środa, 3 kwietnia 2013

Aldo Nova - Blood on the Bricks (1991) - recenzja


Aldo Nova postać tego artysty w moim odczuciu mało popularna u nas w kraju a zasługująca na sporą uwagę. Zwłaszcza dla licznych fanów talentu Jon Bon Joviego.To nie przypadek, że właśnie tego muzyka wymieniam jako odnośnik muzyczny w przypadku omawianej tu płyty. Bon Jovi odpowiada na tym albumie praktycznie za wszystko i muszę oddać szczerze, że zrobił dla swego kumpla z Kanady wielki prezent. Płyta firmowana jako Aldo Nova to w najczystszej postaci doskonały album Bon Joviego. Śmiem twierdzić , że to najlepszy album jaki Jon Bon Jovi nagrał. Z pewnością Aldo Nova dorzucił swoje do całości i gdyby tak zabawić się w śledztwo to być może i trochę przeceniam wkład Joviego w tą produkcję. Niemniej jeśli to Aldo mial więcej tu  "do gadania" niż myślę to zrobił to w mistrzowskim i zarazem identycznym stylu do tego jaki znamy z płyt tego pierwszego.

Warto na samym początku zapoznać się z okładą płyty. Jedna z ładniejszych jakie widziałem. Wkomponowana w ceglany mur gitara typu Gibson Les Paul  robi piorunujące wrażenie.Na rewersie mamy postać Aldo Novy w charakterystycznej fryzurce typu pudel rock. Przy informacjach odnośnie "listy płac" wytłuszczonym drugiem widnieją napisy nie dające żadnej wątpliwości kto się na tym albumie kryje i za czym. Zacznimy więc od tych wiele wyjaśniających informacji. Produkcja i aranżacja wszystkich piosenek Aldo Nova i Jon Bon Jovi. Wszystkie piosenki skomponował i napisał tekst duet Aldo Nova i Jon Bon Jovi z wyjątkiem ostatniej piosenki, której całe uznanie za kompozycyję spada tylko na Aldo Nova. Skorzystano na płycie również z niewielkiej pomocy dwóch panów z kanadyjskiej formacji metalowej Sword (piosenki "Someday" oraz "Young love"). Mamy też informację, że za autorstwem tej wspaniałej okładki kryje się talent Johna Scarpati, który to na koncie ma wiele podobnych projektów ( międy innymi : Roll the Bones - Rush, Goodnight L.A - Magnum, Deadly Sting: The Mercury Years - Scorpionsów i można by tak jeszcze z czterdzieści kilka pozycji wymienić - odsyłam zainteresowanych do wikipedii).Całość materiału zgrał i nadał odpowiedni szlif Bob Ludwig (postać bardzo znana w świecie masteringu muzycznego) 

Jaka jest muzyka na tym albumie ? Na wskroś rock n rolowa i to nie pod względem tylko niepokorności. Otwierający całość tytułowy numer "Blood on the Bricks" od pierwszych chwil nabija typowy rock and rollowy rytm co w połączniu z ostro brzmiącymi gitarami i pulsującym basem daje efekt rockowej petardy. Aldo już na wcześniejszych płytach dał się poznać jako sprawny gitarzysta a tutaj tylko potwierdza to, że wie do czego służy ten instrument i jaka powinna być jego rola w utworze rockowym.

 Aldo Nova - Blood on the Bricks (oficjalny klip)

