sobota, 7 lutego 2015

Top 100 ulubionych płyt jadisa - czyli moje upodobania w pigułce cz 3 (pozycje od 60 do 41)



Kolejna odsłona mojej listy.Tym razem płyty z trzeciej dwudziestki. Wybory zaczynają być coraz mniej kompromisowe i coraz dokładniej przyporządkowane zostają do własciwych im pozycji.Zapraszam do przeglądu.

Miejsce 60 -  Eric Carmen - Eric Carmen (1975)

Debiutancka płyta i zarazem najlepsza w jego dyskografii. Dodam w dyskografii dość skromnej. Album jako całość sprawia wrażenie bardzo lirycznego choć są tu utwory i żywiołowe.  Jak na płytę z top 100 przystało całość materiału na niej to rzeczy bardzo dobre. Największe ozdoby z niej to dwie ballady,  Obecnie bardzo niedoceniane  i zapomniane  króciutkie „Everything” oraz „All by myself” przeżywające co jakiś czas swoją drugą młodość za sprawą coverów. Dodam tylko, że kto nie słyszał „All by myself” w wersji z tej płyty a zadawalał  się wersjami singlowymi czy radiowymi (zazwyczaj to samo) to nie słyszał tej piosenki wcale. Wersja z albumu dłuższa o kilka minut i ładniejsza przez to co wycięto z singla o 100 %.

Miejsce 59 - Savage – Tonight (1985)  

Rodowód artysty to styl Italo disco. Jak widać i w tym gatunku byli ludzie zdolni  i potrafiący stworzyć płytę na miarę mojego artystycznego zachwytu. Pewnie w notowaniu jej odegrała rolę i to niepośrednią mój sentyment do czasów gdy była ona tłem wielu fajnych spotkań z ludźmi.  Do tej pory często jej słucham, choć niektóre wersje piosenek  wolę w opcjach pochodzących z remiksów lub maxi singli.

Miejsce 58 -  Ultravox – Collection (1984)

Wygrała w doborze od tej grupy płyta składankowa. Albumy gdyby startowały jako całości oddzielne pewnie zajęły by pozycje zdecydowanie niżej. Na tej płycie jest praktycznie cała esencja Ultrovox. Płyta bez skazy. Zawierająca  jako zbiór zestaw utworów, którego lepiej bym sam sobie nie poskładał. Była kiedyś do wypożyczenia w bibliotece  im. Raczyńskiego na Pl. Wolności w Poznaniu.

Miejsce 57 -  Thompson Twins - Into The Gap (1984)

Wspaniały synthpop definiujący popkulturowo początek lat 80tych. Niedawno pisałem o niej na blogu. Co ciekawe w latach gdy się pojawiła ceniłem z niej tylko piosenki singlowe. Z czasem zyskiwała, zyskiwała aż nastały dla niej czasy u mnie „tłuste” i polubiłem ją w całości.

Miejsce 56 -  OMD – The Best of(1988)

Pewnie wielu sięze mną nie zgodzi ale OMD  to głównie grupa singlowa. Płyty mieli nierówne i obok świetnych piosenek sporo bawili się panowie w eksperymenty dźwiękowe i twórcze. Podobnie jak w przypadku Ultravox  wybrałem składankę. OMD na niej umieścili wszystko co najlepsze. Jedyny zgrzyt na niej to brak piosenki „Telegraph” – duży błąd i ten brak razi mocno.

Miejsce 55 -  The Twins - A Wild Romance (1983)

Zespół o rodowodzie nowych romatyków sprowadzony po tej płycie w opini ogólnej u ludzi do gwiazd disco, Popularność czasami szkodzi bo jak coś jest za ładne to należy to szybciutko zgnoić. Jedna z najlepszych płyt synthpopowych wszech czasów. Doskonała produkcja. Rewelacyjne brzmienie. Doskonałe wyczucie melodii .

Miejsce 54 -  Mostly Autumn - The Spirit of Autumn Past (1999)

Zespół zaliczany muzycznie do progrsywnego  towarzystwa. Jedna z najciekawszych propozycji ostatnich kilkunastu lat. Ten album uważam (nie tylko ja) za jeden z ich najlepszych. Trudno definiować styl tej grupy. Z pewnością sporo floydowskich solówek. Ogólnie suchając  jej  mam wrażenie jakby muzyka stanowiła ilustrację. Piękna, barwna i bogata artystycznie płyta. Klimaty dominujące to refleksja i romantyzm.

Miejsce 53 -  Kim Wilde - Select (1982)

W 1982r w okresie gdy na punkcie Kim Wilde miałem “palmę” ten album był dla mnie jak św. Gral. Każdy o nim słyszał że się ukazał, nikt go nie miał, nikt nie widział a każdy chciał mieć. Zdobyłem go na kasecie dopiero gdzieś w okolicach 86 może 87 roku. Wtedy też poznałem jego zawartość. 

Miejsce 52 -  Muse - The Resistance (2009)

Jeden z nielicznych dla mnie zespołów z nowszego pokolenia, który coś w sobie ma. Coś co sprawia, że nawet pokolenie starsze doskonale akceptuje jego twórczość. Ta  płyta jest w kilku miejscach wręcz genialna  a  w pozostałych po prostu bardzo dobra.

Miejsce 51 -  Nena – Nena (1983)

Wybrałem debiut  ale kolejna płyta Neny  „?” zasługuje na to samo miejsce.  Nena z czasem za całokształt w twórczości i karierze zdobyła moje wielkie uznanie. W 1983/84 była dla mnie popularną artystką z Niemiec, którą lubiłem i tyle. Z latami i kolejnymi płytami podziw rósł i obecnie chyba należy ona dla mnie do grona artystów wybitnych bez której nie wyobrażam sobie mojego świata muzyki.

Miejsce 50 -  White Door – Window (1983)

Płyta zwłaszcza u nas w Polsce owiana legendą. Dlaczego ?  Odsyłam do swojej recenzji. Doskonała produkcja i wspaniałe piosenki. W moich uszach  poziom albumu na równi z dziełem Alphaville  „Forever Young”. Długo nieosiągalna płyta na CD.

Pozycja 49 -  Alphaville - Forever Young (1984)

Genialne a zarazem przebojowe dzieło zespołu z Niemiec. Jedna z najpopularniejszych płyt w latach 80tych. Każdy ją zna. Większość lubi i to nawet tacy z zacięciem rockowym. Płyta sythpopowa. Cztery single z niej stały się przebojami a fani na przekór temu jako najlepsze pozycje z płyty wskazują inne piosenki. Taki jest to album – doskonały i przebojowy

Pozycja 48 -  Depeche Mode - Black Celebration (1986)

Album,  który otworzył  okres  "dojrzały" w twórczości grupy. Dojrzeli panowie bowiem do tego by całkowicie podporządkować swoją muzykę koncepcji wizerunkowej grupy. Niektórzy z członków Depeche Mode żyli już wtedy w „swoim świecie” i postanowili go zgrabnie przenieść na produkcję muzyki. Absolutny fenomen dla mnie to piosenka „A Question of Lust”  oraz „A Question of Time” Wraz z kolejnym albumem stanowi ta płyta „duet  szczytowego osiągnięcia” zespołu. „Violator” był  później już tylko dodatkiem potwierdzającym wysoką formę artystyczną. Szczyt artystyczny  to „Black Celebration” oraz „Music For The Masses”

Pozycja 47 -  AC/DC - If you want blood you got it (1978)

Jedna z najlepszych koncertówek jakie słyszałem a zarazem doskonałe podsumowanie okresu działalności z  Bonem Scottem. Jest tu wszystko z wyjątkiem „Highway to Hell”, no ale to się miało dopiero ukazać. Płyta oddaje dobrze klimat koncertu. Repertuar całkowicie oparty na przebojach zespołu tak więc brak słabych punktów. W „Let There Be Rock” chyba najlepsza solówka gitarowa wszech czasów albo jedna z najlepszych. W latach 80tych marzyłem by gdzieś kupić choć  kasetę z tym materiałem. Udało się pozyskać i to na prawdziwie oryginalnej kasecie co w owych czasach było trudne. Płyty na oczy nie widziałem aż do późnych lat 90tych. Obecnie od kilku lat mam ją również na winylu.

Pozycja 46 -  Bee Gees - Spirits Having Flow (1979)

Płyta z okresu mojego pobytu w podstawówce.  Wtedy była to nowość. Maiałem do niej sentyment przez lata a obecnie również i uznanie. Bee Gees to muzyka z najwyższej półki jakościowej. Ta płyta pochodzi z okresu ich największej popularności. Całość materiału jest kapitalna i do dnia dzisiejszego słucha mi się tego doskonale.

Pozycja 45 -  Deep Purple - Slaves & Masters (1990)

Niedoceniana i często krytykowana płyta tej grupy. Może i jest to najlepsza płyta Rainbow nagrana jednak pod szyldem Purpli a może i nie. Dla mnie na tej płycie jest mnóstwo dobrej hard rockowej muzyki  i lubię ją w każdym jej calu. Im więcej na temat niej czytam w necie złego tym bardziej rośnie moje uwielbienie dla niej. Żałuję, że „The Battle Rages On” zostało nagrane już z Gillanem. Uważam,  że gdyby dalej pozostał Turner … pozostawiam niedomówienie.

Pozycja 44 -  Gazebo - I Like Chopin (1983)

Nietuzikowa płyta. Adresowana do odbiorcy pop. Sporo na niej brzmień syntezatorowych co sprawiło, że  Gazebo zaliczono do kręgu Italo Disco. Artysta pochodzi z Włoch ale repertuar oparł o piosenki śpiewane po angielsku. Co ciekawe niektóre z nich pomimo tego że osiągnęły olbrzymi sukces nigdy nie zostały przez niego nagrane po włosku. Płyta w całości bardziej do słuchania niż tańczenia choć to moja opinia. Jedna z najczęściej słuchanych przeze mnie płyt od kilku lat.

Pozycja 43 -  Smokie - Midnight Cafe (1976)

Kolejna płyta z mojego dzieciństwa. Lubię z niej wszystko. Znam (pamiętam) każdy trzask na płycie i to na egzemplarzu, którego już nie mam a na tym co mam teraz doskonale wiem co do sekundy kiedy mam podejść do gramofonu bo płyta będzie przeskakiwać. Tak , niestety trafił mi  się egzemplarz  z „historią”. Przyjdzie czas kupię w lepszym stanie. Zawartość muzyczna płyty to dla mnie najlepsze piosenki tej grupy. Każda według mnie góruje nawet nad „Alicją” czy „Meksykańską dziewczyną” czy „Kilkoma dolarami więcej”. Płyta zawiera niejedną wielką  perłę pomijaną na zbórkach hitów Smokie  np.: „What Can I Do”, „Little Lucy”, „Going Home”.

Pozycja 42 -  Abba - Super Trouper (1980)

Okres schyłkowy w szaleńczej popularności tej czwórki Szwedów. Doskonale odnaleźli się na niej  muzycznie w okresie przemian brzmieniowych i mody disco. „The  winner  takes it all” z tej płyt stał się u większości fanów najbardziej docenianą piosenką w całej karierze grupy. Do ABBY zawsze pałałem miłością olbrzymią a ta płyta jest dla mnie najlepszą ich pozycją i to nawet gdyby i tych najlepszych miało być kilka i miały one trafić w notowaniu ciut wyżej ;-)

Pozycja 41 - Nena - Nena feat. Nena (2003)  

Jak na odgrzewane danie to Nena wdrapała się tą płytą u mnie na bardzo wysoką pozycję. Na albumie znajdziemy jej największe hity opracowane ponownie ale bez sztucznego udziwniania. Piosenki po prostu dostały bardziej neutralny aranż tak by je ząb czasu już nie nadgryzał. Całość wyszła fenomenalnie. Doskonałe kompozycje, doskonały  głos, doskonały aranż.


C.D.N. - MYŚLĘ ,ŻE  NIEBAWEM...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz