środa, 20 marca 2013

O Italo disco z perspektywy minionego czasu


Nigdy ten nurt muzyczny nie był moim faworytem.Na przestrzeni mijających lat, od roku 1984 zawsze był tylko marginesem w moich zainteresowaniach muzycznych.Kłamałbym jednak gdybym napisał, że był on mi całkowicie obojętny.Traktowałem w okresie prosperity tą muzykę jako typowo użytkową służącą doskonale do tańca. Miejscem dla niej według mnie była tylko i wyłącznie dyskoteka.Siłą rzeczy będąc w okresie 83 - 89 młodym chłopakiem spędzałem sporo czasu po różnych imprezach.W jakiś sposób musiała więc ta muzyka pozytywnie na mnie oddziaływać skoro imprezy nie rozpoczynałem od przyjęcia dużej dawki alkoholu.To nie była dla mnie muzyka do szukania wyższych wartości. Absolutnie nic wspólnego nie miała z jakąś wyszukaną formą gdzie uroda utworów tkwi w często mało wyraźnych szczegółach aranżacyjnych.Była po prostu użyteczna w pewnych sytuacjach i tyle.Mogłem nie słuchać w domu Modern Talking czy Savage co nie oznaczało tego, że człowiek nie znał tej muzyki. Była ona praktycznie wszędzie. Najmniej było jej (zdziwienie !?) w radiu. Z tego co pamiętam jedynym prezenterem  nadający takie klimaty był Bagdan Fabiański. Raczył on słuchaczy muzyką disco raz w tygodniu i to tylko przez godzinkę.Czasami wpuszczano go w niedzielne popołudnie do prowadzenia programu piosenki na życzenie. Wtedy również można było liczyć na posłuchanie kilku piosenek przeważnie nie osiągalnych poza tymi chwilami w eterze.Tak jakoś dziwnie w tym naszym piekiełku polskim jest, że szybko piętnuje się artystów grających dla szerokiej publiczności. Oczywiście "szeroka publiczność" rozumiana w sensie "ta mało wymagająca".Artysta grający coś popularnego to od razu tandeciarz.Przeżyłęm w swoim życiu różne nagonki. Pamietam jak synonimem "chadziajskiej" muzyki był: Afric Simone, grupa Boney M, Bee Gees, Goombay Dance Band. Później: Modern Talking, Bad Boys Blue i cały nurt Italo. Lata 90te to zaś Kelly Familly. O dziwo nie kojarzę by podobną opinię miała kiedykolwiek ABBA.Resztę wymienianki podaruję sobie, gdyż każdy wie o co mi chodzi. Przyznam się, że sam należałem do takich co oceniali innych ludzi podług tego czego słuchali. By zrozumieć swoją durnotę potrzebowałem kilunastu lat. 

