czwartek, 28 lutego 2013

Wartość płyt - myśli nieuczesane

Do napisania tego tekstu skłonił mnie wpis Negative'a na blogu Czarne słońca. Poruszył on kwestię białych kruków płytowych oraz w ogóle problem popytu na wydawnictwa muzyczne.Wiadomo, że popyt w pewnym sensie kształtuje podaż. Brak poszukiwanych pozycji na rynku winduje cenę. Zależności są bardzo proste a sama teoria jest w każdym podręczniku od ekonomii.Mogło by się więc wydawać, że zakup płyt limitowanych to dobry interes. Otóż nie zawsze i nie do końca takie twierdzenie jest prawdziwe. Kolekcjonowanie płyt tym się różni od numizmatyki czy filatelistyki, że data wydania i unikalność na rynku wtórnym wcale nie musi przekładać się na ceny aukcyjne.Dla zbieracza znaczków czy monet zawsze wzyznacznikiem bedzie ilość istniejących egzemplarzy danego okazu.Rynek płytowy rządzi się innymi czynnikami.Główną wartością jest moda na daną muzykę czy artystę. Modę zaś tworzymy my wszyscy słuchający muzyki.Najaktywniejsza grupa kolekcjonująca płyty to przeważnie ludzie w przedziale wiekowym 20 - 50 lat. Siłą rzeczy dla tych osób cennymi płytami będą wszystkie te, które zawierają muzyczny materiał przez nich preferowany. Pewnym wyjątkiem mogą okazać się pozycje uważane za tzw klasykę. Za przykład niech posłużą płyty Beatlesów, które pomimo olbrzymich nakładów i wznowień cały czas trzymają cenę powyżej średniej.Podonie ma się z innymi wykonawcami, którzy przez lata dorobili się statusu uznanych gwiazd a ich wydawnctwa są nie wznawiane (sztucznie tworzony popyt).Odrębną grupą płytowych białych kruków są wydawnictwa trafiające do upodobań niszowych będących cennymi okazami tylko i wyłącznie dla "mocno zainteresowanych" Do czego zmierzam ?

Płyty posiadają wartość niestałą. Wystarczy, że z jakiegoś powodu ubędzie fanów danego artysty i jego płyty i to nawet bardzo unikalne całkowicie stracą na wartości.Najbezpieczniejsza jest póki co grupa ludzi słuchająca i kolekcjonująca muzykę rockową bo ta póki co zmienia się powoli a artyści potrafią być atrakcjni dla kolejnych pokoleń. Gwarantuje to w jakiś sposób stały popyt na ich wydawnictwa.Tylko na ile możemy być dziś pewni, ze grupy pokroju Led Zeppelin czy Deep Purple za lat 20 będą jeszcze słuchane ?Dziś wydając krocie na pierwsze wydania klasyków rocka wcale nie mozemy być pewni, czy za owe dwadzieścia lat ktoś będzie jeszcze zainteresowany posiadaniem tych unikatów.Dziś unikat wydawniczy tych zespołów robi wrażenie na zbieraczach bo każdy z nas nosi te grupy w serduchu. Ciekawe czy takie same wrażenie zrobiło by na nas pierwsze wydanie płytowe jakieś popularnej orkiestry swingowej ? Kiedyś to była bardzo popularna muzyka ale ludzie nią zafascynowani dziś mają po 90 lat lub już nie żyją.Dla kogo więc taka płyta bedzie cenna skoro jedyną jej wartością jest data ukazania się ? Kto wyda fortunę na coś czego nie cenni od strony artystycznej ?

W ostanich czasach wróciła moda na płyty winylowe. Każdy szanujacy się słuchacz muzyki w Polsce typu "oldschoolowiec" dokonuje zakupu gramofonu i to koniecznie produkcji krajowej. Ubzdurali sobie niektórzy, że prawdziwe piękne stare brzmienie można uzykać tylko stosując sprzęt w tamtych czasach popularny.Zrodził się więc popyt na przecietne gramofony produkcji krajowej typu Daniel czy nawet ponoć doskonałe (o zgrozo jacy ludzie są naiwni) Adamy. Osiągają one na aukcjach ceny przewyższające doskonałe produkcje firm: Della, Sony czy Technics. Czasami mam wrażenie, że dobry model Thorentsa czy Maranza kupiłbym taniej.

Sztucznie zawyżony cenowo na aukcjach dobry gramofon produkcji polskiej Adam
(zdjęcie "grzecznośiowo zapożyczone" z jakeś aukcji)

Na półce oczywiście musi ten snob muzyczny mieć podstawowe pozycje z klasyki rocka bo jak później spojrzeć w oczy znajomym skoro nie będzie tam nic z elementarza rockowych wykonawców.To akurat mnie nie boli bo gdzieś mam motywację gdy w grę wchodzi utrzymanie popularnosci naprawdę dobrych dzieł rockowych.W pewnym sensie takie działanie podbija popyt a tym samym cenę dla tych, którzy chcą nabyć daną pozycję z miłości do tej muzyki a nie tylko chęci pokazania się, ale co tam niech im będzie. Ci sami ludzie wchodząc w okres kryzysu wieku średniego nagle pragną mieć na winylowych płytach albumy, które pamiętają z lat swojej młodości. W Polsce nagle na tej fali wzrosło zainteresowanie maksisinglowymi wydawnictwami z kręgu muzyki Italo Disco (nie wszyscy to dostrzegli - zwłaszcza Ci nie śledzący aukcji). Mam okazję czasami czytać donosy ludzi zainteresowanych tym gatunkiem o cenach. Niektóre pozycje osiągają ceny przekraczające kilkaset złotych i więcej. Zastanawia mnie co się stanie gdy wielbiciele tego stylu przekroczą wiek kryzysowy i nagle stracą zainteresowanie zbieractwem ? Czy też na przykłąd po ich śmierci wnuczęta chcąc spieniężyć kolekcję płyt dziadka będą mogły liczyć na to, że w ogóle uda im się sprzedać jakiegoś singla z muzyką italo disco ? Sprzedać to mało powiedziane.Otrzymać za niego kilkaset złotych ? Skoro już dzisiaj wiekszość tych wykonawców jest nieznana. Kto wyda kasę na coś czego w ogóle nie zna ? do tego będącego zupełnie oderwanym tworem muzycznym z zamierzchłej epoki.Mam wrażenie, że pewne gatunki muzyczne dziś trzymające jeszcze wielką cenę na aukcjach już niebawem polecą na łeb i szyję.Prawda o rynku wtórnym lub nazwijmy to aukcyjnym jest taka, że dopóki żyć będą ludzie którzy danego artysty słuchają dopóty jego płyty będą miały wzięcie. Dziś inwestycja w płyty jest dobrym interesem jeśli założymy że okres inwestycyjny pokryje się z okresem życia ludzi słuchających danego wykonawcy.W przeciwnym razie nasza kolekcja dziś warta małą lub nawet dużą fortunę po latach staną się tym samym co stare gazety. Posiadać będą wartość histroyczną ale mało kto będzie zainteresowany ich kupnem.

Fragmenty z zawartością jednego z ... moich regałów (akurat ten jest z cd).
Strach Pomyśleć,  że w przyszłości  może okazać się to wszystko zwykłymi
nic niewartymi przedmiotami

Czy dla naszych dzieci płyty winylowe z muzyką z lat 70 czy 60 tych posiadają jakąś wartość ? Myślę, że nie a jeżeli tak to tylko dlatego, że jeszcze żyją osoby które chętnie by to od nich kupiły. Gdy zabraknie takich kupujących zbiory płyt przestaną być zbiorami a staną się stertami płyty. Dlatego zazdroszczę filatelistom i numizmatykom. Oni ze swoich zbiorów potrafili na swiecie stworzyć system na równi cenny co złoto. Wojny nawet nie potrafiły zachwiać systeme wartości okazów. W przypadku płyt by coś straciło na wartości wystarczy popadniecie w niełaskę u słuchacza. Bo kolekcjoner płyt to przede wszystkim miłośnik muzyki a dopiero później pasjonat jej nośnika.

Pominąłem całkowicie kwestię cen płyt  naprawdę kolekcjonerskich wartych dziesiatki tysięcy dolarów, zazwyczaj będących poza mozliwościami. W tekście poruszam się po przykładach zbiorów płyt takich typowych dla przeciętnego kolekcjonera. Bo wartosć nawet kilkuset złotych sami przyznacie, jest ceną do zapłacenia, kosztem wyrzeczeń ale jednak osiągalną.

Kolekcja ? Czy już może choroba ?
(zdjęcie "zapożyczone" z netu)


Tekst powyższy częściowo zaczerpnięty z autopsji. Kto wie czy nie jestem sam takim snobem muzycznym o jakim wspominam z kpiną. Mam jednak przewagę nad tymi opisywanymii. Ja o tym wiem, że jestem - Oni raczej nie.

1 komentarz:

  1. Masz rację Jadisie, kto wie czy za jakiś czas muzyka zawarta na płytach nie będzie tylko kawałkiem bezwartościowego plastiku. Choć może historia potoczy się inaczej. Trudno wyrokować. Niemniej dziś płyty mają jeszcze swą wartość i nawet gdyby okazało się, że zbierane przez lata kolekcje okażą się nic nie warte, to emocje jakich nam dostarczały te płyty są po prostu bezcenne.

    OdpowiedzUsuń