jakiś spocony tłuścioch - niejaki Meat Loaf. Było to w okolicach roku 1980. Nigdy Meat Loaf nie doczekał się chwili, w której bym odwrócił plakat z Joan Jett i jej koleżankami.Był jeszcze epizod gdzie widziałem go w jakieś komedii, w której grał rolę pirata. Kolejny kontakt z tym panem to już 1993r i epoka MTV w wersji już polskojęzycznej i wielki przebój "I'd Do Anything For Love". Daleki byłem jednak od tego bym (zastosuję określenie fejsbukowe) kliknąć na "lubię to". W erze internetu i mojego okresu "ciągłego szukania zapomnianych lub nieznanych dźwięków" (u mnie między 2000 a 2009r) natknąłem się i na Meat Loafa. Przyznam się. Przesłuchałem jego trzy płyty w tym tą o której dzisiaj piszę. Nie zrobiły na mnie wrażenia. Kolejne styczności z płytą to raczej już przypadkowe kontakty słuchowe. Czasami coś w radiu, czasami przypadkowo obejrzane DVD, czasami zasłyszana opinia. Bywały nawet chwile, gdy z kopii (uchowała się od owych przsłuchań) odtworzyłem sobie całość. Nigdy jednak tak naprawdę chyba jej nie słuchałem lub może i słuchałem ale na pewno jej nie usłyszałem. Będąc dwa lata temu w komisie z winylami w rękę chwyciłem płytę, którą zresztą od prawie roku przekładałem w kartonie robiąc przegląd zawartości w poszukiwaniu czegoś fajnego do kupienia. Mowa tu oczywiście o "Bat out of Hell". Pierwsza decyzja - biorę ją. Wróciłem do domu i płyta poleciała w regał.. no dobrze , raz przesluchałem. W kolejnym tygodniu może nastapił jej drugi odsłuch, później kolejny. Gdzieś tam chyba przeczytałem tłumaczenie jednej z piosenek. W telewizji (a może w necie) obejrzałem przypadkowo odcinek poświęcony tej płycie. Chyba było to w powtórce programu z serii "klasyczne płyty muzyki rockowej" i powoli zaczynałem się nakręcać. 


Meat Loaf to póki co artyta, który najdłużej do mnie docierał. Praktycznie potrzebowałem kilkunastu lat by coś tam w jego muzyce polubić a ponad trzydziestu by stwierdzić, że oto mam do czynienia z kimś kto wydał płytę, która po dwóch latach słuchania znalazła się w gronie moich płyt życia. "Bat out of Hell" jest dla mnie płytą genialną . Pominę całą otoczkę (kompozytora, producenta, muzyków itp) w jej opisie bo inni w necie zrobili to już i kto wie czy nie lepiej. W to miejsce napiszę kilka swoich refleksji. Byłem zdziwiony, że płyta w owym czasie nie miała marketingu a jedynie poprzez koncertowanie sama się wypromowała (info z filmu), że zamiast korzystać z taśm demo Meat Loaf wraz z wokalistką i pianistą - kompozytorem (Jim Steinman) grali materiał na żywo i że nikt nie chciał tego nagrać. Znalazł się jednak Todd Rundgren, który to zrobił. Nawet mając już płytę nagraną czyli gotowy materiał nikt nie chciał tego wydać. Wiem, że były to czasy disco i punk rocka ale mimo wszystko nikt nie czuł w tej muzyce potencjału komercyjnego. Trochę się dziwię, bo mnie ograniczała w poznaniu się na tej muzyce nieznajomość angielskiego (przynajmniej nie na tyle biegła by wychwycić niuanse i własciwe rozumienie tekstu) ale w chwili gdy liryka jest przejrzysta całość od razu nabiera szlifu szlachetnego i staje się dziełem kompletnym i urzekającym. Jim Steinman ma talent do pisania o sprawach prostych w sposób czasami zawiły ale zrozumiały. Daje to klimat całości. Nawet czasami jak mamy do czynienia w piosence z pewnym paradoksem jest to tylko niedorzeczność pozorna. Weźmy na przykład fragment z piosenki "Two Out Of Three Ain't Bad" gdzie Meat Loaf śpiewa "Pragnę Cię, Potrzebuję Cię ale nigdy Ciebie nie pokocham". Może i nastolatkowi (dla którego kiedyś ten przekaz był adresowany) słowa mogą wydać się bez sensu a przynajmniej gdzieś tam w jednym zdaniu się wykluczające ale... no właśnie. Trzeba czasami wziąć pod uwagę, że życie  potrafi być tak skomplikowane jak graffitti sprayem po klatakch schodowych malowane. Kolejny kapitalny tekst jest w "Paradise By The Dashboard Light". Już sam pomysł na tytuł: "Raj oświetlony deską rozdzielczą (w domyśle samochodu) lub w oświetleniu deski rozdzielczej" Słyszałem tą piosenkę już w kilku wykonaniach jesli chodzi o wokal żeński. Oczywiście wersję płytąwą z Ellen Foley, koncertową z Karlą DaVito i wersjję całkiem niedawną z DVD "3 Bat live". Wierzcie mi każda potrafiła zaśpiewać, że ciary szły i każda z nich w moich oczach zdawała wizualnie egzamin tej najładniejszej siedemnastolatki ze szkoły, która trafiła na kanapę tylną samochodu wraz ze szczęściarzem.

Tytułowy utwór jeśli się wie, że chodzi w nim o wypadek motocyklisty od razu staje się przejrzysty i klarowny. Nawet tekst przestaje być zawiły. Piszę to dlatego, że z początku gdy próbowałem tłumaczyć słowa i odszukać sens miałem problem z kontekstem. Oprócz tego na albumie znajdziemy jeszcze jedną ckliwą balladę z poetyckim tekstem "Heaven Can Wait (Niebo może poczekać)" Mamy jeszcze dwa ostre rock and rolle, również z dobrymi tekstami, zwłaszcza "You Took The Words Right Out Of My Mouth" robi wrażenie z tym dialogiem na początku - sporo dwuznaczności ;-). Całość płyty kończy "For Crying Out Loud" czyli... cholera nikt nie prosił a próbuję tłumaczyć... "dla płaczu po cichu..." coś w tym stylu.. Świetny tekst, oczywiście o miłości, oczywiście nieszczęsliwej i oczywiscie takiej najwiekszej, najszczerszej takiej... do ryczenia w poduche... no i w roli głównej mistrz ceremoni Meat Loaf aktor dramatycny, mistrz interpretacji, genialny głos.


"Paradise By The Dashboard Light" wykonany z Karlą DeVito
                (na płycie mamy głos Ellen Foley ale podobno Karla na scenie była znakomita)

Od dwóch miesięcy za muzyczną oprawę u mnie w domu, w samochodzie podczas jazdy, w słuchawkach podczas chwili wolnej na dyzurze, w pracy robi ten grubas (który chyba trochę schudł) Lubię jego role filmowe, uwielbiam już większość jego płyt. Przede wszystkim otworzył mi oczy na swoje artystyczne ego co pozwoliło mi na stare lata wywindować na piedestał jeszcze jednego artystę i dołączyć go do grona tych najbardziej lubianych. Myslałem, że ten etap mam już zamknięty i że nikt już nie wbije się do mojego ścisłego top ulubieńców muzycznych. Jak widać muzyka u każdego dojrzewa inaczej i do pokochania potrzebuje różnych bodźców. Dla mnie impulsem do polubienia tego artysty stało się jedno zdanie z piosenki, w którym zawarł a w zasadzie uzmysłowił mi pewną prawdę... ale które to było i w jakiej piosence niech pozostanie to już moja tajemnicą.

                                                     "Two Out Of Three Ain't Bad"

                                              "You Took The Words Right Out Of My Mouth"

Track lista

Strona A

01. Bat Out Of Hell (Jim Steinman) – 9:48
02. You Took The Words Right Out Of My Mouth (Hot Summer Night) (Jim Steinman) – 5:04
03. Heaven Can Wait (Jim Steinman) – 4:38
04. All Revved Up With No Place To Go (Jim Steinman) – 4:19

Strona B

01. Two Out Of Three Ain't Bad (Jim Steinman) – 5:23
02. Paradise By The Dashboard Light (Jim Steinman) – 8:28 – duet z Ellen Folley
03. For Crying Out Loud (Jim Steinman) – 8:45