Kolejna pozycja "Medicine Man" to już rifowe granie, nie mniej przebojowe od tytułowej kompozycji.Czuć w tej kompozycji rękę Bon Joviego i to z okresu płyty "New Jersey". Może to skojarzenie u mnie pojawiło się z uwagi na piosenkę "Bad Medicine" tak jakoś kojarzącą mi się i po tytule i po pewnym podobieństwem aranżacyjnym właśnie z tą tu zamieszczoną.Następujące po nim "Bang Bang" to kolejny chwytliwy kawałek pełen energii z melodyjnym, przebojowym refrenem.Czwarty kawałek dopiero pozwala złapać pierwszy oddech spokoju. "Someday" to typowa ballada metalowa.Jak dodamy do jej opisu to, że nic gorszego Jon Bon Jovi nie umieścił do tej pory na swoich autorskich płytach to rekomendacja będzie juz pełna. Spokojnie ta piosenka mogła by stanąć w szranki z np "Always" z solowej płyty Jon'a. Strone A na winylu kończy "Young Love". Kolejna urocza kompozycja ze wspaniałą melodią. Stronę B rozpoczyna energiczny "Modern Love", który może najmniej mnie przekonuje ze wszystkich zawartych piosenek na tym albumie ale trudno mu odmówić żywiołowości i ładnej melodii. Być może moje brak przekonania spowodowane jest tym, że wcześniejsze pięć piosenek było wybitnie dobrych i bardzo szybko wpadających w ucho. Z tą jest już trochę słabiej. Kolejne "This Ain't Love" chwyta dopiero gdy refren pojawia się po raz kolejny.Przynajmniej ja doceniłem ten numer z pewnym opóźnieniem.Tak to już bywa na płytach zawierających genialny materiał muzyczny, że siłą rzeczy coś co byłoby niewątpliwym ozdobnikiem na płytach dobrych na wspaniałych traktowane jest trochę po macoszemu. Mniejsza już o to, bo gusty są przecież różne, tym bardziej że tuż za chwilę pojawia się mój obecny faworyt z tego albumu a mianowicie utwór "Hey Ronnie (Veronica's Song)". Typowa ballada Bon Joviego. Tytuł mnie na tyle zaintrygował, że  zagłębiłem się w tłumaczenie tej piosenki. Niestety moje domysły nie potwierdziły się. Piosenka jest wspomnieniem dawnej przyjaźni a może nawet i miłości do dziewczyny poznanej na stacji benzynowej.Mnie ten tytuł ciut zmylił z uwagi na połączenie dwóch imion Ronnie i Veronica. Do tej pory tylko w jednym przypadku istnienie tych dwóch imion razem ze sobą dla mnie miało wspólny mianownk. Była nim osoba Ronnie Spector której prawdziwe imię brzmiało własnie Veronika a znana w świecie była jako główna twarz grupy The Ronnetes. Ale to taka moja prywatna "wycieczka" nadinterpretacyjna nie potwierdzona niczym w tekście tej piosenki. Płytę kończą dwie przepięknie melodyjne piosenki z pazurem rockowym "Touch madness" oraz rock and rollowy  "Bright Light".

Słuchając całości sprawia ten album wrażenie jakby to była kolejna pozycja z dyskografii Bon Jovi. Dziwne to nie jest, bo przecież Jon Bon Jovi to tworzył i zapewne swoim wokalem wspierał Aldo Nove. Jak na rok 1991 płyta jest dość typowa bo był to szczyt popularności takiego grania. Dodajmy, że grania w Ameryce ale i u nas w Europie sporo takiej muzyki było popularne.Nie pamiętam z tamtych lat bym wtedy znał tego artystę.Były to początki MTV w Polsce i pamiętam, że śledziłem wszystkie klipy rockowe a nawet jeszcze zgrywałem na magnetowid co ciekawsze kawałki.Niestety postać Aldo Novy dotarła do mojej świadomości dopiero z początkiem lat dwutysięcznych i to za sprawą wcześniejszej płyty,zdecydowanie mniej fajnej jak dla mnie. Współpraca z Bon Jovi'm dla Aldo Nova była według mnie tak samo efektywna jak przygoda Alice Coopera z Desmond'em Child. Po prostu obaj panowie trafili na siebie w odpowiednim czasie i miejscu i stworzyli razem coś wspaniałego, coś co miłośnicy muzyki nie pomijają chcąc posłuchać czegoś z pazurem a przy tym bardzo melodyjnego.Prywatnie dla mnie jest to najlepsza płyta Bon Jovi ale firmowana i zaśpiewana przez Aldo Nova.

Strona A

"Blood on the Bricks" – 4:54
"Medicine Man" – 4:49
"Bang Bang" – 4:27
"Someday" (Bon Jovi, Richard Hughes, Nova) – 5:08
"Young Love" (Bon Jovi, Nova, Jim Vallance) – 4:16

Strona B 

"Modern World" – 4:33
"This Ain't Love" – 5:05
"Hey Ronnie (Veronica's Song)" – 4:45
"Touch of Madness" – 4:24
"Bright Lights" (Nova) – 6:20

wersja japońska tego wydania zawiera jeszcze "Dance Of The Dead" - 4:14

Front okładki w pełnej krasie autorstwa John Scarpati

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz