środa, 30 maja 2012

Gazebo - Gazebo (1983) - recenzja



Trudno jest tą płytę zestawić na równi z największymi dziełami w świecie muzyki a już nadać jej odpowiednią ocenę gwiazdkową to rzecz jeszcze trudniejsza. Moja ocena to trzy gwiazdki, czyli że płyta jest dobra, ciekawa i godna polecenia.Jednak gdybyśmy mieli rozpatrywać z niej tylko utwory singlowe ocena poszybowała by znacznie wyżej.Być może dla wielu marudnych ludzi te single to oklepane do bólu piosenki katowane w rozgłośniach radiowych ale prawdzie trzeba spojrzeć w oczy. Gazebo na tej płycie umieścił piosenkę, która stała się jednym z symboli muzycznych lat 80tych.Przynajmniej dla nas Polaków. W Europie pomimo dużej popularnosci chyba jednak aż takiego szału na nią nie było.Piszę tu oczywiście o piosence "I Like Chopin".W wywiadzie z Gazebo kiedyś czytałem, że faktycznie piosenkarz uwielbia twórczość naszego rodaka i wychowywany był w domu w  atmosferze poszanowania dla muzyki klasycznej.Doczytałem też , że w ogóle nie sądził, że ta piosenka ma aż taką popularność w naszym kraju.Dowiedział się o tym dopiero wiele lat później po wydaniu płyty. Płyta "Gazebo" jest beztytułowym debiutem tego artysty, przynajmniej jeśli chodzi o płyty długogrające. Wydana i wyprodukowana została przez sławną włoską firmę Baby Records.Koncepcja projektu okładki do tego longplaya należała do samego Gazebo. Skorzystał on owszem z profesjonalnego fotografa ale zamysł to całkowicie jego sprawka. Okładkę zdobią fotografie pozorowane na styl lat dwudziestych ubiegłego wieku. Podobnie ozdobiony jest rewers oraz wkładka zawierająca teksty piosenek.Na rewersie widniej sentencja, którą pozwoliłem sobie przetłumaczyć jako "Najpewniejszym sposobem zachowania pamięci jest film na ekranie w kinie". Front zaś zdobi zdjęcie Gazebo w modnym garniturze z owych lat.Co zawiera ta płyta od strony muzycznej. Otwiera ją jeden z największych przebojów tego artysty "Lunatic", choć w trakcie jej wydawania hitem jeszcze nie był.Piszę to dlatego, gdyż album wcześniej promowały dwie piosenki "Masterpiece" oraz "I Like Chopin" i to one w zamyśle miały robić jako konie pociągowe tego albumu do pierwszych miejsc w rankingach popularnosci..Piosenka "Masterpiece" powstała jako pierwsza i dedykowana jest aktorce i modelce lat dwudziestych Miss Glorii Swanson, która właśnie w roku wydania tej płyty, (czyli w 1983) zmarła mając 84 lata.Sam utwór zapewne nie był inspiracją bo powstał rok wcześniej (1982) ale wiadomość o śmierci aktorki  zrobiła na Gazebo wrażenie i postanowił jej ten utwór zadedykować. W opisie płyty widnieje stosowna o tym informacja ..Kolejnym bardzo dobrym utworem na tej płycie jest pojawiający się zaraz po otwierającym "Lunatic", "Love in your eyes". Bliżej jest tej piosence do stylu syth pop niż do nurtu italo disco, gdzie "szufladkowicze" wrzucili Gazebo. Piosenka jak na wersje albumową bardzo długa, bo trwa prawie osiem minut. Miejscami  można dostrzec w tej kompozycji a w zasadzie dosłyszeć patenty syntezatorowe kojarzące się z Stevem Strange z Visage. "London - Paris" przy bliższym poznaniu idealnie wtapia się w całość pierwszej strony, którą zamyka już wcześniej omawiany "Masterpiece".Nie jest to jednak jakiś fajerwerk a raczej wypełniacz muzyczny. Drugą stronę otwiera największa muzyczna atrakcja jaka powstała za przyczyną Gazebo czyli mega hit "I Like Chopin" i to w wersji też prawie ośmiominutowej.W chwili gdy się kończy ponownie trafiamy na klimaty synthpopowe.W zasadzie można jeszcze wspomnieć o piosence "Midnight Coctail" bo jest to kawałek dość intrygujący ale podobnie nie należy do fajerwerków. Tak trochę przywodzi mi w zwrotkach na myśl "West and Girls" zespołu Pet Shop Boys ale to chyba z byt dalekie porównanie. Zamykający numer to najsłabszy punkt tej płyty. Album debiutancki Gazebo to osiem piosenek, z czego 4 spokojnie potraktować możemy jako wielkie przeboje, dwa dalsze jako dobre przeciętne kompozycje i dwa jako totalne wypełniacze.Jak na płytę artysty debiutującego a do tego reprezentującego nurt Italo Disco to wynik nadspodziewanie dobry.
W kategoriach płyt z muzyką popularną czy do tańca z czystym sercem możemy ją zaliczyć do klasyków tego gatunku.Polecam tą płytę bo to przede wszystkim dobry longplay do słuchania a produkcja i brzmienie tej płyty jest dla miłośnika muzyki lat 80tych koncentratem tego co najlepsze.


Z Gazebo zetknąłem się chyba tak jak wszyscy za sprawą "I Like Chopin", który usłyszałem będąc na jakimś obozie zimowym. Zanim usłyszałem go znałem już opinię przynajmniej kilkunastu osób którzy się zachwycali tą kompozycją.Niebawem poznałem "Lunatic". Resztą kompozycji z tej płyty miałem dopiero okazję poznać z dziesięć - dwanaście lat temu.Ta płyta to kolejna pozycja mało dostępna na naszym rynku krajowym w okresie gdy powstała. Może nie była aż tak unikalna jak Savage "Tonight" ale na giełdach płytowych oraz w komisach trudno była dostępna.Mało kto miał wtedy całą jej zawartoć na kasetach.W latach 90tych uważano wręcz powszechnie Gazebo za twórcę jednego hitu.

Strona A

1 - Lunatic
2 - Love in your eyes
3 - London - Paris
4 - Masterpiece

Strona B

1 - I Like Chopin
2 - Wrap the rock
3 - Midnight Coctail
4 - Gimmick


Na zakończenie dodam,ze przy tworzeniu materiału udział i to spory miał niejaki Pierluigi Giombini, gość odpowiedzialny za sukces Ryana Parisa z "Dolce Vita", którą to piosenkę również i Gazebo nagrał w terminie późniejszym.Pozwoliłem sobie nie rozpisywać się na temat samej muzyki i tekstu "I Like Chopin" czy "Lunatic" bo to by wyszło mniej więcej podobnie tak jakbym zabrał się o omawianie jaką barwą jest kolor czerwony. Pewne prawdy są oczywiste. "I Like Chopin" taką prawdą jest z pewnością.

2 komentarze:

  1. No i jak pięknie się złożyło - akurat poczułem silną potrzebę powiedzenia czegoś o Gazebo, najlepiej publicznie :) Wstyd mi, że zupełnie zapomniałem o Twoim blogu w kontekście pierwszego Wieczorka Blogerów, a przecież Twój poprzedni wpis też był wart dyskusji. Ale tak to jest jak z braku czasu nagrywa się prawie na setkę... Będzie okazja naprawić to za tydzień.

    Odpowiadając na pytania: Gramy tak, żeby przede wszystkim nam się podobało, więc tak szybko się nie zniechęcimy :) Na sprawach technicznych się nie znam, ale na pewno będzie informacja, jak nas słuchać na naszej stronie internetowej http://www.radioiwelynne.w8w.pl/ i profilu Facebooka https://www.facebook.com/RadioIwelynne. Tak jak napisałem u siebie, nie jestem na 100% pewny, kiedy taka informacja się pojawi - wciąż mam nadzieję, że jutro wieczorem...

    Audycje oczywiście będą cykliczne, w tych godzinach, jakie podałem. Nie chcę pisać, co będzie w pierwszych, żeby nie zepsuć niespodzianki, choć parę rzeczy pewnie Cię nie zaskoczy ;) Te wieczorne audycje będą didżejskie, ale też będzie gadana wstawka mniej więcej w połowie, choćby po to, żeby przedstawić mniej znane piosenki (spisy utworów będę wrzucał na stronkę i bloga). Pozostałe na pewno będą w dużej mierze gadane, bo zawsze trzeba wychodzić z założenia, że dla słuchacza ta muzyka może być anonimowa, bo na początku będą nas przecież słuchali głównie znajomi z czystej ciekawości...

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak to głupio napisałem - ta wieczorna audycja bez gadania to "Nocna energia", tylko o nią mi chodziło.

    OdpowiedzUsuń