środa, 14 listopada 2012

ABBA - Arrival (1976) - recenzja


Album "Arrival" uważam za szczytowe osiągnięcie grupy ABBA pod względem komercji.Pojawił się on po siedemnastu miesiącach od czasu sukcesu poprzedniego albumu. Dość znaczna przerwa wydawnicza spowodowana była głównie bardzo dużą promocyjną aktywnością grupy. Ta promocja to nic innego jak stała obecność koncertowa oraz bardzo liczne występy w programach telewizyjnych.Tą przerwę między albumami wypełniło również wydanie singli zapowiadających nowy album, więc oczekiwanie nie było aż tak dla fanów bolesne. ABBA była w 1975 i 1976r całkowicie poza zasięgiem konkurencji. Przyszły rok dopiero miał to zmienić wraz z pojawieniem się w Europie mody muzyki Disco. Póki co rok 1976 w dalszym ciągu należał do Szwedów. Idąc za ciosem sukcesu, do wydania kolejnej płyty panowie przygotowali się w sposób specjalny. Jeżeli album ABBA uważam za wspaniały to dla "Arrival" brakuje mi już odpowiednio pięknego przymiotnika. Nie obyło się co prawda bez błędów przy okazji tworzenia tej płyty i zdarzyło się nawet jak to się mówi często wylanie wody po kąpieli wraz z dzieckiem ale to napiszę za chwilę. Płyta zawiera w całości absolutnie materiał przebojowy. Jeżeli na poprzedniej zdarzyły się z dwie, może trzy piosenki ciut słabsze, tak tutaj wręcz zabrakło miejsca do wsadzenia wszystkiego. W ten oto sposób jeden z największych przebojów zespołu pierwotnie nie pojawił się na tym albumie. Dopiero reedycje albumu na cd naprawiły tą zaległość. Mam na myśli tutaj piosenkę "Fernando", która zresztą doczekała się również wersji w języku hiszpańskim. Posiada także wersję nagraną w języku ojczystym. Co ciekawe tekst angielski tematycznie różni się od wersji szwedzkiej.Wersja ojczysta opowiada o miłości a angielska o żołnierzach. Pierwotny tekst napisał Stig a kolejny Bjorn. Kolejną piosenką, którą pominięto to "Happy Hawaii". Zastąpiono ją wręcz bliźniaczym utworem "Why did it have to be me". Z tego co gdzieś czytałem to pierwszą wersją było właśnie "Happy Hawaii" ale panowie mieli obiekcję i w rezultacie pozmieniali ją. W efekcie na płytę trafiło to drugie. "Happy Hawaii" ukazało się na pociechę na singlu. Dla mnie osobiście ta kompozycja w wersji pierwszej jest zdecydowanie lepsza. Panowie jednak uważali inaczej. Gdyby w 1976r oba te odrzuty znalazły się na ścieżkach albumu całość wypadła by jako produkt całkowicie skończony i idealny. Ale dosyć z marudzeniem, tym bardziej, że w latach 70tych single były pełnoprawnymi publikacjami a nawet w przypadku muzyki pop jej głównym nośnikiem.


A teraz już o samej zawartości albumu "Arrival". Cała Europa w dalszym ciągu chłonęła jeszcze hity dotychczasowe zespołu a tu jak petarda do świadomości ludzi wdarło się od razu kolejne dziesięć. Praktycznie z tej płyty można by było uczynić osobliwe "Greatest Hits" zespołu.Płytę otwiera "When I kissed the teacher" z melodią z której można by śmiało zrobić kilka piosenek. Po niej mamy uważany za największy przebój zespołu "Dancing Queen", będący pierwszą muzyczną odpowiedzią grupy w kierunku nowej mody disco.Jako trzecia piosenka "My love my life" zwalnia trochę tempo ale tylko po to by ukazać wspaniałą harmonię wokalną pań ubraną w przepiękną nastrojową melodię. "Dum dum diddle" to powrót do tego co w ABBA z wcześniejszych płyt było najlepsze, czyli prosta łatwo wpadająca w ucho melodia i pogodne wykonanie. Bjornowi ta piosenka nie podeszła i do dziś ma kiepskie o niej zdanie ale w końcu pojawiła się na płycie ku radości wielu fanów mniej do niej krytycznie nastawionych. Stronę A zamyka "Knowing Me, Knowing You", piosenka formatu wcześniejszych przebojów takich jak "SOS" czy "Mamma Mia". Stronę B otwiera pierwszy muzyczny romans Bjorna i Bennego z muzyką musikalową, czyli "Money Money". Ja doszukuję się nawet wspólnego mianownika stylistycznego a nawet i teksowego z piosenką o podobnym tytule pochodzącej z filmu kabaret. Po niej mamy uroczą  kompozycję "Thats me" , choć trzeba oddać, że przy tych wszystkich przebojowych tuzach brzmi nad wyraz skromnie. Jej urodę dostrzega się dopiero po opadnięciu pierwszych emocji spowodowanych tymi największymi przebojami. Później mamy wspomnianą piosenkę "Why did it have to be me" będącą rozwinięciem myśli kompozytorskiej panów w stosunku do innej piosenki.Jak wspomniałem wolałbym w to miejsce mieć na płycie "Happy Hawaii". Przedostatnia piosenka to "Tiger". Piosenka, która mi się najbardziej kojarzy z tym albumem i według mnie wraz z "When I kissed the teacher" stanowią klamrę nadającą tej płycie jej własny styl. Całość zamyka instrumentalny utwór tytułowy, czyli "Arrival". Swego czasu poddany odnowieniu w postaci coveru zagranego przez Mika Oldfielda.


Robiąc podsumowanie to "Arrival" jest najlepszą płytą jaką ABBA wydała. Idealnie wpasowana stylistycznie w  okres rodzącej się w Europie mody na Disco. Kompozycje dopracowane do perfekcji a panowie jak nigdy wcześniej zresztą także jak i później nie dysponowali przy jej tworzeniu taką swobodą i polotem. Niesieni na fali własnego geniuszu zbierali pochlebne recenzje, które póki co tylko jeszcze bardziej motywowały ich do pracy twórczej. Dodać należy, że ABBA w tym okresie nie posiadała jeszcze konkurencji na tyle silnej by ktokolwiek mógł wyrwać im palmę pierwszeństwa. Album "Arrival" uważam za najlepszy w całej historii muzyki pop w Europie. Jest tym samym dla muzyki popularnej co "czwórka" Zeppelinów dla świata rockowego. Stworzyć coś przebojowego a trzymającego wysoki poziom muzyczny jest o wiele trudniejsze niż się może wydawać.Stąd moja bardzo wysoka ocena tej płyty. 

Kiedyś znany komik powiedział, że zrobić sztuczkę na linie to rzecz trudna ale zrobić ją i do tego jeszcze rozbawić publiczność to sprawa jeszcze po trzykroć trudniejsza. Dlatego zrobić muzykę przebojową a zarazem niebanalną uważam za sztukę nad wyraz trudną, kto wie czy nie trudniejszą od stworzenia całego albumu z muzyką progresywną. Po ukazaniu się tej płyty do naszego kraju zawitała grupa na koncert w telewizyjnym Studio 2. Na ten okres datuje się chyba w Polsce największe bum popularności tego zespołu. Płyta "Arrival" nie ukazała się podobnie jak wcześniejsze już na naszym rynku.

Warto też dodać, że tą płytą ABBA odniosła sukces w Anglii zajmując pozycję numer jeden w zestawieniu najlepiej sprzedawanych płyt. Nawet w Stanach płyta dotarła do dwudziestki.a singiel z "Dancing Queen" znalazł się na samym szczycie.Co prawda "Dancing Queen" był jedynym numerem jeden w Stanach w ciągu całej kariery grupy ale nie do końca  odzwierciedla to, na ile ABBA faktycznie była na nowym kontynencie popularna. Innymi piosenkami z tego albumu, które otarły się o listy zajmując nawet pierwsze pozycje to "Knowing Me, Knowing You", "Fernando", "Money, Money, Money"

ABBA - Telewizja Polska PR II "Studio 2" rok 1976. 
Jedyny znany mi przypadek w Polsce gdy zawitał do nas najpopularniejszy zespół w Europie i to w okresie swojej największej popularności.


Track lista (wersja LP - WINYL)

A1         When I Kissed The Teacher         
A2         Dancing Queen       
A3         My Love, My Life        
A4         Dum Dum Diddle      
A5         Knowing Me, Knowing You        
B1         Money, Money, Money       
B2         That's Me        
B3         Why Did It Have To Be Me       
B4         Tiger         
B5         Arrival

W późniejszych reedycjach na cd (w 1984 jeszcze pominięto) dodano jako bonus dwie piosenki "Fernando" i " Happy Hawaii"

2 komentarze:

  1. Na szczęście Polska była wolnym, kapitalistycznym krajem Zachodu i z reguły przyjeżdżały do nas najpopularniejsze zespoły na świecie i w Europie w czasach swej świetności.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podpisuję się pod tą recenzją obiema rękami

    OdpowiedzUsuń