Dziś do muzyki italo disco mam stosnek sentymentaly. Dalej nie dostrzegam w niej wielkiej sztuki ani z pewnością nie działa ona na mnie w sposób taki, że rodzi we mnie euforię zmysłów. Raczej przywołują się  wspomnienia mojej młodości co na swój sposób bywa na równi dla mnie miłe co czerpanie piękna ze sztuki.Nie jestem jednak ortodosyjnym miłośnikiem tego gatunku. Całkowicie obojętne jest mi to całe szufladkowanie co jest muzyką italo disco a co euro disco.Oczywiście wiem na czym ta różnica polega ale głowy nie mam do tego by podczas słuchania zastanawiać się czy artysta pochodzi z Włoch czy Niemiec lub Hiszpanii.Wszytko więc wrzucam do jednego worka który roboczo sobie nazywam italo disco styl. W końcu to Włosi zaszczepili w Europie w latach 80tych pewną estetykę w muzyce tanecznej więc nie sądzę bym robił tym wielkie nadużycie słowne.Wspomniałem że nie dostrzegam w tej muzyce sztuki, to prawda. Jest jednak coś co sprawia, że te piosenki zwłaszcza w obecnych czasach zyskują na jakości.To coś to przede wszystkim dbałość o doskonałe melodie. Kolejną cechą jest idealne zgranie basów z resztą dźwięków podczas produkcji.Tutaj nie ma drażniącego umc, umc, umc.Doskonałe dodam i specyficzne brzmienie ówczesnych instrumentów klawiszowych dopełnia całość czyniac z tych piosenek miłe dla ucha dźwieki.Włochom można sporo zarzucić ale nie to, ze nie mają talentu do pięknych melodii.Muzykę disco w latach osiemdziesiatych zdominowali całkowicie producenci. Może jedynie w Stanach było inczej ale powiedzmy sobie uczciwie, że lata 80te Europa i Stany to były oddzielne bajki muzyczne.Przynajmniej jeśli chodzi o muzykę disco. Tam jednak cały czas dominowały brzmienia czerpiące garściami z lat 70tych od czarnych zespołów grających funk, soul czy jak to obecnie nazywamy R'n'B. Europa pod tym względem wypracowała swój własny styl czerpiąc głównie z muzyki pop lat 70tych oraz z eksplozji sythpopu początku lat 80tych. Tak więc na czele sukcesów muzyki disco w Europie stanęli producenci. Historia muzyki zna już taki przypadek gdy całym niemal biznesem muzycznym zarządzały specjalne grupy ludzi wyspecjalizowane w trafianiu w gust słuchaczy. Miało to miejsce w początku lat 60tych w Stanach. Nie liczył się wtedy wykonawca. Liczył się przebój a kto go zaśpiewał było sprawą drugorzędną.W latach osiemdziesiątych Europę w zakresie Disco spotkało dokładnie to samo. W Niemczech na giganta muzyki pop urósł Diether Bohlen, który w przeciagu zaledwie trzech lat na szczyt popularności wyniósł kilka płyt na których roiło się od znakomitych hitów. Część uczynił za sprawą mega popularych zespołów w których był jednym z filarów a mianowicie chodzi mi o Modern Talking oraz Blue System. Pozostałe jego sukcesy to kompozycje i produkcje dla C.C.Catch, Chrisa Normana czy Bonnie Tyler.We Włoszech taką rolę spełniał chociażby Roberto Zanetti bardziej znany pod pseudonimem Savage ale lista takich osób jest o wiele szersza. Wymienic tu powinienem: Alberto Carpani (bardziej znanym jako Albert One) no i przede wszystkim Mauro Farinę, który obecnie zarządza kilkoma wytwórniami płyt a w latach osiemdziesiatych odpowiedzialny był między innymi za sukces grupy Radiorama gdzie był nawet wokalistą oraz za stworzenie Kena Laszlo.

Paradoks popularności stylu italo disco jest taki, ze dzisiaj w naszym kraju mamy o wiele lepszy dostęp do tych nagrań niż w okresie ich świetności. Zdobycie poszczególnych piosenek w roku na przykład 1984 czy 85 graniczyło z cudem. Docierały do naszych klubów dyskotekowych tylko nieliczne piosenki i to głównie wydawane przez wyspecjalizowaną w tym nurcie muzycznym niemiecką firmę płytową ZYX. Szary obywatel mógł co najwyżej kupić na bazarze kasety pirackie lub polować z magnetofonem przy audycjach Bogdana Fabiańskiego.Pomagały też znajomości u DJ-ów prowadzących dyskoteki którzy posiadali płyty pozyskane tylko ze sobie znanych żródeł.Nie mniej do szerokiego odbiorcy i tak trafiało sporo kawałków disco. W dobie internetu widać jak wiele piosenek znakomitych pouciekało nam i nie zaistniało w naszej świadomości w okresie gdy powinny.Obecnie żyją one sobie w obiegu niszowym i budzą zachwyt u osób które po dzisiejszy dzień pasjonują się tym gatunkiem muzycznym.Na fali sentymentu powstały też strony internetowe zrzeszające wielbicieli. Jedne działają prężniej inne trochę mniej.Łączy je jedno. Wielka pasja do muzyki z lat młodości.Mogę śmiało polecić stronę www.Klub80.pl oraz www.Top80.pl. Sporo również spotkacie osób zamiłowanych w italo i euro disco na www.forum80s.pl. Wchodząc na podane adresy można poznać wielu ludzi z wielką pasją do muzyki, która tylko z pozoru jest banalna i "chadziajska". Bo w sumie co tak naprawdę jest mało ambitne ? "Be bop a lula" Gene Vinceta to chyba najbardziej durny tekst i banał jeśli chodzi o melodię o interpretacji nie wspomnę a to przecież jeden z najważniejszych klasyków w całej historii muzyki rozrywkowej (celowo nie napisałem rockowej). Tak więc jakoś nie przeszkadza mi jednego dnia słuchać grupy Camel czy Stradovariusa a następnego włączyć sobie ku rozluźnieniu Mike'a Mission czy duet Primadonna. Wszystko zależy od nastroju jaki mam w danym dniu.


Do tematyki italo disco powrócę jeszcze niebawem bo temat to w ostatnim okresie u mnie gorący za sprawą... no właśnie o tym niebawem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz