czwartek, 5 lutego 2015

Top 100 ulubionych płyt jadisa - czyli moje upodobania w pigułce cz 2 (pozycje od 80 do 61)



Dalsza część, czyli czwarta dwudziestka mojego prywatnego top 100 płyt, które darzę szczególnymi względami. Zauważyłem pewną nieścisłość w swoim zestawieniu polegającą na tym, że pewne płyty pominąłem, choc nie zasłuzyły na to. Powodem tego jest to, że niektóre płyty mimo wszystko nie ujęte w spisie posiadają w zestawieniu swoich rerezentantów (płyty zblizone jakościowo). Dla przykładu Gary Moore. Spokojnie mógłbym na tą pozycję dopisać jeszcze z cztery albumy tego artysty ale uznałem, że rerezentant z jednym tytułem wystarczy. W niektórych przypadkach jednak dodaję kolejne tytuły. Powodem tego jest ich spore znaczenie w moim świecie muzycznym i by to zaakcentować ująłem je w liście. Tyle tytułem kolejnego wstępu. Czas przedstawić kolejne pozycje na liście

Pozycja 80 -  Double -  Blue (1988)

Zespół okrzyknięty grupą jednego przeboju. Może to i prawda, że przebój naprawdę wielki mieli  jeden  ale reszta zawartości płyty to cudowna, spokojna muzyka. Trochę odcieni soft jazzowych. Urzeka album przede wszystkim wspaniałym lightowym klimatem. Bardzo niedoceniona płyta.

Pozycja 79 - Flash And The Pan -  Headlines (1982)   

Długo się zastanawiałem która płyta tej grupy powinna być tu podana. Przynajmniej jeszcze dwie bym wstawił  w to miejsce obok tej. Trudna muzyka do zaszufladkowania. Ma elementy sythpopu. Ma coś z nowej fali. Jedna z bardziej oryginalnych grup lat 80tych. Całość albumu oczywiście świetna.

Pozycja 78 -  Kiss - Double Platinum (1978)

Na tej płycie jest wszystko co Kiss mieli najlepszego do okresu albumu Dynasty. Praktycznie same killery rockowe. Dla mnie dodatkowo jest pewnym symbolem giełd płytowych wczesnych lat 80tych. Płyta była na każdym prawie stoliku. Okładka prosta ale bardzo charakterystyczna. Poza tym na albumiej znajdują się dwie pierwsze piosenki tej grupy jakie poznałem: Let me go rock n roll i Do you love me

Pozycja 77 -  Scorpions - World Wide Live (1985)

Koncert a zarazem swoiste The Best of. Niektóre wersje uważam za lepsze niż studyjne. Scorpionsi w pigułce. Świetna jakość i atmosfera , no i oczywiście reakcje publiczności stanowią o sile tego wydawnictwa. Jedna z najlepszych koncertówek jakie słyszałem. Zastanawiałem się czy nie wrzucić w to miejsce Thin Lizzy z koncertem ale zdecydowanie wolę Skorpionów.

Pozycja 76 -  Gary Moore - Wild Frontier  (1987)

Płyta z okresu gdy Gary grał soczystego rocka. Sporo przebojów. W całości poznałem ją stosunkowo późno bo po roku 90tym. The Loner dla mnie to najjaśniejszy fragment płyty ale reszta na niej świeci również swoim blaskiem. Wybrałem z całej dyskografii akurat tę z uwagi, że  jest najbardziej równa i w końcu to moja lista… a ta płyta podoba mi się najbardziej.

Pozycja 75 -  10cc - How dare you (1976)

Dziwna to płyta bo i dziwna muzyka. Na pewno do czynienia mamy z muzyką rockową a chwilami i pop  ale te rozwiązania aranżacyjne i zakręcone ładne melodie powodują, że płyta intryguje z  każdym przesłuchaniem. Znam ją od dawna  a do tej pory cały czas odnajduję nowe smaczki. 10CC to jedna z ciekawszych grup, która obecnie jakoś kuleje względem dawnej swojej popularności.

Pozycja 74 -  Omega -  Gammapolis (1978)

Tą grupę polubiłem całkiem niedawno. Może z dwa lata temu. Cały czas jestem na etapie poznawczej. Mam kilka płyt z bogatej dyskografii. Gammapolis jest albumem szczególnym. Ukazał się również w wersji anglojęzycznej ale dla mnie poprzez swoją egzotykę większą wartość ma w opcji wegierskiej. Płyta w  klimatach progresywnych ale bez przegięć „wycieczkowych” w krainę dźwięków niezrozumiałych. Na swój sposób bardzo melodyjna i łatwa w odbiorze.

Pozycja 73 -  Led Zeppelin - IV (1971)

Płyta wizytówka w świecie klasyki rocka. Gdyby usunąć z pamięci kilka hitów tej grupy zamieszczonych na innych albumach to „czwórka” Zeppelinów mogła by być traktowana jako Best of. Naprawdę wszystko na niej jest doskonałe. Najlepsza blues rockowa płyta jaką usłyszałem. Schody do Nieba ? Może i zgrane ale to nie pomniejsza wartości a nawet nobilituje. Gdyby kosmici pojawili się na ziemi i spytali mnie co to jest rock n roll to puścił bym im w odpowiedzi utwór nr. 2 z tego albumu.

Pozycja 72 -  Jadis - See Right Through You (2012)

Nie sądziłem, że doczekam się jeszcze tak dobrej płyty od tej grupy. Debiutanckim albumem byłem zachwycony a później juz tylko fragmenty mi się podobały. Ta płyta to dzieło sztuki. Chandler uwodzi  mnie swoją grą na gitarze  nieziemsko. Ponownie w utworach podkład muzyczny jest bardziej melodyjny od fragmentów które są śpiewane .To opanował do perfekcji.


Pozycja 71 -  King Crimson - In the Court ... Crimson King (1969)


Klasyk. Jedna z  pierwszych płyt progresywnych jakie poznałem. Na początku lubiłem tylko końcówkę płyty ale to było jeszcze w podstawówce, gdy wypadało wszystko lubić co wskazywały gazety jako coś ekstra. Płyta trochę już trąci myszką ale pomysły i sama muzyka to nadal pierwsza liga.

Pozycja 70 -  Pendragon – Passion (2011)


Najlepsza  ich płyta z okresu po  „Not of  This World”. Jeden z zespołów mojego życia. Bajkowy klimat pozostał ale podano tą muzykę już trochę przybrudzoną jakby podsłuchano rozwiązań u grupy Porcupine Tree. Z pewnością jest tu bardziej rockowo. Szkoda, ze tą drogą nie podążył Marillion. Nawet Barret umiejętnie schował swoje niedociągnięcia wokalne. Szkoda, że dalej idą tą drogą muzyczną.Myslę, że w tym odcieniu swojej działalnosci powiedzieli już wszystko.Czas na zmiany lub powrót do bardziej baśniowego grania. 

Pozycja 69 -  Pink Floyd - The Final Cut (1983)

Jedni lubią tą płytę inni uważają że to nie Pink Floyd a mi się podoba i koniec. Dopracowana. Przypomina mi trochę The Wall ale wiadomo w końcu dlaczego. Waters rządzi. Przyznam się. Chyba wolę Wattersa  niż Gilmoura jako kompozytora.

Pozycja 68 -  Knight Area - The Sun Also Rises (2004)

Płyta poznana już  w okresie mojej fascynacji neo progiem. Płyta doskonała i niestety tak dobra w karierze tej grupy jedyna. Łatwa w odbiorze pomimo skomplikowanej formy. Kolejna pozycja którą stale poznaję pomimo tego, że słuchałem ją już  dziesiątki (może setki - nie liczyłem)  razy.

Pozycja 67 -  IQ - Ever (1993) 

Poznałem tą grupę w tym samym czasie co Pendragon. Kupiełem wtedy dwie płyty. Tą i Pendragonu (obie w ciemno za sprawą rekomendacji Nawiedzonego). Z biegiem lat zdecydowanie wygrał u mnie  Pendragon ale ta płyta i tak jawi mi się olśniewająco. Mój początek przygody z muzyką neoprogresywną. Płytę kupiłem w okolicach 2000 roku. Również niewiele wcześniej ( może  dwa miesiące) stałem się stałym słuchaczem audycji Nawiedzone Studio. Tam zresztą IQ usłyszałem po raz pierwszy.

Pozycja 66 -  Renaissance -  Scheherazade And ... Stories (1975)

Zespół lubię od dawna. Poznałem przypadkiem w połowie lat 80tych ale tak naprawdę słuchać zacząłem po 2000r. W kilka lat później nabyłem własny egzemplarz. Ta płyta według mnie jest najlepszą w dyskografii.  Nie znam innego zespołu który grałby w taki sposób. Płyta obecnie to klasyka. Głos Annie Haslam to nie wokal  to anioła dźwięk.

Pozycja 65 -  Martin Orford -  Classical Music and ... Songs (2000)

Kupiłem płytę krótko po koncercie Martina jaki dał przed Pendragonem w Poznaniu. To co usłyszałem przyćmiło na moment koncert Pendragonu.Po prostu sprawił że nie czekałem na koncert gwiazdy a chciałem by grał dalej. Płyta wybitna. Muzyka to malowanie dźwiękiem. Czekam cały czas na coś podobnego od tego artysty bo póki co ostatnia jego pozycja już tak mi nie smakuje.

Pozycja 64 -  Alice Cooper - Welcome 2 My Nightmare (2011)

Artysta długi okres mi obojętny. Owszem w latach 80tych miał świetne płyty metalowe ale lata 70 ?. Jak widać każda muzyka musi dostać swój czas u mnie. Płyta trochę typu re-make ale nagrana z większym polotem. Muzyka ma sceniczny rozmach i doskonałą produkcję. Wszystko brzmi rewelacyjnie. Do tego doskonałe melodie i pomysły. Płyta sprawiła, że cofnąłem się do płyt z lat 70tych i wszystko wskazuje na to, że coraz bardziej je lubię.

Pozycja 63 -  Jim Steinman - Bad for Good (1981)

Odkrycie moje sprzed kilku lat zaledwie. Płyta wybitna i nagrana z rozmachem. Od kilkunastu miesięcy katowana przeze mnie cały czas. Miesięcznie po kilka odsłuchów. Poza tym to w końcu Jim Steinman a ten czego się nie chwyci robi od razu dzieło choć zakładał że stworzy tylko piosenkę. Carla DeVito jest boska...

Pozycja 62 -  Queen - Greatest Hits (1983)

Zdecydowałem się na składankę tej grupy bo jest na niej wszystko co lubię. Do Queen nigdy nie miałem jakoś serca. Przynajmniej jako całości. Uwielbiałem owszem poszczególne utwory ale płyty ? Po śmierci Frediego  nie rozumiałem tego szaleństwa. Teraz już zdążyłem się przekonać do większości ich płyt ale jak zauważyłem wystarczy mi gdy na półce mam ich Greatest Hits.  Piosenka według mnie najlepsza tej grupy ? – Somebody to love. Wybrałem do zestawienia wersję płyty wydaną w Polsce bo to z tego wydawnictwa poznałem lepiej ten zespół. Poza tym na tej a nie innej Bestce jest kapitalna piosenka Briana "39"

Pozycja 61 - Red Sand - Mirror of Insanity (2004)

Plagiat starego poczciwego Marillion ? Pewnie tak. Zamierzony ? Pewnie Tak. Udany ? Na pewno tak. Traktuję ten album jako piątą studyjną płytę Marillion. Wspaniale wykorzystane pomysły zawarte wcześniej na płytach "fishowskich". Blame ? Utwór który byłby ozdobą na każdej płycie i  to każdej formacji  progresywnej.


C.D.N.

Powoli biorę się za edycję trzeciej dwudziestki...czyli pozycje  od 60 do 41 - Im wyższe notowanie tym ciekawiej...  i zarazem mniej zrozumiale dla niektórych - prawda ?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz